sobota, 20 maja 2017

Crazy Boys - 1 - Narzeczony

Nic nie zmieniam w podstawowej wersji sprzed trzech lat jeżeli chodzi o akcje. Bo jeżeli chodzi o zdania zostały rozbudowane i... No cóż, ulepszone, ale fabuła idzie tak jak przedtem. Powiem tak... Rozdział wyszedł... Bardzo długi. Przynajmniej dla mnie i na moje możliwości.
I jeszcze jedna ważna informacja. Pod tamtym postem pojawiło się pytanie: Co stało się z Sekretami Miłości. Otóż... Wykluczyłam je z moich opowiadań. Nie mam do tego opowiadania cierpliwości, wybaczcie. Na jego miejsce pojawiło się Crazy Boys. To również obyczajówka. Trzymajcie się cieplutko ~

*~~*~~*


- Ty to widziałeś?! Czy ty to widziałeś?! Jakie oszustwo! - Shinya z każdą kolejną mijaną sekundą, dochodził do wniosku, iż propozycja związana z grą monopoly nie była zbytnio przemyślana. Hong bez ustanku sprzeczał się z Hoonem, że ten oszukuję wymieniając się złymi kartami z Terachim. Zabawa zamieniła się w wojnę.
- Zawsze tak gadasz, gdy widzisz, że przegrywasz - wytłumaczył najstarszy z całej obecnej trójki, kładąc się na łóżku. Doskonale znał taktykę przyjaciela, a najlepsze jest to, że tylko raz w życiu dokończyli grę monopoly. Oczywiście z wygraną na koncie Ki, inaczej skończyłoby się na podartych pieniądzach i rzucanych w każdą stronę zminiaturyzowanych budynków.
- Teraz to przeginasz pałę, chinolu - fuknął blondyn, biorąc swojego pionka i wycelował kawałek plastiku w czoło modela.
- Sklej pipe - pokazał środkowy palec, odrzucając figurkę do młodszego Lee. Nie miał chęci na zaczepki Honga. Nie chciało mu się nawet iść do studia i pozować do zdjęć nad nowym filmem.
- Głupi cwel. Idę po sernik, dziewczęta - zaświergotał Azjata, podnosząc tyłek z ziemi. Uśmiech nie schodził mu nawet w momencie dotarcia do kuchni, gdzie pani Terachi przygotowywała zupę pomidorową. Osobiście uwielbiał obiady ciotki, bo jego matka nie miała za grosz wyczucia kulinarnego. Dla niej kotlet, to ubite mięso. I na tym w sumie kończyła się jej działalność.
Podszedł do lodówki i wyjął z niej swoje ukochane ciasto. Oh, jak on kochał sernik. I to bez rodzynków. Czy może być coś piękniejszego?
- Potem mi powiedz, czy dobrze mi wyszło, dobrze? - poprosiła matka Shinyi, patrząc na Honga z delikatnym uśmieszkiem. Chłopak spojrzał na kobietę, przyglądając jej się przez krótki moment. Była przed czterdziestką, a prezentowała się naprawdę dobrze. Zarówno pod względem urody, jak i ciała. Szczupła, piękno cery podkreślone delikatnym makijażem, dobrze dobrane ubrania. Jednak nie był tym zjawiskiem wielce zaskoczony. Matka Shinyi pracowała jako aktorka, więc wizerunek kreowała swoim nienagannym wyglądem. Był on przepustką do światowych roli, a na dzień dzisiejszy grała w dramach, które nie cieszyły się wielką popularnością. Jednak, jak to się mówi - od czegoś trzeba zacząć.
- Ty zawsze robisz wyśmienite ciasta. Zwłaszcza serniki - puścił jej oczko i zaśmiał się głośno, gdy na twarzy pani Terachi odmalował się soczysty rumieniec.
- A idź już stąd - pogoniła go ścierką, którą wycierała ubrudzony blat. Lee uciekł z kuchni, wbiegając po schodach na górę. Uważał, by sernik nie ześlizgnął się z małego talerzyka. Dla pewności przytrzymał ciasto kciukiem.
