wtorek, 29 grudnia 2015

Zaklęci w czasie - 6 - Czas, przelewający się przez palce

Andrej & George


*~~*~~*

- I co? Działa? - zapytał Georg, wpatrując się cielęcym wzrokiem w Jenny. Dziewczyna wyszła właśnie z pomieszczenia, jakie zajmowała z Andrejem i Friedą.
- A co ma być? Wsadziła szmatki i... Jakoś żyje... - mruknęła i zajęła miejsce obok Andreja, który aktualnie siedział pod ścianą po turecku. Zerknął na przyjaciółkę przelotnie, bardziej skupiając się na swoich paznokciach.
- Znając Friede, to ona umrze. Zważając na to, że... Jesteśmy w takich warunkach, jakich jesteśmy... - odparł Andrew, drapiąc się z krzywym uśmiechem po głowie. Znał Rose  od lat. Zdawał sobie sprawę z tego, iż ich kochana przyjaciółka była... Strasznym czyściochem. Obawiał się o jej stan psychiczny i emocjonalny. A co jeśli zabije człowieka, tylko po to, by zdobyć czystą wodę? Sam nie wiedział, ale te wyobrażenie seryjnie go rozbawiło. Aż prychnął prześmiewczo.
- No i dobre - wtrącił Andrej, zostawiając w spokoju swoje paznokcie. Wstał z ciężkim stęknięciem, prostując wszystkie kości. Ziewnął potężnie i poprawił swoje krótkie spodenki.- Ogólnie ta cała epoka nie jest taka zła... Gdyby tylko nie obciachowe ubrania. Dacie wiarę, że nie mają spodni na moją miarę? To jest dopiero straszne! - powiedział z zapałem, żywo obrazując swoją nędzną sytuację rękoma.
   Jenny zawyła niczym zabijany prosiak i zakryła dłońmi oczy, wykrzywiając w brzydkim grymasie usta.
- Dlaczego kumpluje się z ciotą, która jest gorsza od Friedy?! No kurwa, czemu?! - krzyknęła między swoje nogi i podniosła się z ziemi. Posłała parze uroczy uśmieszek, a Andrejowi środkowy palec, gdy ten skwitował jej słowa krótkim, aczkolwiek wiele mówiącym "spierdalaj".
- Słychać was pewnie nawet u tych dzikusów! A mnie, jełopy, głowa boli - warknęła Frieda, wychodząc z małego pomieszczenia, które dzieliła z dwójką blondwłosych homosiów.
- Uwaga! Musicie być cicho, bo naszą królową głowa szlag trafia! - wrzasnął z premedytacją Pejic, uśmiechając się wrednie. Andrew prychnął, a Parker zarechotała. Tylko Georg nie podzielał poczucia humoru przyjaciół i mało produktywnego naśmiewania się z Friedy.
- Zamknij mordę, pedale - przewróciła oczyma i poprawiła sobie sukienkę, która niefortunnie podwinęła się do góry.
- Ej, laleczko! Nie wściekaj się tak. Złość piękności szkodzi - posłał całusa dziewczynie i związał na nowo włosy w koński kucyk.- Muszę się odlać.- przekazał i skierował się na dolne partie miasta. Zbiegł po schodach, minął kilku gladiatorów, którzy zagwizdali za nim na palcach i przebiegł długi korytarz. Skręcił w bok i zderzył się kupą mięśni, od której się dosłownie odbił.
- Szlag! Patrz jak łazisz, bydlaku! - krzyknął i uniósł wzrok na mężczyznę, którym okazał się... Agron. Wpadł w lekkie zakłopotanie i uśmiechnął się leciutko, unosząc prawą dłoń do góry.- Eee... No hej.
- Yhm... Witam - skinął głową chłopakowi i przeskanował sylwetkę blondyna z dołu do góry, zatrzymując wzrok na malinowych ustach, które rozciągały się w lubieżnym uśmiechu. Natychmiast otrząsnął się z chwilowego otępienia, wracając do jego oczu. 
- Widzę, masz ochotę na mój tyłek, panie gladiatorze - nie owijał w bawełnę i nie bawił się w subtelności. Przecież widział, jak ten facet na niego patrzył. A jak zdarzała się okazja... To czemu jej nie wykorzystać? Zwłaszcza, że mężczyzna... Miał spore wyposażenie w kroczu. Nic tylko wziąć jego maczugę w usta i doprowadzić wielkoluda do zajebistego orgazmu. Aż zatrząsnął się z podniecenia.
- Mam już kogoś - odparł z małym zaparciem wewnętrznym. No niech go bogowie piorunem trafią! Ten chłopak niesamowicie go kręcił. Jak tylko przekroczył bramę miasta, zawrócił mu w głowie. Kochał Nasira, lecz... Oh! Pokusa była ogromna.
- Naprawdę? A kochasz te osobę? - zapytał szeptem, zmniejszając dystans między nimi do minimum. Położył swoją lewą dłoń na twardym brzuchu, kreśląc palcem po torsie niezidentyfikowane wzory.
