piątek, 8 kwietnia 2016

Zaklęci w czasie - 8 - Wolność, którą odebrali

Andrej


Andrej padł na ziemię z głuchym łoskotem. Jęk bólu wydostał się z jego krtani, gdy zawadził biodrem o konar drzewa. Podniósł mętne spojrzenie na Cezara, który stał nad jego ciałem, uśmiechając się kpiąco. Całe jego ciało drżało z zimna i przerażenia, gdyż jeszcze chwilę temu Gajusz zerwał z niego bluzkę i związał nią jego nadgarstki. Krótkie spodenki odkrywały szczupłe nogi, pokazując liczne zadrapania i zaschniętą krew.
- Nędznie wyglądasz - cmoknął zdegustowany Juliusz, trącając czubkiem stopy kolorowego siniaka na brzuchu chłopaka, którego ten się dorobił w Envelli.
   Pejic zaskamlał boleśnie, kuląc się na ziemi w pozycji embrionalnej. Hausty powietrza jakie łapał przez suche gardło, były decydującym czynnikiem jego dotychczasowym brakiem omdlenia. Zagryzł dolną wargę, gdy biodro dało o sobie boleśnie znać w postaci wbijających się wielu, małych igiełek w epicentrum trwogi.
- Uwierz, że byłoby lepiej, gdybyś przestał mnie bić, podał gorącą czekoladę i opatulił kołdrą - zaśmiał się słabo, jednak kaszel przerwał chwilę drobnej radości. Gardło odmówiło współpracy, kłując delikatną, wewnętrzną błonę, jak tutka skórę ptaka.
- Haha, w dalszym ciągu nie wybiłem ci z głowy żarcików? Ile razy masz dostać po swojej ślicznej buźce, byś zrozumiał, że jesteś nic nie wartym śmieciem, hę? - kucnął przy blondynie, pociągając nosem. Odgarnął dłonią jego włosy, które zakryły połowę jego twarzy i uważnie zlustrował każdy skrawek poharatanej cery. Z nosa w dalszym ciągu ciekła świeża krew, mieszająca się z tą zaschniętą, w połowie znajdującą się nad górną wargą, ale również na brodzie i szyi. Na policzku powstawał zielonkawy ślad, po zetknięciu się kości z pięścią Rzymianina, a czoło pokrywała warstwa błota.
- Ludzie, to ludzie. Każdy jest równy - odparł cicho, leżąc spokojnie pośród wszelkiego robactwa, mchu i kurzu. Pragnął odpoczynku i spokojnego snu. Niestety, los był na przekór niego samego i przyjaciół, którzy mimowolnie pojawili się przed jego zamglonymi oczyma.
   Kochał ich, pragnął, by ci byli bezpieczni. Zniesie każdy ból, każde upokorzenie i każdy cios, jeżeli to decydowałoby o ich życiu. Poświęcił się dla Andrewa i gdyby musiał, oddał by za niego w tamtym momencie krew. Zrobi WSZYTKO, by jego towarzysze nie cierpieli równie mocno, co on teraz.
- Niestety nie, mój drogi... Hmmm, jak masz na imię, niewolniku? - uśmiechnął się bezczelnie, ze spokojem bawiąc się jednym z dłuższych kosmyków włosów chłopaka.
- Wyglądam jak niewolnik? - zapytał, nie reagując na niechciany dotyk. Wolał obecną formę dotyku, niż brutalniejszą wersje i szkodliwą jemu ciału.
- Nie. Wyglądasz jak dziwka - przekazał z miną iście poważną. Wstał z kucek i na powrót złapał włosy Andreja w mocny uścisk, sprowadzając go na poharatane kolana.- Dlatego nią będziesz. Co prawda, nie jesteś kobietą, ale nie pogardzę twoim tyłeczkiem. Zwłaszcza, że jest niczemu sobie - uśmiechnął się paskudnie, z każdym słowem szarpiąc głową Pejica.
   Łzy utorowały sobie drogę w dół twarzy blondyna, znacząc ją bezpowrotnie smutkiem. Załkał, pierwszy raz okazując jawne przerażenie. Ostatnie co zarejestrował, to zdziwione spojrzenie Cezara, nim osunął się w ciemność.
*~~*~~*
Głośny huk rozniósł się po budynku, ściągając uwagę większości Rzymian, którzy natychmiast zbiegli po schodach na dolne partie. W tym samym momencie na piętrze, rozbrzmiał z oddali dziwny dźwięk, którego jeszcze nigdy w życiu, żaden z Rzymskich wojowników nie słyszał. Dziwnie zaintrygowani oraz pod rozkazami, ruszyli w kierunku melodii.
