sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 1 - "od narodzin aż do śmierci pozytywnie pierdolnięci"

Wpatrywałem się w środek tablicy, niczym zaczarowany. Szczerze, to z miłą chęcią wziął bym coś ciężkiego i wyrzucił za okno, żeby tylko rozładować gniew i rozgoryczenie. Ojciec ponownie zrobił mi awanturę, że ubieram się jak baba, że chodzę jak baba, że...
     A właściwie to się nie przedstawiłem. Cóż za maniery z mojej strony! No tak... Nazywam się Adrian Sokół i chodzę do trzeciej klasy technikum. Mam dziewiętnaście lat i jestem strasznym człowiekiem! Serio! Może nie wyglądam na taką osobę, ale potrafię pokazać swój pazur. Ale teraz jest takie życie, prawda? Trzeba sobie radzić, inaczej będziemy mieli... Krótko mówiąc... Przejebane.
     Jednak wracając do tematu. Mieszkam w Warszawie w niebieskim jednorodzinnym domu, a w powalającym fioletowym pokoju, mam swoje królestwo. Mieszka tam ze mną spasły rudy kocur, który wchłania żarcie w zastraszająco szybkim tempie i szczuplutka biała kotka. Tak. Kocham koty. Za psami nie przepadam, niestety. Przyznam się nawet, że większe czworonogi, takie jak Tosa czy Rottweiler, przerażają mnie. Co jeszcze powiedzieć o swojej barwnej postaci? Ano... Jestem ateistą, palę, mam tatuaż na szyi z napisem "fuck off", który swoją drogą dużo mówi. Kocham ciężkie brzmienia i jestem orientacji biseksualnej. Ta... Chyba tyle wystarczy. Zapoznaliście się z moją osobą na stopniu podstawowym. Chyba wystarczy, prawda? Reszta wyjdzie w praniu.
     Wracając do tego, dlaczego jestem podminowany. No cóż... Od trzynastego roku życia... Używam kosmetyków do makijażu. To znaczy... Maluje oczy czarną kredką i czarnym tuszem do rzęs. Lepiej się wtedy czuję. Czasem podkreślę usta błyszczykiem. Ubieram się dość... Wyzywająco. W tym momencie na  swoich długich nogach mam ciemnego fioletu spodnie, wykonane ze skóry, które podkreślają moje "atuty". Biała bluzka na ramiączkach sięga mi za tyłek. Na bluzkę narzuciłem dżinsową kurteczkę. Stopy odziane zostały w czarne glany, które wprost uwielbiam. Tego samego koloru rękawiczki na dłoniach i kapelusz na czuprynie. No... Pominę, że mam jeszcze wisiorki i bransoletki. Mniej więcej tak wyglądam i taki mam styl. Właśnie o to czepiał się ojciec. Mówi, że jeszcze trochę, a zostanę męską dziwką. Niech się pierdoli sukinsyn zasrany.
    W pewnym momencie usłyszałem zbawienny dzwonek, informujący o zakończeniu lekcji. Tak! Wreszcie dom. A raczej dom mojego przyjaciela. Ważne, że w końcu uwolnię się z tych czterech murów.
- Zanim wyjdziecie, chcę wam powiedzieć, że dokładnie za tydzień planujemy wybrać się do laboratorium - tak blisko drzwi, a ta stara zołza musiała mnie zatrzymać. Odwróciłem się w stronę nauczycielki z zniesmaczoną miną.
- Do jakiego laboratorium? - zapytał się ktoś z tyłu. Ucisz się człowieku! Chcę już wyjść z budy! Ludzie, czy ja o wiele proszę?!
- Ten który jest oddalony od naszej szkoły kilkanaście kilometrów. Kierownik budynku wyraził zgodę, żebyśmy go zwiedzili i dowiedzieli się, jak robią różne doświadczenia, jak trenują małpy żeby zachowywały się jak ludzie i różne inne ciekawe rzeczy - oświadczyła, uśmiechając się szczerze. No cóż... Może to być dość... Interesująca wycieczka.