- Jestem. O, widzę, że już skończyliście - zauważył, wchodząc do pokoju Shinyi. Spakowana gra leżała na biurku, a na obrotowym krześle siedział właściciel pomieszczenia. Względny, rzecz jasna. Najstarszy z trójki grzał miejsce na łóżku, wśród puchatych poduszek.
- Twoje zaangażowanie w pomoc zostanie docenione - odparł Chi, waląc się pięścią w pierś dla demonstracji. W odwecie uzyskał środkowego palca.
- Dacie już spokój? - zapytał Japończyk, patrząc na przyjaciół z politowaniem. Dochodziła dopiero dwunasta, a już nabawił się bólu w skroniach. Wymarzone rozpoczęcie dnia.- Chi kiedy masz sesję zdjęciową? - zwrócił się do modela, przewracając w dłoniach figurkę Pikachu.
- Za jakąś godzinkę. Chyba. Zresztą manager do mnie tyrknie - wzruszył ramionami, kładąc stopy na kolanach Ki. Ten poprawił się tylko na posłaniu, by móc rozkoszować się dużym kawałkiem sernika.
- Luz - kiwnął głową, odkładając figurkę na biurko obok lampy. Wstając z krzesła zgarnął z górnej szafki, wiszącej nad biurkiem, płytę Metallicy i podszedł do odtwarzacza stojącego na komodzie. Włożył płytę do środka, a z pierwszymi nutami gitary elektrycznej, pogłośnił decybele na całą moc.
- Włącz Hardwired - poprosił młodszy Lee, odkładając talerzyk z okruszkami na szafkę nocną.
- Już się robi - w czasie, gdy Shinya przerzucał kolejne utwory, telefon Honga rozbrzmiał po pokoju, informując o wiadomości. Wyjął komórkę z tylnej kieszeni spodni i wygrzebując językiem pozostałości jedzenia z zębów, odczytał SMS-a.
- Dobra lesby. Będę się zbierał. Moje kochanie chcę się ze mną spotkać - westchnął, odpisując sprawnie do Geuna. Zrzucił z siebie nogi Hoona i wstał z łóżka, podchodząc do lustra zawieszanego na szafie.
- Znowu szykuję się romantyczna randa w dworskim kibelku? - zadrwił Hoon z wrednym uśmieszkiem, by po chwili wybuchnąć śmiechem wraz z Terachim. Hong zjechał ich tylko pobłażliwym spojrzeniem i zgarnął z fotela swoją czarną kamizelkę.
- Zabiera mnie do kina. O trzynastej zaczyna nam się seans - odpowiedział, poprawiając ubranie, a następnie ułożenie włosów.
- Uo, to się chłopina szarpnął na romantyzm - kolejna dawka śmiechu została zignorowana przez blondyna.
- Doskonale wiecie, jak mi się podoba. Jesteśmy parą dopiero od miesiąca, a w moim życiu nastąpił wspaniały przełom!
- Tak, ptaszki ćwierkają, króliczki się bzykają, a wy za łapkę łazicie po drzewach. Jasne, znamy tę bajkę - zironizował starszy Lee, przewracając oczami. On zwyczajnie nienawidził tego nadętego dupka, wiedząc, że tylko gra przed Hongiem miłego i cudownie zakochanego.
- Przypominam, że to tak naprawdę ty przyczyniłeś się do naszego spotkania - Ki wyszczerzył się radośnie, a model jeszcze bardziej jęknął z rozpaczy. Doskonale o tym wiedział i pluł sobie w brodę, że cztery miesiące temu wziął przyjaciół do swojej pracy. A mogło być tak pięknie...


- Idziecie czy mam wam wysłać specjalnie zaproszenie? - krzyknął z dołu zdenerwowany Hoon. Stopa nerwowo tupała o panele, a on bezustannie spoglądał na zegarek. Pozostało mu tylko mieć nadzieje, że manager daruje mu życie. Nigdy więcej NIC nie będzie obiecał swoim przyjaciołom. Zwłaszcza, gdy ci to jeszcze nagrywają i puszczają dla udowodnienia swoich racji. 