- Tak - głos nieznacznie mu zachrypł, zmuszając go do odkrząknięcia. Wiedział, co czuł do Nasira. Ten młody Syryjczyk należał tylko do niego. Robił mu awantury o innych mężczyzn, kręcących się wokół niego, chociaż tak naprawdę Nasir nie był niczemu winien. A sam co teraz robił? Zdrada jest grzechem. Niewybaczalnym grzechem, siejącym spustoszenie. 
- Oh... Jesteś tego pewien? Patrzysz na mnie tak, jakbyś już mnie pieprzył na jednej ze ścian tych budynków - zaśmiał się, okrążając palcem jego sutka. Rozejrzał się jeszcze, czy nikt nie nadchodzi i skierował swoją rękę w kierunku krocza mężczyzny. Znał swoją wartość i doskonale znał się na facetach. Nie tylko dlatego, że sam nim był, a dlatego, iż jako gej... Wiódł rozpustne życie. Nabył praktyki podczas wielu odbytych stosunków, więc nie miał problemu z rozpaleniem kochanka. A miał nadzieję, że Agron się takowym okaże.
   Wziął głęboki wdech, czując w najczulszym miejscu długie palce chłopaka. Bogowie! Andrej nie ma pojęcia w co się pakuje, doprowadzając go na skraj pasji. Chciał go. Pragnął zatopić się w jego szczupłe ciało, pieprząc do upadłego. Zespolić się z nim, zaserwować mu tyle przyjemności, by skuczał w jego ramionach i błagał o wybawienie. Wizje, jakie go nachodziły, zaczęły krążyć po jego głowie, nakręcając, by je spełnił. Oh, jakże pragnął je zrealizować! Jednak miał już Nasira. Nie mógł... Nie chciał go ranić, ani stracić. A co jeśli...
   Ze zwinnością, wyuczoną latami na arenie, szybko obrócił Andreja i przygniótł do skalnej pułki. Nachylił się do drżącego z dzikiem ekscytacji Pejica i szepnął mu co ucha kilka konkretnych słów, przez które usta blondyna otwarły się i wypuściły cichy jęk.
- Mam ochotę się z tobą pieprzyć, aż odpłyniesz w błogą nieświadomość i pozwolisz mi robić ze swoim ciałem co tylko zechce. Przycisnąć twoje ciało do łóżka i wziąć jak swoją własność. Jednakże potrzebuje na to twojego zezwolenia. Nie jestem Rzymianinem.
- Masz je jak w banku - odparł i ścisnął jego krocze, czując, że Agron nie jest już miękki.
- Co? - odchylił się do tyłu i spojrzał na niego, nie rozumiejąc słów jakie wypowiedział. Andrej walnął się otwartą dłonią w czoło, zabierając rękę z jego krocza. A erotyczna atmosfera poszła się jebać, zamiast nich. 
- To znaczy, że tak. Jezu, czy ja co drugie słowo będę musiał ci tłumaczyć? - zapytał, wpatrując się w gladiatora jak w kosmicznego bohatera, który nazywa siebie zieloną latarnią.
- Eee... Chyba tak. Co to znaczy bank? I... Jezu? - dopytał, wyczuwając okazję, by dowiedzieć się kilku pożytecznych słów. Za cholerę ich nie rozumiał.
   Andrej strzelił sobie mentalnego kopa w dupe, słysząc pytania Agrona. To się, kurwa, nie dzieję naprawdę. Boże! Widzisz, a nie grzmisz!
- Bank, to w naszej epoce budynek, gdzie trzymamy forsę. Forsa to pieniądze. Mam nadzieję, że wiesz co to, nie? No. A Jezus, to nasz bóg. Jeszcze jakieś pytania? Bo lać mi się chcę - warknął, dopiero teraz czując, że pęcherz jest już przepełniony.
- Jezus? To jest imię?
- Nie kurwa! To schabowy z biedronki!
- Eee...
- Ja pierdolę. Trzymajcie mnie, bo zaraz komuś przypierdolę - powiedział do siebie, biorąc głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze.- Wiesz co? Wydaje mi się, że jesteś lepszy w jebaniu, niż w interakcji z innymi. Dlatego pozwól, że ja powiem, gdzie się spotkamy. Tam, gdzie ja zajmuje obecnie mieszkanko. Czy klitkę, chociaż pewnie nie wiesz co to jest, więc nie zabieram się za tłumaczenie. Masz być tam dzisiaj w nocy. Jak nie przyjdziesz, uznam, że nie chcesz się pieprzyć i będę cię olewał z góry na dół. Rozumiesz? To twoja jedyna szansa, bo ja za tobą uganiać się nie będę. A teraz żegnam, bo jak Boga kocham, zleje się na twoich oczach - wyjaśnił i czym prędzej zbiegł na dół, gdzie znajdowała się toaleta. Dlaczego do cholery, nie mieli w swoim domku kibla?! Jak zwykle, wszystko i wszyscy na przekór światu. W tym przypadku, Andrejowi.

