środa, 19 sierpnia 2015

Zaklęci w czasie - 1 - Cudowna niespodzianka

Andy


Na dworze słońce hulało w najlepsze, męcząc termometry i podnosząc ich czerwony wskaźnik do trzydziestu ośmiu stopni Celsjusza. Niebo miało barwę idealnego błękitu i żadna nieproszona, kłębiasta chmura nie miała odwagi zakłócić piękna jakim się odznaczał w dzisiejszy dzień nieboskłon. I wszystko było by idealnie, gdyby nie fakt, iż jest już dwudziesty czwarty sierpnia i dokładnie za tydzień rozpoczyna się kolejny makabrycznie nudny rok szkolny. Żyć nie umierać, prawda?
- Andrej? Chyba spodobałeś się tamtemu kolesiowi znad przeciwka - Pejic nie zastanawiając się długo, zerknął na przeciwległą ławkę zajmowaną przez pięciu przystojnych studentów. Jeden z nich, brunet o niebieskich tęczówkach, uważnie lustrował sylwetkę blondyna, a w jego oczach czaiło się pragnienie. Ha, cóż się dziwić, gdy ma się do czynienia z tak seksownym mężczyzną jakim był Andrej? Co prawda jego androgeniczna uroda czasami zmylała ludzi co do jego płci, ale nawet heteroseksualny mężczyzna potrafi go podrywać mając już tę świadomość, że jest facetem. I jego przyjaciele w dalszym ciągu się dziwią, dlaczego jest takim narcystycznym dupkiem...
    Prychnął pod nosem i powrócił do pisania SMS-a na komórce.
- Nie dla psa kiełbasa - skomentował, zarzucając nogę na nogę. Jenny zerknęła na swojego przyjaciela i dochodząc kolejny raz do wniosku, że Pejic jest typem człowieka, którego nigdy nie zrozumie, powróciła do picia swojego soczku w kartoniku. Jakże teraz pragnęła by z nieba spadł orzeźwiający deszcz. Lubiła lato, nie tylko ze względu, że w tym okresie zaczynają są wakacje, ale również dlatego, iż wtedy ulicami Miami dziewczyny potrafiły chodzić w krótkich shortach i staniku. I jak tutaj nie kochać tej pory roku?
- Idziemy nad tą rzeczkę co wczoraj? I tak nie mamy nic innego do roboty - wyrzuciła pusty kartonik do śmierci. Do wyjścia z parku zmierzały trzy dziewczyny z mokrymi włosami rozmawiając o czymś zawzięcie. Najwyższa z nich była ubrana jedynie w strój kąpielowy, a majtki ledwo zasłaniały jej kształtny tyłeczek. Najprawdopodobniej wracały z pobliskiego otwartego basenu umiejscowionego obok parku. Jenny wraz z studentami odprowadziła dziewczyny wzrokiem.
- Uważaj, bo się obślinisz. Dobra, możemy iść - wstał z ławki i schował komórkę do swoich obcisłych, dżinsowych krótkich spodenek. Biała koszulka na ramiączkach nachodziła mu za biodra i zakrywała czarny pasek od spodenek. Przeczesał palcami swoje zadbane blond włosy i założył na nos czarne okulary przeciwsłoneczne.
- Nie ślinie się! Idiota - warknęła i uderzyła go lekko w ramię. Poprawiła swoją czapkę z daszkiem i ruszyła w stronę z której wracały dziewczyny w bikini.
- Tsa... - mruknął niemrawo i ruszyli.


