środa, 26 sierpnia 2015

Zaklęci w czasie - 2 - Podróż

 
Andrej
Stukot obcasów o drewniane panele roznosił się po całym domu, tworząc symfonię jednostajnych dźwięków. Kobieta w krótkich dżinsowych spodenkach oraz kolorowej koszulce z motywem tęczy, przechodziła z torby do szafy, pakując wszystkie niezbędne ubrania. Nie rozpraszało jej spojrzenie jej przyjaciółki, która siedziała na kanapie podrzucając mała niebieską piłeczkę i obserwowała ją ze skupieniem.
- Powiedz mi coś... Po kiego chuja nosisz obcasy? Bo tego nie potrafię zrozumieć - przyznała Jenny, podnosząc prawą brew do góry, pod linię swojej grzywki. Kobieta  do której pytanie zostało skierowane, ułożyła do walizki spodnie i odwróciła się z marsową miną do rozmówczyni.
- Te buty są nowe! Muszę je rozchodzić, bo nie mam zamiaru utykać w Rzymie! Muszę się świetnie prezentować przed mężczyznami. Z resztą... Ty tego nie zrozumiesz - machnęła dłonią z lekceważeniem i powróciła do zajęcia sprzed kilku sekund. Nastolatka zrobiła wyjątkowo głupią minę rozważając, czy Frieda aby na pewno ma dobrze poukładane w głowie. Bo w torbie bez wątpienia.
- Tak... Jestem kobietą... Do tego lesbijką. Masz rację, nie rozumiem kobiet - odparła sarkastycznie Jenny, kręcąc z politowaniem głową.
     Frieda przeszła do łazienki i odszukała wzrokiem swoją kosmetyczkę. Gdy tylko wzięła poranny prysznic i nałożyła makijaż, wszystko spakowała do fioletowej, małej torebki. Złapała za czarne sznureczki i wyszła z pomieszczenia, kierując się do walizki.
- Jesteś kobietą. Ale czy chodzisz w obcasach? Czy ubierasz sukienki i malujesz się? Nie. Więc nie możesz zrozumieć, dlaczego mam takie sentymentalne podejście do obcasów - odpowiedziała rzeczowych tonem, patrząc na Parker jak profesor Brown, który uczy filozofii na jej uczelni.
- Nie noszę obcasów, bo to beznadziejne. Sukienki... Nie mój styl, a makijaż niszczy skórę. Później baby żalą się jakie to one są pomarszczone i brzydkie w wieku czterdziestu, a nawet trzydziestu lat, a faceci przystojni jak na swoje lata. Dziwisz się? Jeżeli używają tych syfów, to powinny znać późniejsze konsekwencje - mówiła podniesionym głosem, wymachując rękami na wszystkie strony. Niebieska piłeczka upadła na ziemię i potoczyła w kąt pokoju.
- Dobra, dobra. Nie podniecaj się tak - Rose położyła dłonie na ramionach przyjaciółki, uspokajając jej chwilowy wybuch ekscytacji. Jenny należała do osób, które uwielbiają wygłaszać swoje zdanie w najbardziej barwny sposób. Bardzo często urozmaicała nawet swoje historię, tworząc inną rzeczywistość. Jednakże, gdy mogła wypowiedzieć się na temat, który był według niej bardzo ważny i pouczający dla innych słuchaczy, starała się by przemowa nabierała rumianego kolorytu.
     Parker zamrugała oczami i westchnęła cicho. Bez ostrzeżenia wtuliła się w ramiona farbowanej blondynki, kładąc głowę w zagłębieniu szyi przyjaciółki. Uwielbiała pieszczoty, działające na zasadzie przytulania, całowania w policzek i usta oraz głaskanie po włosach. Może nie wyglądała na uczuciową osobę... Ale w głębi serca była wrażliwą dziewczyną, czekającą na przyjście odpowiedniej kobiety. Kobiety, która nie zostawi jej, raniąc dogłębnie. Kobiety troskliwej i wyrozumiałem. A co najważniejsze... Kochającej jej wszystkie wady jak i zalety. Pozory mogą zamydlić oczy...
     Frieda w pierwszej chwili zaskoczona, nie odwzajemniła uścisku. Rzadko zdarzały się takie sytuacje między nią, a Jenny. Dlatego nie spodziewała się takiego kroku ze strony Parker. Szybko jednak oprzytomniała i objęła blondynkę, całując w czoło. Uśmiechnęła się delikatnie, głaszcząc przyjaciółkę po plecach.
- Już? - odsunęła się odrobinę, patrząc w ciemne oczy nastolatki.
- Tak. Pakuj się - mruknęła cicho i usiadła na łóżku dwudziestolatki. Czuła się lżej na sercu, wiedząc, że mimo różnych charakterów i licznych kłótni... Zawsze może liczyć na Friede. Przytulić i powiedzieć co leży jej na sercu. Jak... Siostrze.
     Rose pokiwała głową i w tym samym momencie przypomniała sobie o nowej empetrójce, która leżała w szafce. Szybko podeszła do biurka i wyjęła z wnętrza szuflady opakowanie z urządzeniem. Miała cichutką nadzieję, że nie rozwali jej szybko jak poprzedniej...
- Ah, w sam raz na lot! Nie będę słyszała paplania Georga z Andym - ucieszyła się i schowała nowo zakupiony sprzęt do swojej czerwonej torebki z przyszywkami metalowych jak i rockowych zespołów.
    Jenny zachichotała pod nosem na uwagę o "gołąbkach". Wyjęła telefon z kieszeni shortów i wystukała SMS-a do Andreja.
- Włączmy jakąś muzykę. Ta cisza w pokoju gołąbków... Staje się bardzo niepokojąca - Parker podeszła do wieży i wsadziła do odtwarzacza płytę Blood on the dance floor "Bad Blood".
- To jest to, co lubię - zaśmiała się Rose i wpakowała do walizki ostatnie rzeczy. Oparła dłonie na biodrach i wzięła głęboki wdech.- I teraz trzeba zapiąć to gówno.
     Jenny przeskoczyła kilka piosenek włączając "I Refuse to Sink" i odłożyła płytę na biurku. Spojrzała na walizkę przyjaciółki, kręcąc zdegustowana głową. Jadą tylko na tydzień, a ta napakowała ciuchów na miesiąc. Postanowiła jednak zostawić to bez komentarza. Telefon zawibrował w kieszeni, oznajmiając, że dostała nową wiadomość.
 