*~~*~~*

- Gdzie on poszedł lać? Na Mount Everest? - Frieda zrezygnowana usiadła na dużym głazie, umiejętnie ignorując odczuwany dyskomfort. Pragnęła wrócić do swoich czasów. Znów czuć pożądliwe spojrzenia mężczyzn, przypomnieć sobie zapach swoich ulubionych perfum oraz... Móc brać kąpiele kiedy tylko tego zapragnie. Żyć w tej epoce, to najgorszy realny koszmar.
- Jebać się z tym murzynem - zarechotał Andrew, bawiąc się włosami Georga. Chłopak nie odzywał się od czasu zadania pytania, jak miewa się Frieda. Żałował, że Jenny przerwała im w pewnej... Czynności. Nie miał z kochankiem seksu już od czterech dni! A był przyzwyczajony, że kochali się prawie codziennie. Miał plany, że jak przylecą do Włoch, to w nocy spędzą romantyczną i bardzo upojną noc. Niestety, wszystkie plany poszły się kochać, wraz z... Nieoczekiwanym cofnięciem w czasie. Dalej to do niego nie docierało. Wszystko, co uważał za bujdę i surrealistyczną rzeczywistość, okazało się prawdą w ciągu ułamku sekundy.
- Uuu, długo mu zejdzie, zważając na to, że czarni mają duże okazy. Frieda, nie ślin się, proszę - upomniała przyjaciółkę Jenny, przewracając w palcach gałązkę drzewa oliwnego.
- Nie ślinie się! Brakuje mi seksu. Nie wmówisz mi, że tobie nie! - zaśmiała się Frieda i nagle wstała w głazu.- Muszę się opłukać i zmienić... Szmatki - skrzywiła się nieprzyjemnie i zniknęła za zakrętem, jak niedawno zrobił to także Andrej za potrzebą.
   Parker zakłopotała się lekko, słysząc  początkowe stwierdzenie Rose. Czuła jak policzki płonął soczystą czerwienią, a jej ciało trawiło dziwne zażenowanie. Nienawidziła, kiedy przyjaciółka zaczynała drążyć temat pożycia seksualnego. Zwłaszcza, że ona żadnego nie posiadała.
- Nie mówiłaś jej? - zabrał głos Boleyn, przytulając się bokiem do partnera i układając swoja głowę na jego ramieniu.
- Nie ma takiej potrzeby - mruknęła dziewczyna, wyrzucając gałązkę. Wstała z ziemi, otrzepała spodnie z kurzu i oparła się o budynek za swoimi plecami. Wolała nie widzieć reakcji Rose, na wieść, że jest... Dziewicą. Dla niej dziewczyny w wieku piętnastu lat już uprawiały seks, a co dopiero osiemnastoletnia kobieta, która lubuje się we własnej płci. Nie przyjmowała do wiadomości, że istnieją również inne alternatywne opcje.
- Jak wolisz. Ale wkrótce to i tak wypłynie - stwierdził George, wzruszywszy ramionami. Na początku sam był bardzo zdziwiony, że Frieda nic nie wiedziała. A jest najbliższą osobą w otoczeniu Jenny. Później doszedł do wniosku, że to sprawa Parker, więc już nie wnikał i nie drążył.
- Może. Ale dopóki jest tak jak teraz, będzie w porządku.
- Jak chcesz. Ale Georg ma rację.
- Eh... Chłopaki...
- Umówiłem się na seks! Jehe! - wypowiedź nastolatki przerwał Andrej, wyskakując nagle tuż przed nosem zdziwionej osiemnastolatki. Andrew zaśmiał się cicho, głaszcząc swojego partnera po głowie, nieświadomie go usypiając.
- Z kim? - zapytał, całując kochanka w czubek głowy. Spostrzegłszy, że Boleyn zasnął na jego ramieniu, szybko wciągnął go na swoje kolana, przytulając do swojego ciała.  
- Z Agronem. Tak z tym dużym byczkiem, z dużym wyposażeniem - zaśmiał się chłopak, opierając dłonie na biodrach. Taka postawa należała do jego ulubionych. Nie dość, że wyglądał w niektórych momentach bardzo poważnie, to... Eksponował swój tyłeczek.
- Kiedy?
- No właśnie... Widzisz Jenny... Dzisiaj u nas w pokoju. Będziesz mogła z Friedą iść do Georga i Andrewa? Plis - zrobił psie oczka, tworząc z ust dziubek.
   Parek zamrugała zaskoczona, by zaraz westchnąć z politowaniem. Naprawdę, ona kiedyś nie wytrzyma z tym facetem!
- Jak zwykle. Ej, a tak w ogóle, bo ciekawa jestem... Można się tutaj HIV zarazić? - wypaliła nagle, wpatrując się w trzech mężczyzn z uwagą. No, dwóch, bo Boleyn smacznie pochrapywał na ramieniu kochanka, więc od niego nie oczekiwała odpowiedzi.
   Blondyn sapnął, marszcząc brwi. Kurde... Całkiem dobre pytanie. Gumek przecież nie mieli w tych czasach...
- Ja pierdole... Trafne spostrzeżenie, młoda - pochwalił Jenny, wpadając w zadumę.