Na miejsce doszli w dziesięć minut i pierwsze co zrobili, to wbiegli z rozpędu do rzeki rozchlapując wokół siebie kropelki cieczy. Jenny roześmiała się głośno, gdy Pejic poślizgnął się na kamieniu i wpadł tyłkiem do wody, mocząc swoje spodenki, trochę koszulki i końcówki włosów.
- No kurwa bardzo śmieszne - warknął by po chwili samemu roześmiać się krystalicznie czystym głosem. Podniósł się do pozycji pionowej i wyszedł z rzeczki. Ściągnął doszczętnie przemoknięte spodenki i zaczął je wyciskać. Nie miał się czego wstydzić. Takie nogi jakie on sobie "wyhodował" tylko ze świecą szukać.
    W tym momencie podeszli do nich ci sami studenci, którzy sąsiadowali z nimi w parku.
- Ładny masz tyłek, mała - odezwał się jeden z nich. Mimo, iż był najniższy z całej tej paczki, urodą i muskulaturą nadrabiał sobie ubytek paru centymetrów. Andrej spojrzał na niego sceptycznym wzrokiem, zakładając pasmo włosów za ucho.
- Jestem facetem - prychnął rozbawiony i usłyszał jak Parker, która właśnie do niego podeszła, dławi swój wybuch śmiechu. Kurdupel zrobił zdziwioną minę i zerknął na swoich towarzyszy. Brunet, który jeszcze niedawno miał ochotę przelecieć Pejica samym spojrzeniem, skrzywił się jakby wdepnął w gówno.
- Pewnie pedał, a to jego fagas. Spieprzajmy stąd.
- Jestem dziewczyną, głupi dupku!
- Jak mnie nazwałaś babochłopie? - krzyknął zdenerwowany, podchodząc do nastolatki. Ta w odpowiedzi fuknęła jak rozjuszona kotka.
- Dupkiem, arogancki świrze. Doskonale wiem, że chciałbyś wyruchać tyłek Andreja!
- Nie jestem pedałem!
- Nie musisz być pedałem by chcieć zamoczyć. Nie od dziś wiadomo, że Andrej ma seksowny tyłek, ale cóż... Nie dla psa kiełbasa, ptysiu - zacmokała zdegustowana i nie przejmując się ciskającym w nią sztylety Pejicem, pociągnęła go za rękę. Biedaczysko nie zdążyło nawet wciągnąć na swoje długie nogi spodenek!
- Jenny, czekaj do kurwy!
- No - zatrzymała się i pozwoliła blondynowi ubrać swoje mokre gatki.
- Muszę iść do domu. Chcę wziąć prysznic i się przebrać - poinformował, jak na razie nie komentując zachowania jakie zaprezentowała przyjaciółka przed tamtymi studentami.
- To chodź...