- Wszystko wyjaśnię wam jutro. Powiedzcie rodzicom, że kosztuje to pięćdziesiąt złotych. Możecie się rozejść - powiedziała pani Klimek, siadając ponownie przy biurku. Szczerze? To nie potrzebuję twojego pozwolenia na oddalenie się, stara szmatko. Nie jesteśmy w wojsku, pragnę przypomnieć! Jak już jesteśmy przy temacie nauczycieli, to pani Elżbieta Klimek nie dość, że uczy moją wspaniałą klasę, to jeszcze jest wychowawczynią! Żyć nie umierać...
     Zbiegłem po schodach na parter i odnalazłem swoją szafkę, wyjmując w między czasie kluczyk z kieszeni spodni. Ah... Moja szafeczka jest bardzo indywidualna. Obklejona z wierzchu jak i wewnątrz, moimi ulubionymi plakatami zespołów i niecenzuralnymi naklejkami za które już niejedno krotnie dostawałem burę od dyrekcji.
     Wyjąłem z jej wnętrza czarną bluzę z kapturem i zakluczyłem drzwiczki. Minęła już połowa Stycznia, która swoją drogą nie należała do najcieplejszych. Wszyscy czekali z utęsknieniem na luty, gdyż wtedy przypadają nam dwa tygodnie wolnego. Ah... Uwielbiam ten stan, kiedy wstaje w poniedziałek i uświadamiam sobie, że nie muszę zbierać swojej leniwej dupy z łóżka. Oceny na pierwszy semestr mam dosyć dobre, więc nie narzekam. Z matmy wyskoczyłem na tróje co w moim przypadku pociera się z fenomenem. Nie jestem orłem w przedmiotach ścisłych.
      Na dworze było chłodno, ale nie aż tak by zakładać czapki, szaliki i rękawiczki. Oparłem plecy o ścianę budynku, wzdychając głośno. Uniosłem głowę do góry, przyglądając się jak białe chmury kłębiły się na nieboskłonie, wędrując powoli w swoim ślimaczym tempie. Słońce zostało przysłonięte nie mając szansy wyściubić promienia. Wolałem niebo w tej ciemniejszej karnacji, kiedy było przesiane małymi świecącymi punkcikami, a księżyc roztaczał swój magiczny blask. Ogarniał mnie wtedy spokój i na swój sposób dziwne otępienie, pomieszane z euforią. Wyciągnąłem z kieszeni kurtki małe opakowanie papierosów, mając w zamiarze zanieczyścić jeszcze bardziej powietrze. Odpaliłem jednego i zdrowo się zaciągnąłem. Uśmiechnąłem się pod nosem, wypuszczając siwy dym nosem. Uwielbiam L&M, ale czerwonym Malboro nie pogardzę.
- Witaj synu łosia i samiczki - piękną chwile musiał zrujnować mój przyjaciel Darek, waląc głupim i staromodnym tekstem. Czegóż innego mógłbym się po nim spodziewać?
- Dłużej się nie dało, co? Ruchałeś jakąś laskę, że aż tak Ci zeszło wyjście ze szkoły? - warknąłem przydeptując glanem peta. Przeszliśmy na szkolny parking, a ja przy okazji zlustrowałem pięć motocykli, które zapewne należały do maturzystów.
- Żal aż dupę ściska, gdy widzę jaki zazdrosny jesteś - wsiedliśmy do Wątora samochodu marki Cadillac CTS-V. Powiem tak: piekielnie mocne Kombi. Pod maską Cadillaca pracuje doładowany kompresorem silnik V8 o pojemności 6,2 litra, który rozwija moc 564 km/h, a maksymalny moment obrotowy to 747 Nm. Auto, oprócz sportowego, ma też inne oblicze - przestrzeń bagażową o pojemności 1484 l. Ale co ja was będę zanudzał swoja wiedzą o samochodach. Darek uwielbia to co szybie, nowe i drogie. Taki już jest. Ja niestety oblałem kurs prawa jazdy aż cztery razy z rzędu, więc wole już nie chwytać za kółko.
- Tak, masz rację. Żałuje, że nie wykastrowali Cię wtedy kiedy mieli na to jeszcze czas.



 ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥


Pod dom Darka zajechaliśmy mniej więcej o siedemnastej. Ten idiota musiał jeszcze kupić sobie torbę, którą wypatrzył w jednym z wystaw w sklepie. Z nim jest czasami gorzej niż ze mną!
- To co robimy? - zapytał, gdy nasze dupska klapnęły na łóżku w jego pokoju. Pomieszczenie pomalowane było w kolorze jasnej żółci i poobklejane plakatami zespołów takich jak: Rammstein, Skillet, LM.C, B.R.O, 30 seconds to Mars, Black Veil Brides itd. Wielki telewizor wisiał na ścianie naprzeciw posłania. Ogółem, to Darek posiadał wszystko, czego potrzebuje zwykły nastolatek w swoim wyposarzeniu pokoju.
- Wymyśl - sięgnąłem po gitarę stojącą obok łóżka. Wzroki panterki na pudłu rezonansowym wyglądały dość... Interesująco. Rozpocząłem grać piosenkę, którą nauczyłem się w zeszłym tygodniu. Wydrukowałem akordy i ćwiczyłem. W ten oto sposób potrafię ją już całą na pamięć, jednakże wole ćwiczyć by dojść do perfekcji.
- Piraci z Karaibów? - zadał pytanie wchodząc do pokoju. W jednej ręce trzymał dużą butle coca-coli, a w drugiej Chipsy Max i szklanki. Kiedy on wyszedł?
- Zgadłeś. Oglądamy coś? - odłożyłem gitarę na swoje miejsce i szybkim ruchem zabrałem z opakowania garść chipsów.
- Ej! Złodzieju! Bo pozwę Cię za kradzież moich chipsów - powiedział rozbawiony, odkładając wszystko na biurko i ruszył w stronę telewizora w poszukiwaniu jakiegoś filmu.
- Tak. Tak. Oczywiście.



♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥


Próg swojego domu przekroczyłem o jedenastej w nocy. Cudownie, prawda? Starałem się wszystko robić jak najciszej, by nie zbudzić ojca. Nie chce kolejnej awantury.
     Ściągnąłem swoje glany, kładąc je na półce. Niech to jasna cholera trafi i krew nagła zaleje! Wszystko mnie boli! Dosłownie! Wątor wymyślił, żeby zjeżdżać z materacu po schodach. Dziecinny pomysł każdy to przyzna. I każdy normalny człowiek by się na to nie zgodził. A ja co zrobiłem? Przystałem na jego propozycje! I nie skończyło się to dla mnie najlepiej. Materac został sobie wygodnie u góry, a ja pierdolnąłem po dwudziestu schodach w dół, rozkładając się jak żaba przed drzwiami wejściowymi. Pech chciał, że ojciec Darka wszedł w tamtym momencie do domu i nadepnął na mnie. Cóż... Skończyło się to rechotem Wątora i jego taty. Właśnie jedyną rzeczą jaką zazdroszczę przyjacielowi, jest dom pełen miłości i ciepła. Mój ojciec jest chujem, który po śmierci matki zaczął traktować mnie jak człowieka niższego pokroju. Nic innego nie robi, prócz wyzywania mnie, wyrywania nowych panienek i pracowania długimi godzinami. Moje życie jest do dupy, prościej mówiąc.
       Stojąc pod prysznicem, przymknąłem oczy z rozkoszy. Krople wody muskały moja skórę, rozluźniając i powodując, że całe napięcie uleciało. Odprężyłem się namydlając całe ciało. Lubicie długie kąpiele? Ja wprost za nimi przepadam. Sprawiają, że czuje się wspaniale. Mogę wtedy również rozmyślać na wiele tematów i wyobrażać sobie rzeczy na które inni ludzie... Po prostu nigdy nie wpadną. Teraz jednak nie mogłem sobie na to pozwolić. Jestem strasznie zmęczony, co czuje w całym ciele. Powiem wam coś w tajemnicy. Tylko gęba na kłódkę, bo powyrywam włosy. Mam dziewiętnaście lat, ale w moim łóżku nadal leży misiek. Śpię z nim i nie mam zamiaru zaprzestać. Dlaczego? Maskotkę dostałem od mamy, gdy skończyłem dziewięć lat, razem z naszyjnikiem. Są to dwie rzeczy z którymi się nigdy nie rozstaje i tak pozostanie. Jedyne pamiątki po niej, nie licząc zdjęć. Tęsknie za nią... Ale śmierć nadchodzi niespodziewanie i zabiera osoby, które są naszemu sercu bardzo bliskie.
     Leżałem już w łóżku, wpatrując się tempo w sufit. Oczy mnie piekły ze zmęczenia, więc postanowiłem ulżyć im w cierpieniu. Ułożyłem się wygodnie na boku, zamykając oczy. Przypomniałem sobie o wycieczce o której pieprzyła Klimek. Hmmm... Jutro powiem ojcu, że ma mi dać pięć dych. Ziewnąłem i w tym momencie coś zawibrowało pod poduchą. To pewnie mój telefon. Zawsze go tam trzymam. Tylko, że kto do jasnej Anielki się do mnie dobija? Wyświetlacz komórki oślepił mnie przez krótka chwilę, jednak zdołałem zarejestrować, że dostałem SMS-a. Włączyłem i odczytałem następującą wiadomość:
"Buziaczek w pysia, dla mojego misia, śpij sobie słodko Ty moja maskotko, kilka pieszczoszek przesyła twój kotek <333 I ♥ YOU <333 Kocham Cię i erotycznych snów życzę. Ze mną w roli głównej oczywiście ;***"
Ja pierdole. Darek, przysięgam, że cię kiedyś zabije idioto. Niestety, za bardzo go kocham, więc tylko na groźbach się skończy. Tylko nie myślcie sobie, że nas coś łączy poza przyjaźnią. Co to, to nie! Po prostu zawsze piszemy sobie tego typu SMS-y. Jest coś w tym złego? Chyba nie.
"Oh <3 Ja również Ci życzę erotycznych snów ;* Obym był uke XD Słoneczko ty moje ja już lulu idę ;** Widzimy się jutro kotek, ciał ;***<333"
Haha! Tak wiem. Jesteśmy niedojebani. Ale wiecie: Od narodzin, aż do śmierci ,pozytywnie pierdolnięci! - nasze małe motto życiowe.  Schowałem telefon z powrotem pod poduchę i zasnąłem.




♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥


Oto pierwszy rozdział opowiadania "Anioł". Drugi ukaże się dopiero wtedy, gdy skończę "sekrety miłości" albo jak mnie weźmie wena XD Proszę o skomentowanie, ponieważ chcę wiedzieć, że ktoś to co ja piszę czyta. Opinia jest ważna. Zostawcie chociaż po sobie ślad, że przeczytaliście.
Pozdrawiam ;*

3 komentarze:

  1. Fajnie się zaczyna, a ja odnalazłam motto życiowe ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem tak: Zapowiada się perełka.
    Chociaż daleko "Aniołowi" do barokowego szyku francuskich salonów.
    Tak ma być, za to daję Ci mentalny Uścisk Dłoni Prezesa.
    Stylizacja jest ciekawa.
    Dobra, czas na kilka słów krytyki. Wulgaryzmów i slangu może trochę jak na mój gust zbyt dużo. Ta moja wewnętrzna Panienka Z Dobrego Domu w akcie protestu okłada mój płat czołowy koronkową parasolką. Pewnie, klimat Zepsutej Młodzieży. Rozumiem. Mimo to, coś te jego przemyślenia szeleszczą papierem. Może trochę zbyt dużo podkreślenia buntu? Sama nie umiem tego określić.
    Kłaniam się w pas!

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem tak: Zapowiada się perełka.
    Chociaż daleko "Aniołowi" do barokowego szyku francuskich salonów.
    Tak ma być, za to daję Ci mentalny Uścisk Dłoni Prezesa.
    Stylizacja jest ciekawa.
    Dobra, czas na kilka słów krytyki. Wulgaryzmów i slangu może trochę jak na mój gust zbyt dużo. Ta moja wewnętrzna Panienka Z Dobrego Domu w akcie protestu okłada mój płat czołowy koronkową parasolką. Pewnie, klimat Zepsutej Młodzieży. Rozumiem. Mimo to, coś te jego przemyślenia szeleszczą papierem. Może trochę zbyt dużo podkreślenia buntu? Sama nie umiem tego określić.
    Kłaniam się w pas!

    OdpowiedzUsuń