- Nie. Nie ma w tych czasach AIDS. Oglądaliśmy nawet film, gdzie pierwszy raz ukazała się ta choroba dopiero w latach osiemdziesiątych. Coś w tych okolicach, więc Andrej, nie spinaj dupy. Masz jeszcze czas. Ale jak się boisz, możesz go poprosić o wysunięcie przed końcem - odparł Biersack, kładąc brodę na ramieniu ukochanego. Przyjemnie grzał, sprawiając, że nie czuł wieczornego chłodu.
- Też racja... A gdzie Frieda? - zmienił temat Pejic, rozglądając się wokół. Dopiero teraz dostrzegł ubytek w ich paczce.Wyciągnął komórkę z kieszeni spodni, sprawdzając godzinę. Dochodziła dwudziesta trzecia. Podrapał się po głowie zamyślony. Kiedy w takim razie przyjdzie Agron? Za godzinę, dwie? Mógł bardziej sprecyzować godzinę, chociaż nie wiedział, czy nie nabawił by się w ten sposób kolejnych pytań. Schował telefon z powrotem do kieszeni, odruchowo wygładzając spodnie na tyłku.
- Poszła się opłukać. Która jest? - skinęła głową na urządzenie Andreja.
- Prawie jedenasta - odparł spokojnie, nim głośny dźwięk bijącego dzwona oraz trąbienie, nie rozeszło się po okolicy, wybudzając wszystkich ze snu.
   Wszyscy jak na komendę odwrócili głowy, by z przerażeniem dostrzec z daleka gąszcz płonących światełek. Z tej odległości nie potrafili dokładnie sprecyzować, ilu ludzi idzie w stronę miasta, jednak na pewno więcej niż pięćset.
- Co kurwa... - wykrztusił Andrej, ledwo łapiąc z przerażenia hausty powietrza. To nie mogło być tym, o czym myślał. A myślał o armii, która miała w planach zabić wszystkich w promieniu dwóch mil.
- To wojsko - mruknął Georg, który przebudził się w lekkiego snu. Widział jak gladiatorzy kłębią się pod murami miasta, niczym pszczoły, broniące swojej twierdzy. Krzyczą do siebie niezrozumiałe słowa, chwytają za miecze i  rozświetlają miasto pochodniami.
- Zdążyłem się połapać - zacisnął dłonie w pięści, czując jak serce dudni mu w piersi. To tak miała wyglądać jego śmierć? Jego przeznaczeniem było zginięcie z ręki dzikusa? Kurwa, cofał wszystko na temat tej epoki. Mógł się spodziewać, że prędzej czy później dojdzie do starcia między arystokratami, a niewolnikami. Pamiętał z historii, jaki los podzielił Spartakus ze swoimi ludźmi. Jeżeli on miał zginąć na krzyżu, to wolał już zostać męska dziwką.
- RZYMIANIE! - głośny wrzask jednego z gladiatorów dobiegł do ich uszu, niszcząc w ten sposób wręcz bolesną iluzje całej sytuacji. Wszystko działo się w tej rzeczywistości, nie w przyszłej czy nawet przeszłej. Tylko w tej, której się znajdowali. I to była okropna perspektywa.
- Mamy przesrane - stwierdziła Jenny, odrywając plecy od ściany jakiegoś budynku. Nie okazywała przerażenia, jakie czuł wewnątrz. Wręcz palące, powodujące nieodparte mdłości i wielka gule w gardle. Widziała oczyma wyobraźni jak jeden z Rzymian przebija jej ciało ostrym jak brzytwa mieczem, rozrywając wnętrzności. Jak leży w kałuży krwi, a brzuch pozbawiony flaków i rozpruty jak szmaciana lalka, ukazuje wszystkim swoje wnętrze.
   Zatkała dłonią usta, tłumiąc odruch wymiotny i ciche łkane. Łzy potoczyły się po jej policzkach, a kolana ugięły pod ciężarem. Zapewne przywitała by się z kamienna drogą, gdyby ramiona Andrewa porę nie złapały ją w pasie.
- Ej, wszystko w porządku? - zapytał stawiając ja do pionu i dostrzegając łzy. Przytulił nastolatkę do swojej piersi, głaszcząc uspokajająco dziewczynę po plecach. Widział w jej oczach przerażenie i bezkresny strach, przed nieznanym. Przed śmiercią.
- Nie chce umierać - załkała, ściskając w palcach koszulkę przyjaciela.
- A myślisz, że ja chce? Jestem za młody, żeby ginąć. Zwłaszcza, że jeżeli teraz zginę, to nie będę istniał w naszej rzeczywistości... Chyba... Ja pierdole, te równoległe wymiary są do dupy - jęknął, a Jenny mimowolnie zaśmiała się krótko i odsunęła od Biersacka.
- Ważne, że jesteśmy razem. Nie zginiemy. Musimy znaleźć Friede, a później... Uciec - odparł Andrew, łapiąc dłoń Georga.
Niewidzialny zegar nieubłagalnie tykał.
 