*~~*~~*
Trzaśnięcie frontowych drzwi, upewniło domowników, że przyszedł trzeci, a zarazem ostatni współlokator do domu. Odłożyli karty na stół i spojrzeli w stronę wejścia do salonu. Po kilku sekundach w przejściu stanął wysoki, wytatuowany mężczyzna, uśmiechnięty od ucha do ucha. Oczy mieniły się iskierkami szczęścia, wysyłając pozytywną energię w stronę dwójki przyjaciół. Szybko podbiegł do sofy i usiadł obok Georga.
- Zgadnijcie, co załatwiłem! - krzyknął entuzjastycznie, wręcz podskakując w miejscu. Boleyn parsknął śmiechem i spojrzał na Friede. Dziewczyna podniosła brwi na wysokość swojej krótko ściętej grzywki spoglądając na Andrewa jak na debila.
- Numer od dziwka? - zapytała, siadając na podłodze po turecku.
- Dziwka?
- Dla Friedy tak nazywa się męska odmiana prostytutki. Nie wnikaj, serio - zaśmiał się i pocałował swojego chłopaka w usta.
- Mhm, nie potrzebuje dziwek. Mam ciebie skarbie - powiedział uśmiechając się czarująco. Pogłaskał szatyna po policzku, ponownie wbijając się w ponętne wargi chłopaka.
     Rose obserwowała parę z rosnącym znudzeniem. Andrew oraz George byli parą już od pełnych dwóch lat, jednak z każdym dniem ich miłość rozkwitała na nowo. Cieszyła się ich szczęściem... ALE ILE MOŻNA?!
- Andy... To zabrzmiało jakby Georg był twoim dziwkiem - podzieliła się swoim zdaniem, tym samym przerywając pocałunek mężczyzn. Odkleili się od siebie z lekkim oporem i spojrzeli na dziewczynę.
- Ale nie jest moim dziwkiem. Jest moim partnerem.
- Skończmy temat dziwek. Co chciałeś nam przekazać? - zapytał Boleyn, ucinając bezsensowną rozmowę. Sięgnął po karty i zaczął je składać.
- Zdobyłem bilety do Włoch! - krzyknął radośnie, wymachując pięcioma papierkami. Frieda zakrztusiła się colą, którą właśnie przełykała, a George spojrzał na niego doszczętnie wcięty.
- Przepraszam, ale... ŻE CO KURWA?! - dziewczyna aż wstała z ziemi i mierzyła Biersacka wzrokiem bazyliszka. Biedny chłopak skulił się w sobie, odwracając się w stronę dalej zszokowanego Georga.
- Ale... Że źle? - zapytał szeptem i przęknął ślinę. Dziewczyna nie przedstawiała swoją postawą, by była zadowolona z faktu, że ostatni tydzień kalendarzowego lata spędzi we Włoszech.
- Oczywiście, że nie! Frieda nie potrafi przyswoić sobie tych informacji. Trybiki jej świrują. Skarbie, to wspaniale! Zawsze chciałem zwiedzić cały Rzym! - ucieszył się Boleyn, wybudzając z transu zaskoczenia. Przytulił kochanka, niesamowicie szczęśliwy z takiej niespodzianki.
- Wiem. To taki prezent między innymi dla ciebie, ale wolałem zabrać wszystkich. Jeszcze te babsztyle by mnie napadły którejś nocy - mruknął Andrew, wtulając się w ciepłe ramiona partnera i puszczając oczko kobiecie. Ta z kolei prychnęła rozbawiona i chwyciła pudełko z kartami z zamiarem schowania ich do komody.
- A żebyś wiedział. Andrej by nam pomógł! - zastrzegła, zamykając szufladę.- Ale dziękuję, że jednak o wszystkich pomyślałeś. Będzie cudownie. We Włoszech są takie ciasteczka, że głowa mała! - zaśmiała się, a para siedząca na kanapie, zawtórowała przyjaciółce.
- Tak swoją drogą, to wypadałoby zadzwonić do Jenny i Andreja - zauważył George i upił łyka coli Friedy. Dziewczyna widząc to, trzepnęła go w dłoń, gdy odłożył szklankę na stolik.
- Kup sobie! I lepiej im powiedzieć to jutro. Dzisiaj mieli iść razem nad rzeczkę, a później na basen. Co jak co, ale nie chce iść widzieć na drugi dzień w kostnicy - odparła, układając się wygodnie w pozycji leżącej na miękkim białym dywanie w ich wspólnym salonie. Westchnęła głośno i przymknęła oczy.
     Andrew rzucił jej krótkie spojrzenie i korzystając z okazji, że nic nie widzi, chwycił kochanka za biodra i przyciągnął do siebie, wbijając się w malinowe usteczka. Już dawno doszedł do wniosku, że było one stworzone do namiętnego całowania. Ewentualnie do robienia nieziemskiego loda, każdego poranka. Odsunął się na niewielką odległość, spoglądając w piękne oczy kochanka. Uśmiechnął się w jego stronę i nie mówiąc nawet słówka, wyprowadził z pomieszczenia, zmierzając do ich sypialni.
     Frieda zaalarmowana cichymi krokami, podniosła powieki i zerknęła w stronę kanapy. Pusta. Mruknęła coś pod nosem o "zniewieściałych pedałach" i wstała z dywanu, poprawiając purpurową spódniczkę. Chwyciła szklankę, dopijając resztki coli, jakie łaskawie zostawił jej Georg i ruszyła do kuchni. Po drodze jeszcze napisała SMA-a do Jenny, żeby jutro przyszła z Andrejem o dwunastej do ich domu. Wsadziła szklankę do zmywarki i w tym samym momencie, gdy zamknęła drzwiczki od urządzenia, do jej uszu dobiegł głośny jęk przyjemności.
- Kurwa, znowu się zaczyna - warknęła zniesmaczona i czym prędzej popędziła do korytarza, by ubrać buty. Na pewno nie wytrzyma kolejnej godziny na wysłuchiwaniu gejowskiego seksu.
*~~*~~*