- Właśnie tak, skurwiele - szepnął Andrew, czekając aż część dzikusów minie namioty, kierując się do części, gdzie usytuowany został "ala" gabinet, zapewne kierownika przybytku. Nie obawiał się o Friede. Jak się bała, potrafiła bardzo szybko biegać. Nawet w tych cholernych balerinkach była szybsza niż George, który miał na sobie adidasy. Siebie nie liczył, ponieważ glany nie należały do najwygodniejszego obuwia.
   Wyjrzał za parawan, a dostrzegając leżącego na ziemi Agrona, westchnął z ulgą. Rozejrzał się wokół, a gdy miał pewność, że nikogo nie ma w pobliżu, cicho przekradł się w stronę gladiatora. Kucnął przy jego ciele i poklepał osiłka po policzku.
- Ej, otwórz oczy, panie kulturysto - mruknął cicho, uważając, by nie spoliczkować go za mocno. Chociaż... Czemu nie? Może obudzi się z drzemki. Zamachnął się i, gdy prawie wyprowadził cios, silna dłoń gladiatora oplotła jego nadgarstek.
- Nawet nie próbuj - wydukał niewyraźnie i puścił rękę młodzieńca. 
- Jak nie, to nie - wzruszył ramionami, wyrażając swoje niezadowolenie, poprzez prychnięcie. Odstawia, kurde, cyrk. Co mu szkodzi dostać z prawego sierpowego, tyle, że z otwartej dłoni?
   Agron wstał nieporadnie z podłogi, krzywiąc się na tępe pulsowanie głowy. Najwidoczniej uderzenie było mocniejsze, niż przypuszczał.
- Gdzie jest... Tamta dziewczyna? - zapytał zbolałym głosem, rozmasowując sobie potylice. Mógł być bardziej ostrożny. Przecież te dzieciaki mogły zginąć. Aż dziw bierze, że jeszcze chodzą po tej ziemi do dołu nogami. Gdzie podziała się jego czujność?
- Odciąga nieproszonych gości. Ulotnijmy się stąd. Nie jest tutaj za przyjemnie. Tylko... Główne wejście jest... Zablokowane - wyjaśnił Andrew, znów wędrując za tył namiotów, a razem z nim wojownik. Kroczyli z pochylonymi głowami, powoli zmierzając do Rose, stojącej przy końcowym namiocie.
- Dobra. Trzeba teraz cichutko zakraść się tylnym wyjściem. Widziałam je, gdy tutaj uciekłam. Miał czas, by porozglądać się po wnętrzu - poinformowała Frieda, czując jak napływa do niej nawał adrenaliny, która krąży po całym jej organizmie. Chore podekscytowanie, wymieszane z szklanką strachu, tworzyły iście wybuchową mieszankę.
- W takim razie... Ruszamy? - zapytał Agron, a dwójka przyjaciół skinęła głowami. Teraz muszą być rozważni. Inaczej zginął.
*~~*~~*
- Nie dam rady - cichy głos Georga dotarł do reszty jego towarzyszy. Wychodzili właśnie na powierzchnie, gdyż przez cały czas poruszali się pod Envellią. Rzymianie posiadali bardzo rozbudowany system podziemnych tuneli, w których najczęściej katowano niewolników za nieposłuszeństwo. Metalowe łańcuchy przykute wzdłuż ścian oraz krew rozbryzgana na kamiennych półkach - te dowody mówiły same za siebie.
- Wyskoczyć? - Jenny spojrzała na mężczyznę z góry, przez dużej wielkości otwór, którzy zapewne powstał na wskutek ognistych kul jakie wrogowie zastosowali, bombardując miasto na początku ataku. Znajdowali się już poza murami Envelli, jednak w dalszym ciągu groziło im niebezpieczeństwo. Wojsko Rzymian liczyło sobie naprawdę imponująco dużo żołnierzy, a oni sami w trójkę nie przeżyją, jeżeli nie uciekną z pola rażenia.