C.D.N
 
*~~*~~*
 
Szybko, sprawnie i jak po śliskiej powierzchni, przybywam z kolejnym rozdziałem Zaklętych. Rozdział może nie na tyle długi, by zadowolić, ale uwierzcie... Pisanie na komórce to cos, czego nienawidzę najbardziej na świecie. Postaram się, żeby kolejny rozdział był przyzwoitej długości. Jak widzicie, wreszcie akcja się rozkręciła, a ja już spokojnie mogę wyładowywać się na tym opowiadaniu ile dusza zapragnie.
Mogę was ostrzec przed tym iż... W późniejszych rozdziałach mogą zdarzyć się sceny gwałtu. Nie wiem, czy je zamieszczę, aczkolwiek ich nie wykluczam. Po prostu od tej pory zaczyna się walka o przetrwanie naszych bohaterów.
Pozdrawiam ~

3 komentarze:

  1. Mam nadzieję że nie był kiepski z historii i coś wymyśli:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Te ich rozmowy ze Spartanami rozpierdalają mnie na łopatki. I, to totalnie.
    Trochę mi szkoda Nasira... Ale bardziej lubię Andreja... Jemu i Agronowi kibicuje od kiedy przenieśli się w czasie... Nie mogę się już doczekać, AŻ do czegoś dojdzie między nimi.
    A Rzymianie, chuje... Oj, nagrabili sobie u mnie! Nie mieli kiedy ich zaatakować?
    Emm... Pewnie sama w bym się wystraszyła, i to tak bardzo, że posrałabym się. Poważnie. A wiedza o tym jak łatwo odbierali życia... Oj, uciekałabym dalej niż widzę, he he...
    Mam nadzieję, ze jednak nie uciekną, bo... Czarno to widzę...
    A skoro w następnych rozdziałach mają pojawić się gwałty, to na pewno uciekną i złapią ich Rzymianie... Współczuje im... ;(

    Pozdrowionka, i duuuużo Veny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I kolejny Polsat xD. Kocham przerwy w najlepszym momencie. I zgodzę się pisanie na fonie to katorga, a zwłaszcza jak ktoś, tak jak ja ma walnięt słownik. Pozdrawiam i czekam na więcej :*:) ^^
    Neko Chan

    OdpowiedzUsuń