poniedziałek, 14 listopada 2016

Zaklęci w czasie - 13 - Fałszywy śmiech


Księżyc wznosił się wysoko na niebie, rzucając srebrzystą poświatę na korony drzew. Liście jednak skutecznie zasłaniały ziemiste podłoże i blokowały dopływ jasnego światła do zgromadzonych wokół dużego ogniska grupy niewolników. Była ich zaledwie połowa. Druga grupa, zawędrowała w góry, by od drugiej strony zaatakować Rzym. Cała akcja została skrupulatnie zaplanowana przez Spartakusa z drobnymi poprawkami Andrewa. Jakby na to krzywo nie spoglądać, on jednak spędzał najwięcej czasu z intelektualnym geniuszem - Georgiem.
Część ludzi gladiatora postanowiła ćwiczyć kolejne kroki walki, a w tej grupce zagrzała swoje miejsce Frieda. Kobieta, mimo wcześniej niechęci, złamała się i zaczęła solidną, żmudną pracę nad swoimi umiejętnościami posługiwania się mieczem. Balerinki zamieniła na bardziej praktyczne buty, uszyte z niedźwiedziej skóry. Wykazała się dużą kreatywnością i zdolnością manualnej umiejętności, tworząc z sukienki podkoszulek i parę spodenek, solidnie przepasanych grubymi nićmi.
"Kto by się spodziewał, że nauki babci chorej na schizofrenie, jednak przydadzą się w tak posranej sytuacji" - odparła wtedy, uśmiechając się pierwszy raz szczerze. I to Jenny, siedząca aktualnie pod drzewem i obserwująca wszystkich dookoła, zdołała zarejestrować. W jakiś sposób zrozumiała, że to co się wydarzyło... Nie było bez przyczyny. Może to właśnie była szansa, by wszystko zmienić? Zjednoczyć? Wolała swoich myśli nie wypowiadać ostatecznie na głos. Andy stracił swojego ukochanego, a taka gadka mogłaby tylko wywołać niepotrzebne konflikty. Znając Rose i jej spontaniczność, również nie podejrzewała, że ta by przyznała jej racje. Kto w tak poronionej sytuacji uwierzyłby w brednie o przeznaczeniu? To nie gra komputerowa, tutaj naprawdę ważą się losy ich przyjaciół. Parker parsknęła śmiechem, kręcąc głową z niedowierzaniem. Dlaczego to w wszystko musiało zostać tak perfekcyjnie skomplikowane?
- Cześć, cukiereczku - przywitała się Saxa, tym samym przerywając wewnętrzny monolog Jenny. Ta uniosła głowę do góry, napotykając figlarny uśmiech ze strony drugiej kobiety.
- Hej - odparła cicho, nie potrafiąc się wysilić na głośniejszą tonację. Wojowniczka przytaknęła i rozejrzała się wokół siebie, lokalizując położenie Biersacka. Ten rozmawiał z Agronem, widocznie czymś poruszony. Usiadła przed blondynką i uniosła jej podbródek do góry, by oczy dziewczyny były zwrócone na jej osobę.
- Co cię trapi? Wiesz, że mi możesz zaufać - szepnęła, łapiąc za prawą dłoń nastolatki i położyła sobie ją nad piersią, tam, gdzie teoretycznie blisko powinno znajdować się serce.