- Nie o to chodzi. Andrew, Andrej i Frieda w dalszym ciągu są w mieście. Saxo... Oni się uratują, prawda? - szepnął, bawiąc się rąbkiem brudnej koszulki. Niewolnica zeskanowała bardzo uważnie sylwetkę Boleyna i... Pokręciła głową, czując bezsilność w zaistniałej sytuacji. Usta chciały powiedzieć "tak", jednak umysł blokował owe słowa, które w zaistniałej sytuacji... Mogą okazać się kłamstwem.
- Nie potrafię odpowiedzieć na twoje pytanie. Jednak Agron jest dobrym wojownikiem. Wierz w nich, bo tylko wiara nam pozostała - posłała szatynowi słaby uśmiech, podając dłoń.- Wyskakuj.
   Georg odetchnął i poprawił spodnie. Saxa ma rację. Musi być dobrej nadziei, a pesymistyczne myśli przysporzą mu tylko niepotrzebnego bólu. Już wystarczająco się nacierpiał, po co komplikować sobie życie? Wiara, to nadzieja. Nadzieja, to wiara. Dwa słowa, które w tym świecie... Mają szczególną przewagę oraz moc. Chciał chwycić pomocną dłoń, jednak plan ten wyperswadował mu dźwięk, dochodzący z głębi tunelu. Odwrócił głowę, jednak tęczówki przechwyciły bezdenną ciemność, otaczającą jego osobę z każdej strony. Stał, niczym indyk podany na tacy, nasłuchując uważnie.
- Georg! Co ty, kurwa, wyrabiasz?! Chodź tutaj! - syknęła Jenny, lustrując młodego mężczyznę wściekłym spojrzeniem. Wygląda jak kot, polujący na bezbronną mysz, czającą się w kącie. Jednak odnosiła wrażenie... Jakby to Georg był na miejscu gryzonia.
   Nie otrzymując odpowiedzi zwrotnej, uspokoiła Saxę, mówiąc, że Boleyn ma czasami dziwne napady i ponownie wskoczyła do mroku korytarza.- Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz?  
- Cicho! Słyszysz? - zapytał cicho Boleyn, wyprowadzając palec wskazujący przed siebie, tak, jakby pokazywał coś w głębi mroku. Tęczówki mężczyzny były rozszerzone, co podpowiedziało  Jenny, że Georg czuję strach, nie okazując go przy Saxie.
- Nie wiem o czym mó... - i wtedy jej bębenki zarejestrowały warknięcie, przypominające wściekłego psa. Przęknęła ślinę, łapiąc mężczyznę za nadgarstek. Stanowczo nie podobał jej się owy hałas- Pryskamy. W tym momencie - odparła ze zduszonym głosem i z pomocą drugiej kobiety, wyszła na powierzchnie skąpaną w nocnym niebie. Gwiazdy błyskały na granatowym tle, jakby naśmiewając się z ich położenia.
   Georg przytaknął, odwracając się w stronę dziury. Zbiorowe omamy? Wątpił. Lepiej, by wydostał się z macek mroku, bo nabawi się kolejnej fobii przez takie przypadki. Jednak nie dane mu było zaczerpnąć świeżego powietrza, wysłuchać szumu wiatru i podążyć za blondwłosą gladiatorką, ochraniającą ich życie. W jednej chwili widział oślepiający swym blaskiem księżyc, a zaraz po tym chwilowy ból i ciemność.
C.D.N
*~~*~~*
Napisałam krótki rozdział, jednak ważne... Że coś się pojawiło. Jak mówiłam... Możliwe, że do końca Kwietnia nic się już nie pojawi na blogu, ale może znajdę czas między egzaminami, by coś wyskrobać dla was. Nie czuję satysfakcji, napisawszy rozdział. Nie podoba mi się, jednak wiem, że moja wena jest na wyczerpaniu, także nie wpadnę na nich lepszego. Następne rozdziały obiecuję pisać lepiej, bo inaczej chyba sama dostanę szału. Pozdrawiam i dziękuje tym, którzy w dalszym ciągu czekają na posty. Jesteście cudowni!

2 komentarze:

  1. :-) po długim czasie traci się wątek

    OdpowiedzUsuń
  2. No i gdzie jest Agron? Tnie sobie komarka gdzieś na zimnym betonie, a mój Andrej CIERPI! Ja na miejscu Andrew zdzieliłabym go po twarzy, i to mocno!
    Eh, Spartanie! Dajcie mi miecz, i sama uratuje Andrej'a!
    Fajnie, że wróciłaś... Ale Safira ma rację...
    Dużo Veny, i POZDROWIONKA:)

    OdpowiedzUsuń