- Już, już. Nie gorączkuj się tak - krzyknął Terachi z łazienki, poprawiając jeszcze czerwoną koszulę blondynowi.- Gotowe - powiedział do Honga, klepiąc go po klatce piersiowej. Chłopak odwrócił się do lustra i przyjrzał swojemu odbiciu. 
- Jest grzyweczka, jest dupeczka - puścił oczko do swojego odbicia, wywołując rozbawione parsknięcie ze strony Japończyka.- Jebnijmy sobie zdjęcie na snapa - wyjął telefon z tylnej kieszeni spodni, włączając aplikacje. Po zrobieniu dwóch zdjęć z głupimi minami i trzech zwykłych, wyszli z łazienki. 
- Dłużej się nie dało? - Hoon wzniósł dłonie ku górze, patrząc na przyjaciół z niecierpliwieniem.
- Dało, ale byś marudził, hyung - wzruszył ramionami młodszy Lee, wychodząc z mieszkania najstarszego Azjaty. 
- Ty się do mnie zwróciłeś hyung? Mózg cię zabolał? - sapnął zaskoczony model, wsiadając do samochodu na miejsce kierowcy. Terachi zajął miejsce z przodu, a Hong tradycyjnie wylądował na tyłach.
- Chciałem być miły, ale dobrze! Tak się traktuje przyjaciela w dzisiejszych czasach, mam rozumieć? Że niby gorszy jestem, tak? - Ki skakał na siedzeniu, wciskając głowę praktycznie przed twarz kierowcy. Ten krzyczał na niego, by odsunął łeb, a Terachi zwijał się na siedzeniu ze śmiechu.- Teraz mnie przezywasz? Dobrze! Zapamiętam to sobie! I see you, gówniaku - zastrzegł, dwoma palcami wskazując na przyjaciela. Demonstracyjnie prychnął opadając na fotel.
- Nareszcie! Zachowuj się, jak na swój wiek przystało! Masz dwadzieścia dwa lata, a mózg przedszkolaka - warknął Chi, dołączając do ruchu drogowego. 
- A ty zrzędzisz jak moja matka, gdy dostaje wyniki sesji - przewrócił oczami, zakładając ramiona na klatce piersiowej. 
- I dobrze! Bo z takim zachowaniem to nikt cie nie będzie chciał!
- Do ciebie za to lgnął drzwiami i oknami - parsknął Terachi, wtrącając się do przekomarzanki. Lee obrzucił go na krótki moment ostrzegawczym spojrzeniem, zmieniając biegi i przyśpieszając.
- No właśnie! Jesteś tak sztywny, że nawet faceci nie mają ochoty z tobą gadać. Już nie mówiąc o seksie - machnął dłonią, usmiechając się wyjątkowo szeroko.
- Zamknijcie się, jełopy
Pod agencję dojechali z dwudziestu minutowym spóźnieniem. Nie obyło się bez zrzędzenia modela i pośpieszaniu przyjaciół, którzy obezwładnieni widokiem imponującej budowli, gapili się na nią jak zaklęci. Nareszcie mogli ujrzeć warunki w jakich pracował Hoon.
- Chłopaki, do cholery jasnej, ruszcie dupy! - po wielu warknięciach, krzykach i groźbach na temat śmierci przez mikser, wreszcie dotarli na miejsce pod umówioną sale. Pomieszczenie prezentowało się wybitnie jasno z emblematami czerni. Miejsce na sesje było już urządzone, fotograf stał na swoim miejscu, a stylistki biegały po całym pomieszczeniu z wieszakami ubrań i paletkami do makijażu. W powietrzu unosił się specyficzny zapach lakieru do włosów zmieszany z wonią, jaki najczęściej czuć po przekartkowaniu nowej książki. 
Shinya zapatrzył się na nową kolekcję ciuchów Eudona Choi, spóźniony model dostawał burę od swojego managera, a Hong obracał się wokół z otwartą buzią podziwiając miejsce w którym starszy Lee praktycznie spędzał całe dnie. Bez ukończonych studiów tyle osiągnął, a on z Terachim co mają z życia? Nawał nauki przed sesjami, zarwane nocki oraz niepewność, czy słuszne kierunki wybrali. Oni ledwo skończą studia, gdy w tym samym czasie Hoon będzie chodził po wybiegach sławnych projektantów.