- Wiem. Ale widzisz... Ja i ty, to dwa różne światy. Dosłownie. Nie wychowałam się w waszych czasach, nigdy nie widziałam takiego świata i... historie, które tutaj przeżyłam, czytałam na lekcji historii - oczy Jenny i Saxy skrzyżowały się wzajemnie, nie potrafiąc przerwać łączności. Chwila, mimo dnia, pory i czasu, okazała się jedną z wspanialszych. Gwiazdy na niebie mrugały, a szum wiatru omijał je skrupulatnie, jakby wtajemniczony w niecny plan.
- Nie wiem, skąd pochodzisz i... Nie nadążam z tym, co czasem do mnie mówisz. Niektóre słowa, jakich używasz zdają się pochodzić z innego państwa, a wasze ubranie i zachowanie jest takie odrębne od naszego, ale... Ale jestem pewna, że przez to jesteś wyjątkowa. Niemalże w każdym calu doskonała. Odrębna. Jesteś moją Jenny - powiedziała z szeptem Saxa, nim nie złączyła ich ust w jedność. Dłonie delikatnie przesunięte w górę, dotknęły małych piersi dziewczyny, wywołując u niej drżenie.
- Saxo... - w jednej chwili pragnęła wszystko powiedzieć, wyjawiając prawdę. Później sobie przypomniała, że nie może. Przeniesienie się w czasie jest niemożliwym do pojęcia przez tych ludzi. To wszystko jest jak fikcja, wymyślona i narysowana przez kogoś z góry.- Jesteś wszystkim czego pragnę - odpowiedziała w ostateczności, ponownie zatapiając się w gorącym pocałunku. Przylgnęła ciałem do drugiego, idealnie wyczuwając spore wypuklenie na klatce piersiowej. Mężczyźni dysponowali innym pakunkiem, kobiety innym. Jednak natura potrafi być łaskawa dla obu płci. Popchnęła kobietę na plecy, siadając na jej biodrach okrakiem. Pierwszy raz dotykała kobiecego ciała, badając jego strukturę. Delikatne, szczupłe, wyraźnie miękkie. Inne, niż męskie. I dobrze. Oddała się rozkoszy całowania, nie zwracając uwagi na nic dookoła. A powinna.
- Ekhem, panie wybaczą... Ale tam jest namiot - męski głos przerwał ich namiętne pieszczoty, zmuszając to spojrzenia w bok.
- Gannicus... Dawno ode mnie nie odstałeś, nie uważasz? - zapytała sceptycznie Saxa, uśmiechając się przy tym cwanie. Śmiech gladiatora rozniósł się po lesie.
- Faktycznie, stokrotko. Ale teraz mówię to w sposób bezinteresowny. Bo widzisz... Wy kobiety, jesteście piękne. A mężczyźni z chęcią na was popatrzą. Oraz bogowie - dodał, robiąc jednoznaczny ruch dłonią. Jenny prychnęła, schodząc z potencjalnej partnerki, a ta wstała, pokazując środkowy palec niewolnikowi.
- Pieprz się, Gannicus. Urżnę ci kiedyś jaja - zagroziła, pomagając wstać Parker z ziemi. Po jej słowach wszyscy gladiatorzy wybuchnęli chóralnym śmiechem.
- Na twoim miejscu bym jej posłuchał!
- Zamknij japę, Bricitus. Nasze gołąbki nas żegnają - powiedział dosadnie blondyn i puszczając im oczko, oddalił się w stronę postawnego mężczyzny, do którego skierował pierwszą część wypowiedzi.
- Chodź do namiotu, Tam dokończymy - odparła Saxa i pocałowała Jenny w czoło, w następnej chwili ciągnąc za dłoń do schronienia. Parker czuła, że ta noc będzie dla niej niezapomniana.


