czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 8 - "Bo miłość kurewsko boli..."

Siedząc na łóżku i wpatrując się w wschodzące słońce, rozmyślałem nad tym co wydarzyło się minionej nocy i to, jaką scenę odstawiłem w łazience. Spojrzałem na prawą rękę, która do końca życia będzie mi przypominać jak bardzo lekkomyślnie postąpiłem, pozwalając aby to emocje zawładnęły moim ciałem.
Tak. Żałowałem tego jak postąpiłem, ale blizn nie da się zmyć mydłem i gąbką. Trzeba z nimi żyć, nawet z tymi niewidocznymi. Tymi, które powstają w naszym sercu i duszy, kalecząc nas z każdym minionym dniem coraz dogłębniej. Najsłabsze ogniwo przegrywa czym skutkują samobójstwa.
Jednak blizny pozostawione na ciele są czymś gorszym. Nie dość, że pokazujemy innym jak słabe z nas istoty, to jeszcze po wielu latach spoglądając na okaleczone miejsca, przypominamy sobie o bólu jaki doświadczyliśmy.
Niestety, ludzie dzielą się na dwie kategorie. Pierwszą stanowią silni psychicznie i emocjonalnie ludzie, którzy twardo stąpają po ziemi i kochają swoje życie. Drugą zaś wrażliwcy, podatni na krzywdy otrzymywane od społeczeństwa. Chcąc czy nie chcąc zaliczam się do drugiej kategorii. Sami widzicie jak bardzo marną i żałosną podróbką człowieka jestem.
Wstałem z posłania i ruszyłem do łazienki. Musiałem wziąć orzeźwiający prysznic i zmienić opatrunek na ręce. Wolę nawet nie wiedzieć co zrobi mi Darek, gdy spostrzeże co mój mózg znowu wykombinował.
Zrzuciłem z siebie wczorajsze ubrania i wszedłem pod strumień ciepłej wody. Przymknąłem oczy, delektując się przyjemnym rozluźnieniem ciała. Moje życie naprawdę jest do dupy. Czasami mam wrażenie, że na siłę przynosi mi szczęśliwe chwile pełne słodkiego zapomnienia, by później brutalnie mi je odebrać i pokazując faka, spierdolić na Karaiby. I gdzie tutaj sens? W dupie co najwyżej.
Ubrałem świeże ciuchy i zszedłem na dół. Muszę posprzątać mieszkanie, przecież nie będę mieszkał w chlewie. Jeszcze się okaże, że ojcu skrócili szkolenie i wtedy będzie Armagedon w ludzkiej postaci. Jakież było moje zdziwienie, gdy po domu krzątali się ludzie. Darek zbierał wszystkie puszki, butelki i niedopałki do dużego, czarnego worka, Klaudia ścierała stoły jakąś wilgotną szmatką, a reszta moich znajomych z klasy sprzątała na podwórku. Przetarłem piąstką oczy wpatrując się w malowniczy obrazek. Co oni tutaj robią? Co darek tutaj ROBI? Przecież mu się dupy ruszyć nawet nie chce po pilota, który leży kilka metrów przed nim. Chyba nadal śnie...
Klaudia musiała mnie spostrzec bo uśmiechnęła się w moją stronę, zaprzestając roboty.