Odprowadził wzrokiem przystojnego mężczyznę, który zszedł z platformy. Przygryzł dolną wargę, uśmiechając się delikatnie. Jaki gej odmówiłby sobie zlustrowania tyłeczka dobrego ciasteczka? Żaden. I zapewne dalej dumałby nad jędrnością połóweczek owego mężczyzny, gdyby nie natknął się na przeszywające spojrzenie czarnych tęczówek. Przełknął ślinę, czując jak jego serce załomotało nierówno w piersi. Nie wytrzymał, gdy na usta nieznajomego wpłynął przebiegły uśmieszek. Musiał odwrócić wzrok. Chcąc czy nie, zwrócił się w stronę Japończyka. 
- Czy ty widzisz ten krój? Jejcia! Musze poprosić mamę o pieniądze. Ta kolekcja ukaże się za tydzień! Takiej okazji nie mogę przegapić! - krzyknął uradowany, czym poniektóre osoby obecne w sali spojrzały w ich kierunku. 
- Wybaczcie, mój przyjaciel za bardzo wczuwa się w role debila. Państwo wrócą do pracy - zaśmiał się nerwowo, pocierając kark dłonią. Kilka kobiet pokręciło głowami z politowaniem, coś pomruczały i zajęły się swoimi obowiązkami.  
- Spierdalaj - prychnął Shinya, pokazując środkowy palec i powrócił do dalszych oględzin kolekcji. Lee westchnął cicho, ruszając w kierunku Chi, szykującego się do sesji. Drogę do przyjaciela zagrodził mu brunet z przeszywającym wzrokiem, zniewalającym uśmiechem i urodą od której kolana miękły.
- Mniemam, że Hoon to twój przyjaciel - stwierdził mężczyzna, a Hongiem praktycznie wstrząsnęło na dźwięk głosu nieznajomego. Pierwszy raz reagował w tak intensywny sposób. 
- Możliwe - mruknął cicho, wyczuwając w swoich głosie nutę nieśmiałości. I zdecydowanie mu się to nie spodobało. Odchrząknął, prostując swoją sylwetkę. I mimo, że rozmówca wciąż go przewyższał, poczuł się pewniej.- A co?
- Tak się pytam, słodziaku - słysząc śmiech modela, jak mniemał, miał ochotę westchnąć jak napalona dziewica. Powstrzymał się jednak przed tak upokarzającym czynem. Chyba zapadłby się pod ziemie ze wstydu. Spiął tyłek z myślą, by nie zachowywał się jak pizda.
- Nie mów do mnie słodziaku. A teraz wybaczysz, ale chce porozmawiać z przyjacielem - uniósł dumnie podbródek, wymijając zaskoczonego bruneta. Przechodząc obok niego wyczuł cudowny zapach perfum. Ile człowiek musi mieć silnej woli, by nie rzucić się jak zwierz na drugą osobę.
- Czekaj - silny uścisk na nadgarstku na powrót przyciągnął go do bruneta.- Jak mam więc do ciebie mówić? - zapytał cicho, subtelnie, wręcz z nutką uwodzenia.
- Hong Ki - wykrztusił przez ściśnięte gardło, zwilżając usta językiem. Ten gest nie umknął uwadze mężczyźnie. 
- Hong Ki... Piękne imię. Mnie zwą Geun Suk. Więc Hong... Czy dasz się zaprosić na lunch o czternastej?
Tak proste pytanie, a zawróciło w głowie Lee. Wystarczyło jedno spotkanie, by skraść serce blondynowi. Jeden uśmiech, jedno spojrzenie. Tak niewiele trzeba by zawrócić w głowie. 


Za każdym razem, gdy wspominał ten dzień, wzdychał rozmarzony. Nigdy nawet nie śmiał sobie wyobrażać, że znajdzie mężczyznę idealnego pod swój rysopis, gust. Wystarczył jeden, nieplanowany wypad z Hoonem do agencji, by poznać miłość swojego życia. Jaki ten los bywa przewrotny.