Słońce otulało swoimi promieniami cały Nowy York. Drażniło oczy i denerwowało równie mocno, jak poprzedniego dnia. Tym razem jednak temperatura podskoczyła do czterdziestu stopni, czym mieszkańcy nie byli uradowani. Wręcz sfrustrowani falą upałów, które przybyły w regiony Ameryki. Ale czy wszyscy narzekali? Oczywiście, że nie! Dom bądź kąty cienia są błogosławieństwem dla szczęściarzy, którzy nie muszą wychodzić tego dnia na miasto. Jednak nic nie równa się z seksem o poranku...
- Ah, Andrew! - krzyknął George, palce mocno zaciskając na śnieżnobiałej pościeli. Oddychał nierównomiernie, postękując mrukliwie, gdy penis jego partnera wbił się mocniej w jego ciasne wnętrze, celnie uderzając w prostatę.
- Mocniej? - wymruczał kochankowi do ucha, wprawiając biodra w szybszy ruch i mocniejsze uderzenia o jędrne pośladki chłopaka. Przymknął oczy, gdy mięśnie Georga ścisnęły w obwodzie jego męskość. Stęknął głośniej, łapiąc w mocniejszym uścisku biodra ukochanego. Uwielbiał seks z samego rana. Czuł się później zrelaksowany i odprężony do tego stopnia, że nie odmówiłby sobie również seksu na wieczór. Same korzyści.
     Boleyn wgryzł się w poduszkę, jęcząc rozkosznie. Całe jego ciało było jednym, wielkim rozgrzanym piecem. Przyjmował w swoje wnętrze dziewiętnaście centymetrów mięcha i bynajmniej mu to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Od zawsze gustował w większych i dłuższych od siebie. A Andy... Był idealny pod każdym względem. Czuł się jak w niebie i w życiu prywatnym i w życiu łóżkowym.
- Tak! - wystękał, nadstawiając się bardziej. Biersack raz za razem masował swoją główką jego prostatę, doprowadzając Georga, a raczej jego krtań do boleści.
- Skarbie... Dojdź dla mnie. Chcę czuć jak twoja szpara zaciska się na moim kutasie - wyszeptał kusząco do ucha ukochanego, nadając swoim biodrom wręcz karne tempo. Kochał świntuszyć w łóżku, a Boleyn nie miał ku temu żadnych obiekcji. Georg sam czasem podniecał go wulgarnymi, a zarazem podniecającymi słowami.
- Ah... A... Andy... Ja... Mmmm... Dochodzeeeee - ostatnia samogłoska zamieniła się głośny jęk, gdy trysnął na pościel białą substancją. Kręgi odbytu zakleściły dziko poruszającego się penisa, doprowadzając tym samym do orgazmu drugiego mężczyznę.
     Dopychał biodra do końca, przesuwając na pościeli drugie ciało, które teraz wierzgało pod nim, wijąc się jak wąż i ocierając męskością o poduszki. Przymknął oczy, mrucząc gardłowo. Potrzebował spełnienia. Co z tego, że przeżył je zaledwie kilka godzin temu?
- I jak? Prysznic i śniadanko? - zapytał, głaszcząc kochanka po plecach. George leżał rozłożony na łóżku plackiem, więc zerknął kątem oka na Andrewa.
- Tak. Przyda się. Pościel trzeba wyprać - stwierdził i z ociąganiem podniósł się z posłania. W ślad za nim poszedł Biersack, który jeszcze wygrzebał z szafy parę czarnych dżinsów i bokserki. Boleyn ściągnął brudną poszewkę i nie przejmując się swoją nagością, wszedł do łazienki.
- To wsadź do kosza. Jaki kolor spodni dzisiaj wybierasz?
- Czerwone spodenki! - odkrzyknął, wrzucając pościel do kosza na brudy. Otworzył kabinę prysznicową i puścił letnią wodę. Westchnął cichutko. Tego potrzebował. Jego ciało zadrżało, poczuwszy męskie dłonie na swoich biodrach.
- Bokserki wybrałem niebieskie, a koszulkę białą z nadrukiem czarnej pandy, księżniczko - posmyrał go nosem po szyi, ciesząc się, że chłopak w dalszym ciągu pachnie seksem. Dwudziestolatek zaśmiał się, szturchając mężczyznę w bok.
- Ty naprawdę jesteś niemożliwy. Myjmy się i schodźmy na dół.
     Tak też zrobili. Ubrali się i zeszli do kuchni, przeczuwając, że Frieda już w niej jest, popijając kawę z mlekiem. Jakież było ich zdziwienia, gdy poza dziewczyną w pomieszczeniu zastali również dwie dodatkowe osoby.
- George, skarbie. Rozkosznie jęczysz, ale pół tonu ciszej. Te ściany nie są z żelaza - zaśmiał się wrednie blondyn siedzący na blacie kuchennym, tuż obok kuchenki. Bawił się jabłkiem, którego nawet nie skosztował.
- A twoja dupa Andrej, nie ze szkła, by jej nie móc kopnąć - odgryzł się Boleyn i usiadł obok Friedy, która spokojnie popijała rozpuszczalną kawę, przeglądając jakiś kobiecy magazyn. Jenny westchnęła teatralnie, szperając w lodówce, a Andy również usiadł przy drewnianym stole, sześcioosobowym.
- Ale jest delikatna - wyjaśnił i spiął swoje długie włosy w kucyka. W tym samym momencie Rose pisnęła ucieszona i spojrzała na Pejica z iskrzącymi oczkami.
- Znalazłam informacje, jak najlepiej pielęgnować długie włosy! - Andrej jak siedział na blacie, tak teraz z niego zeskoczył i szybko podbiegł do dziewczyny, siadając na jej kolanach.
- Cudnie! - krzyknął entuzjastycznie, czytając zamieszczone porady w gazecie. Jenny wybuchła śmiechem, zapominając o swojej kiełbasie, którą zajadała, a Andrew z Georgiem wpatrywali się w dwójkę przyjaciół jak w dzikie zwierzątko, które weszło im do łóżka.