- Cześć śpiochu. Pewnie zdziwiony jesteś tym co widzisz, hm? Darek zaproponował, że  pomożemy ci uprzątnąć dom. Impreza była tak fenomenalna, że to taka drobna nagroda. Oczywiście nikogo nie zmuszaliśmy. Chętni nam pomagają - wyjaśniła, przeczesując włosy palcami. Darek to wszystko zorganizował? No, jestem pod wielkim wrażeniem. Zwłaszcza, że udało im się rozbić wielkiego kaca-zabijaka. Zerknąłem na Wątora, który najwyraźniej nie miał ochoty nawet na mnie spojrzeć. Jego mina wyrażała powagę jak i odrobinę skupienia. Trochę się przestraszyłem widząc go takiego. Ewidentnie nie był zadowolony z jakiegoś faktu o którym ja nie mam najmniejszego pojęcia. Może coś powiedziałem niewłaściwego wczoraj... Nie. Mało prawdopodobne. Spędziłem z nim półgodziny na graniu w butelkę, a potem... Wiecie co się wydarzyło.
Już miałem zamiar podejść do niego i pogadać, gdy nagle ktoś złapał mnie za biodra. Podskoczyłem i odwróciłem się na pięcie.
- Hej piękny - szepnął Piotr, przyciągając mnie do czułego pocałunku. Jego klatka piersiowa była naga, więc mogłem dokładnie przyjrzeć się tatuażowi na jego pięknie wyrzeźbionym ciele. Majestatycznie duży smok, pokrywał całą jego rękę i wchodził na połowę torsu. Zamruczałem rozkosznie, zjeżdżając dłońmi do jego dolnych partii. Pod palcami wyczułem śliską skórę. Najprawdopodobniej Anioł miał na sobie dobrze opinające, skórzane spodnie, które eksponowały jego seksowny tyłeczek. Nie widziałem tego, ale łatwo się szło domyśleć. Uchyliłem wargi, pozwalając by niecierpliwy języczek Piotrka wtargnął do mojego wnętrza. Zapomniałem o całym świecie. O tym, że nie jesteśmy sami w domu, a Klaudia z Darkiem najprawdopodobniej spoglądają na nas. Oczami wyobraźni zobaczyłem wystrzeżoną od ucha do ucha Wilk i zdegustowanego Wątora. Odkleiłem się od ponętnych warg mężczyzny, zjeżdżając pocałunkami na szyje.
- Szybki jesteś - zaśmiał się cicho Piotr, przesuwając swoje zwinne łapki w okolice mojego podbrzusza. Westchnąłem błogo, przymykając oczy. To co działo się w tej chwili, pozwoliło mi zapomnieć o wydarzeniach z wczorajszej nocy. Anioł działał jak narkotyk, który przynosi narkomanowi upragnioną błogość i nieopisane szczęście, że w końcu go zażył. Mam jedynie nadzieję, że narkotyk nie okaże się śmiertelny.
Odsunąłem się od niego, przełykając głośno ślinę. Jeszcze chwila, a rozchylił bym dla niego nogi jak tania dziwka przy wszystkich obecnych.
Ha, śmieszne! Przecież dla Maksa rozchylałem nogi...
Boże! Ależ ja jestem żałosnym ścierwem...
- Adrian, musimy pogadać - wyprany z emocji głos Darka wywołał w moim żołądku nieprzyjemny skurcz. Piotr werbalnie przekazał mi, że idzie do kuchni, a ja kiwnąłem głową. Odwróciłem się w stronę przyjaciela nie bardzo wiedząc czego mam się spodziewać.
- O czym? - zapytałem niepewnie obserwując z udawanym zainteresowaniem co robi Klaudia.
- Chodź - pociągnął mnie w stronę ogrodu. Miałem możliwość przyglądnięcia się osób, którzy pomagają przy basenie. Anita, Emilia i Dominika sprzątały trawnik, a Natan z kilkoma kumplami (których swoją drogą nie znałem) pomagali mu w oczyszczaniu basenu. Krzyknęli do mnie na przywitanie, jednak nie dane mi było odpowiedzieć. Darek zaciągnął mnie pod mur, który odgradzał dom od wścibskich sąsiadów i przechodniów.
- To co chciałeś?