- Znowu się rozmarzył. Zaraz wracam - przekazał Shinya, zabierając brudny talerz z szafki. Opuścił pokój, kierując się do kuchni.
- Dobra, lecę. Geun czeka na parkingu - spojrzał ostatni raz na swoje lustrzane odbicie, uśmiechając się szeroko. Szczęście buchało z niego jak iskry z ogniska. Zgarnął czarną torbę należącą do niego z fotela i wyszedł z pokoju.
Hoon poderwał się z łóżka, potykając o rąbek zwiniętej kołdry. Wybiegł za blondynem, zbiegając po schodach. Ki był w trakcie zakładania białych trampek.
- Słuchaj Hong, jesteś moim przyjacielem...
- Najlepszym przyjacielem - poprawił go, zawiązując lewego buta.
- Właśnie. Najlepszym. I... Kurde... Nie wiem jak ci to powiedzieć - jęknął, zdając sobie sprawę, że jakkolwiek nie złapie się tematu, jakkolwiek nie zacznie i tak zabrzmi to bardzo niekorzystnie dla jego osoby. Westchnął, patrząc na przyjaciela z krzywą miną.
- Najlepiej szybko. Nie chce, by Geun na mnie czekał - westchnął, prostując sylwetkę. Założył torbę na ramię i rzucił modelowi wyczekujące spojrzenie.
Chi zmarszczył brwi i jęknął, wiedząc, że i tak już nic lepszego nie wymyśli. Jakby teraz się wycofał, Hong nie dałby mu żyć przez następne tygodnie. Mimo wszystko ciekawość blondyna była wręcz irytująca.
- Geun to dupek. Udaje przy tobie tylko miłego. Sądziłem, że umawiając się z tobą, zdradzi się jakoś z tej sukowatej strony, ale jest inaczej. A ja już nie potrafię trzymać języka za zębami. Wystarczająco długo tolerowałem jego obecność przy tobie.
- Ale czekaj... Do czego ty zmierzasz? - zmarszczył brwi, mało zadowolony z przebiegu rozmowy. Palce zacisnął na skórzanym pasku od torby.
Hoon westchnął parę razy i przetarł twarz dłonią. Obejrzał się za siebie, natrafiając na kamienne spojrzenie Shinyi. Tylko jemu powiedział o swoich obawach i wyskokach Janga względem całej ekipy w biurowcu. I to właśnie w dużej mierze Terachi powstrzymywał go przed wyjawieniem prawdy Hongowi. Twierdził, że to dla dobra przyjaciela. Jednak teraz Hoon nie mógł się wycofać. Za daleko zaszła znajomość przyjaciela z jego wrogiem.
- Geun nienawidzi mnie przez to, że kiedyś odmówiłem mu randki i pójścia do łóżka. Próbował swoich podchodów kilkukrotnie, ale zawsze był odsyłany z kwitkiem. Tacy jak on nie uznają przegranej. Więc zaczął mi dogryzać. Do tego doszła moja wygrana z nim o sesje dla Gucci i Suk się wkurwił. Teraz zaczyna z tobą kręcić, co dla mnie jest bardzo podejrzane. Do tego parę razy widziałem go z tą nową modelką, Shin. Może i moje podejrzenia do ciebie nie docierają, ale uwierz, że to nie jest kandydat dla ciebie. Przeruchał chyba połowę osób z naszej agencji, niezależnie od płci. Ja naprawdę się o ciebie ma...
- Gówno wiesz! - krzyk ze strony Honga zaskoczył zarówno starszego Lee, jak i Japończyka stojącego w drzwiach kuchni. Podniesiony ton zwabił również panią Terachi.- Geun mnie kocha, a ja jego. Przyznaj, że po prostu jesteś o niego zazdrosny!