"Ja już jestem spakowany. A Frieda wciąż się zbiera? Powiedz jej, że i tak nie poderwie żadnego faceta. Zgarnę jej wszystkich sprzed nosa XD"
 
Zarechotała głośno, powodując, że Rose zaprzestała pracochłonnej czynności, która polegała na siłowaniu się z zamkiem od walizki. Podniosła brwi pod linie grzywki, wysyłając Jenny pytające spojrzenie. Ta z wrednym uśmieszkiem pokazała wiadomość od Andreja.
- O ten skurczysyn! Jeszcze zobaczymy! - krzyknęła, grożąc palcem, jakby Pejic mógł zobaczyć jej bojową minę i postawę.
- Na lotnisku do rozstrzygniecie.
 
"Coś mi mówi, że dostaniesz po dupie. I to dosłownie xP"
 
Odpisała i schowała komórkę z powrotem do kieszeni. Zlustrowała Friede uważnie, układając usta w zabawny dziubek.
- W obcasach lecisz? - zapytała, a Rose oniemiała popatrzyła na swoje stopy.
- Oh nie! Zapomniałam je spakować! - jęknęła zrozpaczona, siadając ciężko na krześle z miną umęczonej sprzątaczki.
- To spakujesz do jakiegoś plecaka. Tak też można. Idziemy do Andreja? Już się spakował - zaproponowała dziewczyna, wkładając dłonie do kieszeni.
- Nie. Wolę poleżeć i posłuchać. Przynajmniej na ten czas. Po Andreja podjedziemy - zdjęła buty i położyła głowę na miękkich poduszkach, uśmiechając się błogo.
     Parker mruknęła z aprobatą i usiadła w fotelu, wzrok wbijając w niebieską piłeczkę, leżącą w rogu pokoju.
 