- Widziałem cię wczoraj z Maksem. Co ty odpierdalasz? - przeszedł do sedna sprawy, patrząc na mnie karcącym wzrokiem. Czułem się jak małe dziecko, które dostaje reprymendę od rodzica za złe zachowanie. Szarpałem nerwowo rąbek koszulki dokładnie analizując zieloną trawę. Wątor jest moim najlepszym przyjacielem, ale... Nie mogę mu wyjawić co zrobił Maks.
- Upiłem się. Nie wiedziałem co robię. Po za tym jak go dzisiaj zobaczyłem w łóżku obok siebie, to wyleciał stąd bardzo szybko - wyjaśniłem w dalszym ciągu nie podnosząc na niego oczu. Serce kołatało niemiłosiernie, a przez ciało przechodziły nieprzyjemne dreszcze.
- Tego się domyśliłem. Widziałem jak wychodzi z twojego pokoju. Jak na ręce widać było, że jest zrozpaczony. Jeżeli wykorzystał to, że jesteś pijany, to powinien domyślić się, że nie zareagujesz zbyt przychylnie, prawda? Adrian nie kręć, tylko gadaj bo ci zaraz coś zrobię - warknął groźnie, zaciskając dłonie w pięści. Odważyłem się podnieść na niego wzrok. Ciskały w moją osobę błyskawice, a wkurwiony Darek to zły znak. Bardzo zły znak.
Westchnąłem zrezygnowany nie mając pojęcia co zrobić. Są trzy decyzje, które muszę dokładnie przeanalizować.
Pierwsza z nich, to prawda. W końcu to mój przyjaciel, a przyjaciele nie mają przed sobą tajemnic, czyż nie? Jednakże musze liczyć się z tym, że gdy Darek dowie się co zrobił mi Maksymilian, najzwyczajniej w świecie pójdzie mu wpierdolić.
Druga z nich, to kłamstwo. Wymyślić jakąś brednie na poczekaniu, to nie sztuka. Sztuką jest łżeć tak perfekcyjnie, żeby inni uwierzyli w twoją bajeczkę. Czy będę czuł się jak gówno, gdy okłamię Wątora? Oczywiście! Jeżeli jednak w ostateczności nie okłamie, to Maks będzie miał... wpierdol (patrz, punkt pierwszy).
I trzecia, ostatnia z szybkich decyzji, to... Ucieczka. Spierdolić tak daleko jak to tylko możliwe. Najwyżej później dostane w zęby przy najbliższym spotkaniu z Darkiem.
Co wybieram? Prawdę. Dlaczego? Bo nie mam ochoty na bieganie. Tyłek mnie boli...
- Maks dosypał mi do drinka jakiegoś narkotyku pobudzającego. Tabletką gwałtu tego nazwać nie mogę, ponieważ wszystko pamiętam z ubiegłej nocy. Musiał to być jakiś proszek, który działał na ciało. Od razu uprzedzam twoje pytanie. Nie, nie zgwałcił mnie. Chociaż tak na początku odebrałem jego zamiary. Muszę przyznać, że ta noc była... cudowna? upojna? Nie wiem jak ją opisać. Ale na pewno należała do miłych i przyjemnych - nie odezwał się, nie poruszył. Wpatrywał się we mnie beznamiętnym wzrokiem, a ja stałem jak kołek wbity w ziemie i czekałem. Na co? Chyba na reakcję.
- Rozumiem - odezwał się po długim czasie, kiwając głową na znak, że przyswoił sobie usłyszaną informacje. W pewnym momencie zerwał się z miejsca jak poparzony i pognał w stronę drzwi jak huragan.
Kurwa. Jego. Jebana. Mać!
Pobiegłem za nim, chcąc go zatrzymać. Promieniujący ból dolnych partii wcale mi nie ułatwiał zadania. Mogłem jedynie krzyczeć za nim i w miarę szybko kuśtykać. Niech to szlag wszystko trafi! Plus jest taki, że nie zauważył co zrobiłem sobie na ręce.