- O Geuna? Hong, do cholery, przejrzyj na oczy! Wierzysz mi, czy tego kochasiowi od siedmiu boleści, którego ledwo znasz? - zapytał rozdrażniony, nie ukrywając swojego żalu. Znał się z Ki taki szmat czasu, a ten nawet nie próbuje z nim normalnie porozmawiać? I wtem sobie uświadomił sens późniejszych słów Honga.- Jak to... Go kochasz... - wykrztusił, nie mogąc powstrzymać swojego zaskoczenia. Ekspresja widoczna na twarzy modela zdradzała, jak bardzo słowa młodszego Lee nim wstrząsnęły.
- Tak. Kocham. A ty jako dobry przyjaciel powinieneś to docenić! - dźgnął Koreańczyka w pierś palcem wskazującym.- A teraz wychodzę i wiesz co? Pieprz się!
Cisza jaka zapanowała w domu po burzliwym wyjściu Honga, jeszcze długo wisiała między trójką osób, obecnych w budynku.


*~~*~~*

Wyszedł z apartamentu, oddychając głęboko. Gniew wciąż buzował w żyłach chłopaka, niemalże zatruwając go od środka. Rozmowa z Hoonem mocno wyprowadziła go z równowagi. Jednak ciepły, kwietniowy wietrzyk i widok opierającego się Geuna o maskę swojego dostojnego czarnego mercedesa klasy S coupe, odegnała złe myśli na bok. Podszedł sprężnym krokiem do ukochanego, uśmiechając się łagodnie. Z każdym kolejnym dniem nie mógł się nacieszyć swoim mężczyzną. Taki przystojny, seksowny, inteligentny... Uh, ideał!
- Cześć, skarbie - przywitał się, całując modela w usta. Silne ramiona objęły go w pasie, a druga osoba pogłębiła pocałunek. Hong musiał stanąć w lekkim rozkroku, na palcach, by nie ograniczać zakresu swojego ruchów. Dłonie powędrowały na ramiona Janga, masując je subtelnie.
- Hej - wymruczał, gdy nareszcie zdołali się od siebie odsunąć. Pięknie widoczne rumieńce na bladych policzkach blondyna nadawały mu uroku. Hong uśmiechnął się delikatnie i odszedł w stronę drzwi od strony miejsca pasażera.
- Jedźmy, bo w takim tempie to my nie zajedziemy na trzynastą - parsknął, wsiadając do wozu. Zapinał pasy, gdy Geun odpalał samochód. Włączyli się w ruch drogowy, który na ulicach Seulu był niebywale duży. Ale cóż się dziwić. Duże miasta w godzinach szczytu potrafią zapełnić się tak dużą ilością samochodów, że tworzą się kilku kilometrowe korki. Na szczęście Geun był również wspaniałym kierowcom, więc sprawnie wjeżdżał w kolejne uliczki, sprawnie omijając zatłoczone główne drogi.
- Ciepło dzisiaj, prawda? - nie zobowiązujące pytanie kierowcy wytrąciło Honga z rozmyślań. Spojrzał na chłopaka, analizując wypowiedziane słowa.
- Tak, tak - parsknął, znów zwracając głowę w stronę okna. Nie mógł wyrzucić z głowy rozmowy sprzed kilku minut, jaką przeprowadził z Hoonem. Gnębiło go to na duszy.
- Wszystko w porządku? - kolejne pytanie Suka i kolejna dekoncentracja. Ki westchnął, siadając prosto. Wzrok skierował na przednią szybę. Nie miał pojęcia, gdzie się znajdowali.
- Kochasz mnie, Geun? - zapytał cicho, lecz zrozumiale. Model prawie zakrztusił się powietrzem, hamując ostro na poboczu. Blondyn poleciał do przodu, zablokowany pasami, a tumany kurzu zaczęły wirować wokół mercedesa.
- Cóż to za pytanie?
- Normalne - westchnął, wzruszając ramionami. Cała energia uszła z niego jak powietrze z przebitego balona.
Jang zaciskał, to rozluźniał palce na kierownicy. Wokół zapanowała cisza, której żaden z dwóch stron nie miał zamiaru przerywać. I pewnie jeszcze siedzieliby tak z kilkanaście minut, gdyby nie ruch od strony Geuna. Odpiął on pas i wychylił się do blondyna, odwracając jego głowę w swoją stronę. Pogłaskał kciukiem zaczerwieniony policzek.