*~~*~~*
 
- Daj, spakuje - Andy odebrał walizkę Andreja i ułożył ją obok pozostałych, zabezpieczając odpowiednim pasem.
- Jej, będzie cudnie! - zaśmiał się Pejic i wsiadł do białego Bentleya, zajmując miejsce na tyle z dziewczynami. George odwrócił się do nich z szerokim uśmiechem.
- Będzie zajebiście - poprawił przyjaciela, puszczając mu oczko. Słysząc, że Biersack zamknął bagażnik, usiadł normalnie, układając wygodniej nogi.
- Mamy na lotnisko jeszcze dwadzieścia minut. Nie liczę korków... Bo te pewnie będą, więc może to potrwać trochę dłużej - poinformował, zapinając pasy bezpieczeństwa. Poprawił jeszcze włosy, nim odpalił silnik, przez co naraził się na wredny komentarz ze strony Jenny. Nie przejął się tym jednak, puszczając uwagę mimo uszu i wycofał samochód z podjazdu Andreja.
- Uroki Nowego Jorku! - odparła Frieda i zaśmiała się głośno. Dzisiejszy dzień był jednym z lepszych, podobnie jak nastrój, który miała wyśmienity. Na twarzy gościł promienny uśmiech, a w oczach buchały fajerwerki szczęścia. Cała jej postawa napędzała innych ludzi, by i oni się uśmiechnęli.
- Ta - przyznał kobiecie racje kierowca i włączając migacz, skręcił w prawo. Zmienił biegi i przycisnął pedał gazu.
     Jenny spoglądała na ludzi, idących chodnikiem. Dojrzała nawet parę kobiet, całujących się namiętnie przed jedną z droższych restauracji. Uśmiechnęła się do siebie delikatnie i oparła głowę na szybie, przymykając oczy.
     Frieda spojrzała na przyjaciółkę i ułożyła sobie jej głowę na swoich kolanach, wcześniej odpinając Jenny pas. Ta w odpowiedzi posłała jej uroczy uśmiech i wtuliła głowę w brzuch blondynki. Rose pogłaskała Parker po włosach, bawiąc się jej krótkimi kosmykami.
- Włączę radio. Czuje się jak w domu mojej babci, w której słychać jedynie tykanie zegara z kukułką - zaśmiał się Georg i włączył pierwszą lepszą stację, ściszając minimalnie. Wpatrzył się w przednią szybkę, oglądając tylny zderzak niebieskiego Peugeota. Jedno ze świateł miał rozwalone, ale nie zamierzał zaczynać rozmowy na ten temat. Znając Andrewa, ten by się rozgadał zaczynając opowiadać całą historie powstania tegoż samochodu, a skończywszy na mniemaniach czemuż to jego światło jest rozwalone. On sam co jakiś czas wtrącał by swoje trzy grosze, a Andrej nie wytrzymał by i opieprzył ich za gadanie o pierdołach. Więc tylko wpatrywał się nieobecnym wzrokiem w samochód, trzymając w dłoniach komórkę i obracając ją w palcach.
- Ej, Georg - Pejic szturchnął palcem ramię przyjaciela, widząc, że ten bawi się telefonem. On sam miał schowaną komórkę do plecaka z którego nie chciał jej wygrzebywać. Chuj wie, gdzie leży.
- Hm?
- Która godzina?
- Dochodzi dwudziesta.
- A kiedy mamy samolot? - pytanie już skierował w stronę Andrewa, który właśnie ruszył samochodem, gdy pojawiło się zielone światło.
- O dwudziestej pierwszej.
- Spoko.
Reszta drogi na lotnisko, upłynęła spokojnie z nutami piosenek płynących z radia.
 