*~~*~~*
 
Udało mi się zatrzymać Darka, kilka metrów od domu Maksymiliana. Piotr zaproponował mi, że mnie podwiezie w miejsce w które kieruje się Wątor. Chociaż po jego mimice twarzy wywnioskowałem, że niechętnie to robi. Cóż... Po pamiętnej wycieczce w laboratorium, Anioł nie pała sympatią do Piwowarczyka.
Tak więc, teraz stoję przed drzwiami mojego byłego chłopaka i staram się zmusić swoją rękę, żeby nacisnęła dzwonek. Strasznie uparta z niej franca...
- Adrian, weź się w garść - mruknąłem pod nosem. Westchnąłem cicho i przymknąłem powieki.
Po wejściu do jego domu, co mu powiem?
"Hej, Maks. Słuchaj... Nie gniewam się na ciebie, zresztą seks mi się podobał, a to że się pociąłem jak niedorozwinięty clown, jest nieistotne"
Dzwońcie do psychiatryka.
Otwarłem oczy, a z mojej krtani wydobył się pisk.
W drzwiach stał Piwowarczyk, spoglądając na mnie nieobecnym wzrokiem.
- Adrian? - zapytał, a w jego głosie pobrzmiewała nutka... desperacji?
- Emm... No ten... - podrapałem się za uchem, nadymając policzki jak naburmuszone dziecko, które nie dostało lizaka. Co ja, kurwa, wyprawiam?! Ratunku!
- Może... Wejdziesz? - zapytał z nadzieją, a jego grdyka poruszyła się przy nerwowym połknięciu śliny. Wejść? Może od razu strzelę sobie w łeb? Nigdy w życiu. Po moim trupie...
- Jasne - jak zawsze postąpiłem nie po swojej myśli. Przekroczyłem próg mieszkania w którym byłem ostatni raz ponad dwa lata temu, a czuje się jakby nie było mnie tutaj zaledwie kilka godzin. Nic się nie zmieniło. Nie licząc tego, że gdy ja tutaj mieszkałem było więcej butów na półce i kurtek na wieszakach.
- Chcesz coś do picia?
- Nie bądź przesadnie miły. Chcę pogadać - odparłem, bawiąc się swoją bransoletką na nadgarstku.
- Chodź do salonu.
I tak oto siedzę sobie u Maksymiliana i nie odzywam się ani słowem. Dlaczego? Bo mi, kurwa, jest głupio!
- Adrian...
- To co widziałeś w łazience...
- Nie martw się, nie będę wnikał. Wiem, że masz problemy, nie jest to nowością, ale nie sądziłem, że się... tniesz - wykrztusił, a przez jego ciało przeszedł dreszcz. Nie zastanawiając się długo, podszedłem do niego i wtuliłem się w jego tors. Silne ramiona oplotły mnie w pasie, a ja poczułem się jak najbardziej na swoim miejscu.
- Tne się od jakiegoś czasu. I szczerze, żałuje. Te rany będą mi tylko przypominały o czymś, o czym wolę zapomnieć - wyjaśniłem, a pod palcami poczułem jak jego mięśnie się napinają.
- Ja się do tego bólu przyczyniłem. Przepraszam skarbie. Tak bardzo cię kocham, że już nie potrafię opanować emocji - wyszeptał w moje włosy, a z oczu popłynęły łzy. Moje serce drgnęło niespodziewanie, a ja poczułem się jak najpodlejsza świnia na świecie.
- Naprawdę kochasz? - mój głos drżał niekontrolowanie, a po policzkach popłynęły szkarłatne łzy. Niemożliwe, żebym ja go...
- Kocham! Nie potrafię bez ciebie żyć! Jesteś mi potrzebny jak woda rybą, jak człowiekowi tlen. Jesteś moim sercem, duszą i ciałem. Kocham cię tak bardzo, że aż boli - powiedział i rozpłakał się łkając rozpaczliwie. Poszedłem w jego ślady. Dlaczego twierdziłem, że go nie kocham?! Ale czy... da się kochać dwie osoby jednocześnie?
Starłem z jego policzków łzy i złożyłem delikatny pocałunek na malinowych ustach.
- Wybacz, ale ja już ciebie nie kocham. Znajdź inną osobę, która doceni twoją wielką miłość. Tylko jej nie zdradzaj. Chcę, żeby było to nasze ostatnie pożegnanie. Nie chcę już więcej problemów, niedokończonych spraw i... nieplanowanego seksu ze swoim byłym. Wybacz i... żegnaj - odparłem z wielką gulą w gardle i ostatni raz pocałowałem jego wargi. Namiętnie i z mocą, by dać mu ostatnie wspomnienie. Dlaczego skłamałem? Nie chciałem, by się o mnie starał. Oboje się zraniliśmy, ale to ja zniszczyłem Maksa. Ja zdeptałem jego miłość do mnie jak coś nie potrzebnego. Nie chce go zranić ponownie, dlatego wolę go zostawić. Znajdzie sobie kogoś innego. Wartego jego cudownego serca.
    Zamknąłem za sobą drzwi, przyrzekając, że już nigdy nie wrócę do tego domu. Bo miłość kurewsko boli...
 