- Uroczy. Jesteś dla mnie ważny. Najważniejszy. I nie słuchaj innych wokół. Zawsze znajdzie się osoba, która zapragnie odebrać nam szczęście - wyszeptał, całując Koreańczyka delikatnie w malinowe usteczka.- A teraz jedźmy, bo nam rezerwacja przepadnie.
Łgarstwo wychodziło mu coraz lepiej.


*~~*~~*

- Czuję się jak James Bond, kuźwa - psyknął między zębami Shinya, obserwując otoczenie zza rozłożystej paprotki. Nie mógł pojąć, jak inteligentna osoba, którą był Hoon, mogła wpaść na tak abstrakcyjny pomysł. I jakby jeszcze siedzieli normalnie przy stolikach z doklejonymi wąsami, to dałoby się to zdzierżyć, ale nie! Oni musieli jak dwa debile stać za paprotką, przy której stanowili łatwy cel dostrzeżenia.
- James Bond skakał po dachach, tak dla przypomnienia - odparł Hoon, obserwując Geuna zza dużych liści. Hong właśnie uzbrajał się w prażoną kukurydze oraz dwie duże kubki coli.
- Kłóciłbym się. To książę Percy tak skakał jak popierdolony za dachu na dach - wzruszył ramionami towarzysz modela, siadając na podłodze. Zapewne byli już sensacją ludzi znajdujących się w kafejce niedaleko miejsca ich "ukrywania się". Większego obciachu już nie mógł sobie zrobić.
- A, jeden kij. Nie lubię tak czy siak tych filmów akcji. Są przerysowane i wkurzające - wzruszył ramionami. Obserwował jeszcze przez moment parę, odprowadzając sylwetkę blondyna do toalety.- Zaraz coś zrobi ten łajdak. Zobaczysz - pogroził palcem od swojej strony, jakby Terachi stał tuż przed nim i to jemu pokazywał ten gest. Wyżej wspomniany tylko prychnął, kręcąc głową z niedowierzaniem. Posiedział jeszcze chwile na zimnej podłodze, by w końcu z jękiem wstać na równe nogi. Otrzepał tyłek z kurzu i podszedł do Hoona.
- Gdzie Hong?
- Poszedł do kibelka. A ten ten drań tam piszę z kimś SMS-a. I do tego wciąż patrzy na wejście z toalety. Nie chce, by Ki dopytywał się, z kim wymienia wiadomości. Dupek. Zdradza go z ta małą szmatą Shin - zacisnął dłoń w pieść i odwrócił się do Shinyi z zaciętym wyrazem twarzy.
- Ło, ło - student odchylił się do tyłu, unosząc dłonie w obronnym geście.- Opuść gardę. Nie ja jestem twoim wrogiem - zastrzegł, robiąc krok do tyłu na wszelki wypadek. Przezorny zawsze ubezpieczony.
- Aż mnie nosi - warknął, zaciskając zęby ciaśniej niż wiązany gorset Elżbiety I w Zakochanym Szekspirze.
- Meliskę zaparzyć? W sumie, idealny plan! - Terachi klasnął w dłonie, uśmiechając się jak zadowolone z prezentu komunijnego dziecko.- Wracajmy do domu i zrobię ci cieplutkiej herbatki. Z cytrynką, mleczkiem i kawałkiem sernika mojej ma...
- Co wy tutaj robicie? - głęboki, męski i zdecydowanie obcy głos wywołał w ciele Shinyi nagły napad paniki. Odwrócił głowę w bok jak wystraszona surykatka, gotowa do ucieczki w razie zagrożenia życia. Jednak widząc tylko Jang Geun Suka, odetchnął z ulga. Już się obawiał, że personel kina zainteresował się dwójką debili, chowających się za paprotką, która, de fakto, mało co ich zakrywała, ale ten fakt przemilczmy.
- Podlewamy kwiatki - wypowiedział pierwsze słowa, jakie przyszły mu do głowy, usmiechając się przy tym rozbrajająco. Jedna z dobrze oskubanych brwi bruneta, uniosła się ku górze, tworząc imponujący łuk na czole.