- Andrej, słodko wyglądasz na kolanach Friedy! - zarechotała Parker. Wgryzła  się zaraz jednak w kawałek kiełbasy, nie chcąc by się zmarnowała. Andrej uniósł swoje chłodne spojrzenie,  by napotkać szare i brązowe oczy na swojej drodze.
- Czego się tak gapicie? - warknął nieprzyjemnie, usadawiając się wygodniej na kolanach dziewczyny, która nie protestowała, pochłonięta całkowicie w informacje, jakie podawała gazeta.
- No bo...
- No bo co? Jak wy się pieprzycie w miejscach publicznych, to jest dobrze, tak? Frieda jest wygoda.
- Nasz dom, powtarzam NASZ! Nie jest miejscem publicznym! - krzyknął oburzony Georg, uderzając otwartą dłonią o stół. Jenny nie przejęła się za specjalnie rozmową przyjaciół. Wsadziła w zęby kiełbasę i chwytając szklankę oraz sok pomarańczowy, wyszła z kuchni, podążając do salonu.
- Nie chodzi mi o dom. Tutaj możecie się pieprzyć do woli, ale...
- Ale nie za głośno, bo ja tutaj też mieszkam, ćwierć mózgi! - wtrąciła swoje zdanie Frieda, powracając do czytania. Andrej fuknął na dziewczynę, poirytowany, że ktoś mu przerywa. Rose jednak pokazała mu środkowego palca, dalej mając oczy utkwione w gazetę. Pejic mruknął coś o "zniewieściałych sukach" i dokończył zdanie.
- Ale ostatnio bzykaliście się w moim samochodzie! A nawet kurwa w toalecie w teatrze!
- Spektakl był nudny - powiedział spokojnie Andy, jakby ich seks w tamtym dniu był co najmniej normalnym zjawiskiem. George za to zacisnął usta w wąską linię, bawiąc się łyżeczką z cukierniczki.
- Nudny?! Dobra. Spoko. Ale nie pieprzcie się w moim samochodzie! - krzyknął wkurwiony Andrej, cały czerwony na twarzy. Zabawnie kolor policzków kontrastował z blond włosami i jego jasną karnacją.
- Zamknąć pyski! Ja tu kurwa oglądam! - dobiegł do nich krzyk Jenny z salonu.
- A ja czytam! - dodała swoje trzy grosze Frieda. Andrew westchnął głośno, nagle o czymś sobie przypominając.
- Jenny chodź tu na chwilę! Ważna sprawa! - odkrzyknął, zakładając nogę na nogę. Boleyn wiedząc o co chodzi odłożył łyżeczkę i położył dłonie na blacie stołu, a Andrej spojrzał na czarnowłosego czujniej. Po chwili do kuchni wparowała Parker z grobową miną. W lewej ręce dzierżyła sok pomarańczowy, zaś w prawej kubek, który wrzuciła do zlewu. Oparła się tyłkiem o kuchenkę i odkręciła zakrętkę.
- Oby to było coś ważnego. Oglądam powtórkę meczu Niemcy-Hiszpania - przekazała i napiła się z kartonu. Frieda natychmiast oderwała się od gazety i spojrzała na przyjaciółkę wrogo.
- Masz szklankę.
- Jest w zlewie.
- To ją wyjmij.
- To mi wyjmij.
- Stoisz obok.
- A ty dalej.
- Zamknijcie się - mruknął Andrej i wstał z kolan Rose, podchodząc do Jenny. Sam wziął od niej karton i sam wziął sporego łyka. George się zaśmiał, a Rose warknęła pod nosem niecenzuralne słowa.
- Dobra, dobra. Opanujcie się. Andrej... Jenny... Chcę wam coś ważnego powiedzieć... - Andy udał skupienie, spoglądając na wszystkich obecnych.
- W ciąży jesteś? - zaśmiała się Parker, odkładając sok do lodówki. George zaśmiał się głośno, a Frieda podskoczyła na krześle, łapiąc się teatralnie rękami w miejsce serca.
- W ciąży?! Jak już, to Georg musi być w ciąży. To on daje dupy - zarechotał wrednie blond włosy mężczyzna, a Jenny mu zawtórowała, czym wprawili Georga w zażenowanie. Andrew widząc reakcje ukochanego, złapał go za rękę i pociągnął do siebie, sadowiąc go na swoich kolanach.
- Zamknijcie się. Chcę wam powiedzieć, że jedziemy do Włoch. Dokładnie, to jutro wieczorem mamy samolot - wyjaśnił, głaszcząc swojego partnera delikatnie po plecach. Ten wtulił się w niego mocno i ułożył głowę na ramieniu. W kuchni zapadła cisza, którą przerwał pisk Andreja.
- O boże! Do Włoch?! Czy wy wiecie jakie są tam ciacha?! O kurwa! - Pejic w tym momencie przedstawiał obraz kobiety, która dowiedziała się, że może wydać tysiąc złotych w swoim ulubionym sklepie. Frieda zrezygnowana zamknęła gazetę, wiedząc, że dzisiaj na pewno nie dokończy magazynu. Zwłaszcza, gdy Andrejowi włączył się syndrom "wkurwiająca kobieta z okresem".
- Dla mnie spoko. Gdzie dokładnie? - zapytała Jenny, uśmiechając się delikatnie. Przyglądała się jak Pejic skacze po kuchni, ani na chwile nie słabnąć.
- Rzym - odparł i chwycił brodę Georga, całując go niespodziewanie, delikatnie w usta.
- Na pewno zwiedzamy Koloseum! To było moim marzeniem! - znów zaczął krzyczeć podekscytowany, tym razem nikt nie zwracał na Pejica uwagi. Każdy był pochłonięty w swoich myślach. Ostatni tydzień sierpnia spędzić w Europie, zwiedzając cały Rzym? Nie mogli lepiej wymarzyć.
C.D.N
*~~*~~*
Przedstawiam wam pierwszy rozdział opowiadania "Zaklęci w czasie". Podoba się? Proszę napisać komentarz! Nawet nie wiecie jak wiele dają mi radości i pchają do pisania dwa razy szybciej. Witam również nowych czytelników! Cieszę się, że zostawiliście po sobie ślad ^^ Ah... życzę miłego roku szkolnego!
Pozdrawiam ~