...Oby stanął czas...
...Zegar przestał bić...
...Zanim słowo...
...Tak okrutne...
...Zerwie życia nić...

*~~*~~*

Obudziły go promienie słoneczne, wpadające do pokoju przez niedosunięte zasłony oraz cichy szum pomieszany z pluskaniem. Z początku sądził, że śni mu się uporczywy dźwięk, jednak zmienił zdanie, gdy już zaczynało go to doprowadzać do szału. Przetarł dłonią zaspane oczy i uniósł się spokojnie do pozycji siedzącej. Uważnie rozejrzał się wokół, namierzając źródło hałasu. Zamrugał zaskoczony, uświadamiając sobie kolejną sprawę. Nie jest u siebie. Ha, u siebie, to za dużo powiedziane. Nie jest tam, gdzie Gajusz sobie upodobał dla niego więzienie. Duże łoże na środku pomieszczenia z zasłonami po bokach zapierało dech w piersi. Pluskanie wydobywało się z małego wodospadziku, który wpadał do obszernej wanny. Wanny? Raczej tak nie można nazwać starożytnych kąpielisk.
- Wygląda jak jacuzzi - mruknął sam do siebie, chcąc odrobinę ulżyć swoim nerwom. Naprawdę trafił do domu kupca? Nie przypuszczał, że aż tyle zarabiali. Chociaż jakby tak przekalkulować ostatnią rozmowę z Cezarem... To zapłacił za niego złotymi aureusami, co zapewne jest majątkiem w tym społeczeństwie. Spokojnie przesunął się po aksamitnej pościeli, a spostrzegłszy, że jest nagi, otulił się szczelnie kołdrą.
- Nie musisz się obawiać - głos dochodzący z drugiego końca pokoju, ocucił Andreja, który zwrócił głowę w stronę mężczyzny. Przystojnego, warto napomknąć. Nie zwrócił na to uwagi wczorajszej nocy. Bardziej skupiał się na przyjemności. Tak... Przeżył orgazm, poczuł rozkosz... Nie tego się spodziewał, przekraczając próg tego domostwa.
- Nie boję się, a czuje niezręcznie. Jestem nagi, nigdzie nie widzę swoich ubrań i potrzebuje prysznica - odparł, a widząc zmarszczone brwi ze strony czarnowłosego kupca, natychmiast się zreflektował.- Chodzi mi o umycie ciała. Po wczorajszej nocy - wyjaśnił, a nieznajomy pokiwał głową w geście zrozumienia.
- Woda już jest przygotowana. Służki ci pomogą - przekazał, a do komnaty weszła czwórka kobiet, odzianych w pięknie zdobione szaty. Otulił się szczelniej kołdrą i odchrząknął zakłopotany.
- Sam. Nie chce... Służących. Mam swoje dłonie - nie miał w planach odpuszczać. Czy w tych czasach nie potrafili sobie nawet dupy samemu umyć?! To już zahacza o niedostateczne umiejętności samodzielnego funkcjonowania.
Na szczęście i dumę Andreja, kupiec nie nalegał i nie podważał jego słów. Wyprosił kobiety z pomieszczenia i podszedł do Pejica, nie spuszczając z niego wzroku. Blondyn nie bardzo orientował się w sytuacji, ale nie zamierzał w jakikolwiek sposób negować zachowania nieznajomego. Bądź co bądź, teraz należał... Do wyżej elity społecznej. A słów Gajusza dotyczących szacunku... Nie zamierzał lekceważyć. Zwłaszcza po tym, co mu zrobił.
- Dziękuję - szepnął i przełknął ślinę, która od kilku dobrych minut zalegała mu w ustach. Poprawił swoje roztrzepane włosy, a założenie jednego z kosmyków za ucho, zdało się graniczyć z cudem, gdy delikatne palce należące do kupca musnęły jego twarz.
- Jesteś piękny, Andreju. Twoje ciało jest jak idealna rzeźba, a osobowość niebywale barwna. Nie kryguj się śliczny, widziałem cię już nago - sposób mówienia nieznajomego przyprawił Amerykanina o drżenie i delikatne rumieńce na policzkach. Jeszcze nigdy nie spotkał się z tak obfitą definicją piękna, skierowaną do jego osoby. Słyszał wiele pochwał, podrywów i komplementów... Ale inteligencja Rzymianina przebijała wszystkich o co najmniej dwie trzecie ciała. Słownictwo posiadał bogate, a lekkość w wypowiadaniu zdań... Zadziwiała. Po zmianach przeżytych przez 2088 latach... Dwudziesty pierwszy wiek powinien wstydzić się swoją banalną i prostacką formą życia. W tych czasach naciskali na naukę, a w teraźniejszości jest na odwrót. Młodzież ma w głębokim poważaniu rozwijanie swoich zainteresowań i umiejętności. Zatrważające jest jednak to, że mimo tak dużego nacisku na naukę w starożytności... Bawiło tych ludzi cierpienie innej istoty ludzkiej. Poniżanie i znęcanie było w tych czasach na porządku dziennym i nikt nie śmiał sprzeciwić się komuś z wyższego urzędowania, bo wiedzieli, że mogą stracić życie. Uśmiercanie przychodziło im z dziecinną łatwością, nie potrafiąc zrozumieć definicji "wolność", "swoboda i "nietykalność cielesna". Każda epoka ma swoje wady, ale... Która przeważa i jest w czołówce?
- Dziękuję jeszcze raz. Nie poznałem twojego imienia - przypomniał Andrej, uśmiechając się delikatnie. Podniósł się z łóżka i kierując się słowami kupca, odłożył kołdrę na prześcieradło.
- Wybacz. Nie znalazłem wczoraj chwili, by ci je wyjawić - szepnął mężczyzna, sunąc swoimi dłońmi po nagim ciele Pejica. Zachwycało go swoją strukturą, tak miękką i jedwabną. Siniaki widoczne na skórze niszczyły efekt, ale nie było ich wiele.- Moje imię to Mettius - przedstawił się brunet i chwycił w swoje palce dłoń Andreja.- Czy zgodzisz mi sobie towarzyszyć w kąpieli?
- Oczywiście, Mettiusie.

...Zmieni płomień w lód...
...Skałę zetrze w piach...
...Złamie wszystkich...
...Każdą siłę... 
...Nagle zmieni w strach...