*~~*~~*
 
Pod lotnisko zajechali piętnaście po ósmej. Zaparkowali na podziemnym parkingu, gdzieś z dala od innych samochodów, ówcześnie płacąc za miejsce sto złotych ze względu na przeliczenie dobowe. W ich przypadku, kilku. Opłacało się dać więcej pieniędzy, by z czystym sumieniem wylecieć i nie martwić się, że samochód zostanie skradziony bądź zostanie uszkodzony przez innych obywateli Ameryki.
     Andrew wyjął wszystkie torby z bagażnika, oddając je ich właścicielom. Zamknął bagażnik i kliknął na odpowiedni guziczek, który pozamykał szczelnie wszystkie drzwi.
- Chodźmy - uśmiechnął się i ruszyli z walizkami do wyjścia z parkingu. Szybko jednak się zatrzymali, gdy Frieda głośno wyraziła swoje niezadowolenie.
- Ta torba jest za ciężka! - tupnęła nogą niczym mała dziewczynka i założyła ręce na piersi. Jej walizka była wypchana po brzegi i sprawiała wrażenie, że wystarczy jedno nieodpowiednie szarpnięcie, a zamek eksploduje.
     Andrej zaśmiał się głośno czym zwrócił uwagę przechodzących niedaleko mężczyzn. Pejic zmierzył ich wzrokiem, stwierdzając, że są naprawdę przystojni i dobrze zbudowani. Założył włosy za ucho, by mogli dojrzeć całą jego śliczną twarz. Mężczyźni zagwizdali i wyszczerzyli się w stronę Pejica. Kij z tym, że wzięli go pewnie za babę. Ważne, że uważają go za... atrakcyjnego. Odwrócił się w stronę przyjaciół. Andy brał właśnie torbę Friedy, która pochwaliła go za gentlemański gest.
- To bardzo miłe z twojej strony - Rose zaklaskała w dłonie, biorąc walizkę przyjaciela, która była z kółkami i nawet pewnie do połowy nie wypełniona.
- Co ty tam spakowałaś? Cegły? - zapytał, poprawiając sobie torbę na ramieniu. Wyszli z parkingu i kierowali się właśnie w stronę wejścia na lotnisko.
- I karabin maszynowy, żeby pozbyć się Andreja - odparła, mając minę śmiertelnie poważną. Pejic spojrzał na nią przestraszony i przyśpieszył kroku, zrównując się z Jenny.
- A czemu mnie? To nie ja cię budzę w nocy, krzycząc w ekstazie! - zaprotestował, chowając się za Parker. Georg słysząc blondyna prychnął oburzony.
- Andrej, ja wszystko słyszę!
- Ciebie zabije, bo jesteś za ładny! - zaśmiała się kobieta i odetchnęła, gdy znaleźli się już w środku budynku. Jenny wypatrzyła wolne miejsca, więc podeszli we wskazany rząd i położyli bagaże.
- Dobrze, że wszystko zobaczy policja, a ty pójdziesz do ciupy - mruknął Andrej i zajął miejsce na jednym z błękitnych, plastikowych siedzisk.
- Dobra, koniec tematu. Mamy jeszcze trochę do wylotu. Kto chce kawy? - zapytał Biersack, patrząc na przyjaciół wyczekująco.
- Ja! Cappuccino z podwójną pianą i mlekiem. I weź trzy saszetki cukru... Nie, cztery na wszelki wypadek - odparła Frieda i uśmiechnęła się czarująco do Andrewa. Usiadła obok Andreja, który w tym momencie grał w Pou.
- Eee... Aha, dobra. Okej. Może zapamiętam.
- Pójdę z tobą. Ja na pewno zapamiętam - zaoferował Georg i pocałował partnera w policzek. Ten zamruczał z aprobatą i wcałował się w malinowe usteczka. Nęciły jego oczy oraz kusiły, by wbić się w nie brutalnie i zniewolić.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale ja zamawiam Café Mocha. Również z podwójnym mlekiem, ale ja tylko dwie saszetki - oparł Andrej, nie odrywając spojrzenia od skaczącego po kawałkach ziemi Pou. Doszedł już do kosmosu! Pobił swój życiowy rekord, nie może spaść! Przynajmniej nie teraz.
- Okej. A ty Jenny?
- Ja gorącą czekoladę.
- Przyjąłem. Zaraz wracamy - powiedział i pociągnął kochanka w stronę kawiarni. Frieda odprowadziła ich wzorkiem i szturchnęła Pejica łokciem w lewą rękę.
- Fajnie, nie? - zapytała, uśmiechając się szeroko. Nie zdawała sobie sprawy, że przez popchnięcie, komórka Andreja zrobiła gwałtowny skręt w prawo, przez co Pou spadł.
- Ej! Przez ciebie zginałem! Dzięki! - żachnął wkurzony i nie widząc sensu, by na nowo rozpoczynać rozgrywkę, schował komórkę do kieszeni spodni.- I tak, fajnie. Wczoraj wystarczająco dużo się wyszalałem, więc teraz jedynie czuje przyjemne motylki w brzuchu.
- Ej, ludziaki! Skoro gołąbki poszły po kawkę, to może pójdziemy za foliować bagaże? - wtrąciła się Jenny, wstając z krzesełka.
- Tak. Chodźmy. Tylko wezmę kasę, bo za to pójdzie jakieś... pięćdziesiąt złotych.
- A jak już dwójka włóczykijów wróci, to pójdziemy do odprawy. Trzeba w tej kolejce stanąć.
- To wiesz co Jenny? Ja z Andrejem pójdziemy zabezpieczyć walizki, a ty zajmij kolejkę - odparła Frieda i spojrzała na przyjaciół. Ci zgodzili się bez szemrania. Czemu mieliby narzekać? Dobry plan, to i wykonanie będzie w porządku. Teraz tylko zostało im czekanie na samolot, odlatujący do Europy.
 