3 komentarze:

  1. Hmm..?
    Początek... Zapowiada się obiecująco... Nie mogę się doczekać, aż cofną się w czasie... I, cóż chyba tych Spartańskich tekstów również.... Nie wiem kto napisał "Spartakusa", ale wiem, ze jego teksty powalają nawet nasze...
    A wracając do opowiadania... To moim faworytem jest Andy... I wiesz jak tak na niego patrze to troszkę przypomina mojego Philip'a? Jak sądzisz? Oczywiście to zdjęcie co wstawiłaś w poście...
    Dużo Veny...
    Pozdrowionka:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Początek obiecujący, ale zastanawia mnie z kim będzie Andrej? Szczerze nigdy nie miałam styczności z Spartakusem (to serial tak?), więc będę miała braki w wiedzy :(. No nic i bez tego sobie poradzę ;).
    Weny życzę :*
    ~Eleila

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest super.

    Podobają mi się charaktery bohaterów - są od siebie bardzo różni, ale w niektórych sytuacjach reagują tak samo.

    ,,Frieda zrezygnowana zamknęła gazetę, wiedząc, że dzisiaj na pewno nie dokończy magazynu. Zwłaszcza, gdy Andrejowi włączył się syndrom "wkurwiająca kobieta z okresem"." - genialne, po prostu genialne.

    love. ♡
    Infinity ∞

    P.S.: Uwielbiam to twoje ,,C.D.N" :D

    OdpowiedzUsuń