*~~*~~*

- Nigdy nie przeżyłam czegoś takiego - cichy, urywany oddech, pomieszany z pięcioma słowami, wmieszał się w panujący na zewnątrz hałas. Gladiatorzy, mimo późnej pory, urządzili sobie tańce przy ogniu, chcąc oddać ostatnią wspólną zabawę ku czci Apollo. 
- Nigdy? - głowa Saxy wyłoniła się z ciemnej czeluści koca, zawisając ciałem nad Jenny. Figlarny uśmiech błądził po malinowych ustach, a policzki zaróżowiły się od nadmiaru emocji i wyższej temperatury. Dłonie oparła po bokach głowy Parker, zaczynając uważnie spoglądać w błękitne zwierciadło tęczówek.
- Nigdy - zaśmiała się szczerze, oplatając nogami pas Saxy. Nie żałowała decyzji o pierwszym razie. Ciągnęło ją do starszej kobiety i nie potrafiła oprzeć się pokusie, jaka zaistniała... Godzinę temu? Dwie? Straciła rachubę czasu w momencie, gdy poddała się rozkosznym uniesieniom z wojowniczką. Nie przypuszczała, że ma na tyle silną wolę i chęć przekonania swojej psychiki, że nagość nie jest zawstydzająca... Aby w tak banalny sposób wylądować w łóżku. O ile prowizoryczny namiot wyściełany dwoma kocami, można nazwać łóżkiem.
- To cieszę się, że ja ci pokazałam tajniki kobiecości - szepnęła, sunąc opuszkami palców w dół ciała nastolatki. Wędrówka zakończyła się w połowie drogi. Uniemożliwiły ją uda Jenny, które niczym imadło, zacisnęły się na potencjalnym intruzie.
- Nie ma tak łatwo. Pora spać, bo rano czeka nas męcząca podróż - wibrujący szept rozbrzmiał koło ucha Saxy, a drobniejsze ciało przylgnęło do gladiatorki.
- Jesteś okrutna - rozbawiony ton i mokry pocałunek pozostawiony na drugich, sąsiadujących wargach, świadczył o odwrotnej idei.
- Wiem, Saxo. Wiem.
Jenny nie zagłębiała się w rejony o których nie chciała myśleć. Nie rozważała swoich decyzji, które w rezultacie mogą okazać się najpiękniejszym błędem i najgorszą prawdą. Chciała żyć chwilą i brać ze swojego położenia wszystko co najlepsze. 
Carpie diem, chwytaj dzień. 
Tak właśnie żyć pragnęła Jenny. A to, że jej serce zaczyna poznawać tajniki miłości, to nic. Przecież... Co złego może być w obdarowaniu uczuciem kobiety, która żyła w 73 r p.n.e?
Wszystko

...Tak bardzo pragniesz mieć to...
...Czego posiąść nie możesz...
...Wierząc skrycie, że los...
...Ci w tym jednak dopomoże...

*~~*~~*

- Gajusz Juliusz Cezar wzywany przed oblicze władcy Rzymu, cesarza pobliskich wiosek i jedynego prawowitego króla, Marka Licyniusza Krassusa.
- Co się dzieje?
- Oh, nie kryguj się Andreju, to nic poważnego.
- Twój ton nie jest przyjemny.
- Po prostu... Teraz zrozumiesz, co miałem na myśli mówiąc, że trafisz na gorszych.
Drżenie ciała.
Fałszywy śmiech odbijający się od ścian.
Prawdziwy niepokój rodzący się w sercu.
A usta nie potrafiące wymówić...
...Pomocy...

...Nienasycony jest głód... 
...Który karmisz rozrzutnie...
...Niewysłowiony cud...
...Gdy rośnie dziko...
...RZEOKRUTNIE...


C.D.N

*~~*~~*

Umm... witam! Po miesiącu... W końcu coś wyskrobałam. Wybaczcie, ale natłok obowiązków... Przytłacza mnie i moją wenę. Szkoła, nauka, pewne problemy... Wszystko się nawarstwiło, jednak... Mam nadzieję, że sytuacja się u mnie poprawi.
Pozdrawiam! ~ 

2 komentarze:

  1. Oho... Coś gorącego w te zimnie dni!
    Ciekawa jestem co Jenny zrobi jak będą mogli wrócić. Bo oczywiste, że coś poczuła do Saxy. I mimo "innego" języka tak wspaniale się dogadują.
    Miło się czytało, ale końcówka... A buuu! Nie lubie kiedy mój Andrej ma cierpieć... Już weź go uwolnij!
    Dużo veny i pozdrowionka.

    OdpowiedzUsuń
  2. No nareszcie nowy rozdział!!!! Jak się cieszę! Oczywiście rozumiem, że masz wiele obowiązków, ale to czekanie zdawało się nie mieć końca. Czekam z niecierpliwością na następny :)
    Kiko

    Na Wattpadzie - poprostuKiko
    Zapraszam (ale chamska reklama, buuuuu)

    OdpowiedzUsuń