C.D.N
 
Może rozdział nie jest ciekawy, ale zależało mi na tym, byście poznali sytuacje bohaterów. Przyswoili sobie ich charaktery i osobowość. Ciekawostki i słabości, jakie posiadają. Każde z nich jest odrębnością od drugiego, różnią się... A zarazem są tacy sami. Jeżeli chodzi o osoby które grają naszą kochaną, zgraną paczkę przyjaciół... To nazywają się oni dokładnie tak samo jak w opowiadaniu. Dla niektórych może to być nawet fanfick... W zależności jak na to spojrzą fani Black Veil Brides czy nawet modela - Andreja xD Sądzę, że w następnym rozdziale zacznie się akcja. Wiecie o czym mówię.
Bardzo mi miło również, że czytelnicy, którzy doszli, komentują. Cieszy mi to niezmiernie! Cieplutko się robi na serduszku za co wam dziękuję moi kochani! <3
Ah, Wiolu... Masz rację. Andy na gifie z poprzedniego rozdziału przypomina Philipa. Nawet tak sobie go czasem wyobrażam, hah. Ale... Sama się przekonasz, że podobni są jedynie z wyglądu. Charaktery mają kompletnie inne.
A na koniec mojej wypowiedzi... Chce wam życzyć wszystkiego dobrego w nowym roku szkolnym! Bądź pracy w zależności od etapu. Ja sama, gdy zacznie się szkoła... Będę musiała wziąć się ostro za naukę i nie zawsze znajdę czas na bloga. Dlatego z góry przepraszam.
Pozdrawiam! ~

5 komentarzy:

  1. Tak jak pisałaś - rozdział taki bardziej służący do przyswojenia charakterów postaci i ich obecnej sytuacji.
    Strasznie ciekawi mnie, czy wszyscy cofną się w czasie, jak to się wydarzy, co będą musieli zrobić, żeby wrócić i jak to zniosą ._.

    No po prostu nie mogę się doczekać dalszej części! ^-^ Życzę weny i czekam niecierpliwie ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Sama chciała bym pisać tak jak ty, ^_^ nawet rozdziały wprowadzające są ciekawe. :) Nie mogę się doczekać dalszej akcji. Pozdrawiam, życzę weny i czekam na więcej ♥♥
    Neko Chan

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm...? masz rację... każdy jest inny co jest fajne... Ale uzupełniają się doskonale... I to jest cudowne w przyjaźni. Gdyby ludzie mieli te same charaktery życie było by nuuudne...
    A co do opowiadania to... Czekam aż przeniosą się w czasie. Już nie mogę się doczekać, aż któreś wyskoczy z komórką przy sprawnie... no, ale na to trzeba poczekac.
    Ach... nie wiem czy to ważne... Ale skoro opowiadanie toczy się w USA to czy nie powinny być dolary?
    Ja wiem ze to mały szczegół Ale rzuca się w oczy. Zwłaszcza jak piszesz korkach w Nowym Yorku... A zaraz, że płacą w złotówkach...
    No nic...
    Pozdrowionka....
    I dużo ceny ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spartanie* miało być... uroki pisania z telefonu!

      Usuń
    2. He he... no to masz więcej komentarzy ha ha...

      Veny!!*

      Obiecuje ze ostatni raz pisze z komórki...

      Usuń