*~~*~~*
 
Niespodzianka! Dzisiaj poczułam się już lepiej, więc oto rekompensata za długą nieobecność i wczorajszy krótki rozdział Sekretów Miłości. Chce jeszcze poinformować, iż do końca opowiadania zostały jeszcze dwa rozdziały, huhu. Dziękuję za komentarze oraz na powrót o nie proszę. Bardzo motywują i cieszę się, że każdy z was ma odmienne zdanie na temat Maksa. Dla większości jest on dupkiem, a dla pani Ogórka z musztardą, smutną postacią. I dziękuję za rozbudowany komentarz. Lubię, gdy czytelnicy rozwijają swoje przemyślenia jest to bardzo miłe. Dla mnie jest to znak, że utożsamiacie się z bohaterami i czujecie, to co oni.
Yume - moja ty kochana, stała komentatorko! Doczekałaś się rozdziału, hah. Cieszę się, że w Sekretach Miłości przypadł ci do gustu Michael. Jak na divę przystało, będzie on miał zadziorny charakterek, ale cii xD
Chcę jeszcze dodać, że w następnym tygodniu nie pokaże się żaden rozdział. Jadę na tydzień do Zakopanego, żeby miło spędzić ferie, więc dostępu do Internetu niestety mieć nie będę.
Pozdrawiam wszystkich ciepło ~

8 komentarzy:

  1. O moj boze!
    Wczoraj rozpaczalam, ze nie na rozdzialu.Dzis wchodze, a tu co?rozdzial!kocham cie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ok... Wow... No dobra pora coś z siebie wydusić XD. Na początku byłam trochę skołowana i teraz troszkę pozostało mi z tego stanu... Przechodząc do sedna rozdział był naprawdę świetny według mojego skromnego zdania :3. Do samego końca czułam tą nie pewność jak to się skończy, co on mu powie, co się zdarzy itp. Szczerze zrobiło mi się trochę żal Maksa choć wierzę że znajdzie sobie kogoś wspaniałego. Jak ja teraz przetrwam do następnego rozdziału ;-;, ciekawość mnie normalnie zżera >.<. Ok to by było na tyle :p, życzę ci miłych ferii, sama jestem na nie szczęśliwa bo będę mogła pojechać do Polski <3.
    Do następnego rozdziału :*
    Yume <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, nie, nie! Nie mógł tak zwyczajnie wyjść!
    Nie mogę dopuścić do siebie, że tak to się skońcy. Rozstaną się, bo "tak jest lepiej"? Nie, tak nie jest lepiej. Cholerny Anioł. Przez niego Adrian w ogóle ma jakieś wątpliwości. Jak do tej pory był mi postacią obojętną, to teraz mogę powiedzieć, że go nie znoszę.
    Co do samego rozdziału, to znowu wielki szacunek. Twój styl jest nie do opisania. Kiedy bohater coś przeżywa, to ja razem z nim. Zupełnie jakbym stała obok. Właściwie cały czas ryczę.
    Trochę szkoda, że już wkrótce to opowiadanie się skończy. Jestem fanką opowiadań na 50 rozdziałów, więc nic dziwnego, że mi smutno. Ale pewnie za pół roku, kiedy już zapomnę co tu się działo, to przeczytam wszystko od nowa i znów nie będę spać, bo tak mnie to wciągnie.
    Weszłam dopiero dziś, ale mam nadzieję, że ferie minęły świetnie.
    Czekam na następny rozdział i życzę weny. ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero co trafiłam na tego bloga i no. ..

    Moja pierwsza myśl po przeczytaniu rozdziału - No nie kurde. Jak to?

    Jak on mogł? Adrian ty debilu! Że niby będzie lepiej? No chyba nie.

    Eh. .. Idę się ogarnąć, a tobie życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie trafiłam na bloga i... będę czytać :D fajnie piszesz.
    Duuużo weny. Pozdrawiam :*
    ~ amai-opowiadania-yaoi.blogspot.com ~

    OdpowiedzUsuń
  6. właśnie przeczytałam to powiadanie od początku, jest cudowne, poleciłam znajomym :) nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  7. 😭😭😭😭😭😭😭 pod koniec ryczałam jak głupia ( hak ja kocham te smutne momenty)

    OdpowiedzUsuń
  8. 😭😭😭😭😭😭😭 pod koniec ryczałam jak głupia ( hak ja kocham te smutne momenty)

    OdpowiedzUsuń