- Podlewacie kwiatki? A czymże to? - parsknął nieprzyjemnym dla ucha śmiechem, kierując swoje przeszywające spojrzenie na Hoona. Ten stał w miejscu z kamienną miną, nie reagując na proszące spojrzenia przyjaciela, próbującego ściągnąć go do pomocy. 
- A wiesz... - klasnął w dłonie, śmiejąc się histerycznie.- Siusiamy na nie - wydukał pierwsze co mu przyszło na myśl, czego od razu pożałował. Dostał solidnego kuksańca od Hoona, a skrzywienie w nieprzyjemnym grymasie od Geuna.
- Stwierdzam, że to zapewne tylko mało zabawny żart. Hoon, skoro tak lubisz mnie szpiegować, to może rób to bardziej dyskretnie, niżeli otwarcie. Bardzo trudno było cię zauważyć - pokręcił głową z udawaną troską, kładąc sobie dłoń na policzku.- Musisz nad tym popracować. A tymczasem ja was opuszczę. Mój kociak na mnie nie może przecież czekać - posłał w ich stronę lodowaty uśmiech i odszedł, zostawiając w rozsypce emocjonalnej Terachiego, a swojego konkurenta z rosnącym podirytowaniem.

*~~*~~*

- Kończymy na dzisiaj! - krzyk przewodniego fotografa, pracującego dla magazynu B.R.A.Z.I.A, rozniósł się dźwięcznym echem po sali. Błysk fleszy ustał, a Chi mógł po dwu godzinnych męczarniach w końcu odetchnąć. Rozmasował dłonią okolice karku, czując nieprzyjemne spięcie mięśni. Będzie musiał znów poprosić Honga o masaż. O ile ten zacznie się do niego odzywać, bo od wczoraj nie odpisuje na jego wiadomości, a połączenia odrzuca. Rozejrzał się po sali, dostrzegając Geuna na jednej z pobliskich kanap. Ubrany był w materiałowe, białe spodnie, kończące się przed kostką, miętowe trampki i kremową koszulę, wykonaną z delikatnego materiału. Jak zwykle prezentował się nienagannie. Obrazek psuł jednak telefon w dłoni mężczyzny, który aktualnie namiętnie wystukiwał na cyfrowej klawiaturze kolejne zdania. Hoon psyknął między zębami z poirytowania. Przypomniała mu się wczorajsza sytuacja, gdy Suk również z kimś pisał. Może gdyby podpatrzył jego SMS-y i zrobił im zdjęcie, Ki wreszcie by zrozumiał, że nie jest jego wrogiem. Zmrużył oczy, wpatrując się w bruneta z konsternacją. Musi podpatrzeć jego grafik.
- Hoon! - odwrócił się w stronę nawołującego go managera. U boku starszego mężczyzny szedł młodszy, bardziej postawniejszy i przystojniejszy Koreańczyk. Lee zlustrował nieznajomego wzrokiem, przełykając ślinę. Dobry Boże, a nasz panie, co to za obłędny smakołyk?
- Tak? - zapytał najuprzejmiej jak tylko potrafił, uśmiechając się delikatnie. Może odrobinę fikuśnie i zalotnie? Cóż... Wdzięku osobistego na pewno nie mógł się powstydzić. Miał go aż nader dużo.
- To jest fotograf pracujący dla gejowskiego magazynu, OUT. Zaproponowali tobie i Geunowi współprace na miesiąc. W związku z tym, że twoja i Geuna kariera rozwija się coraz prężniej, chcą mieć was na jednej z okładek magazynu. Pan Jung Jong Hwa przeprowadzi również z każdym z was wywiad i kampanie promującą perfumy Calvina Kleina. Jong, to jest Lee Chi Hoon - manager zwrócił się do bruneta, przedstawiając mu swojego podopiecznego. Przeszywające spojrzenie ciemnych oczu spoczęło na blondynie, by następnie kontemplować całą sylwetkę młodszego. Chi ubrany był w skórzane spodnie, opinające z dużą dozą dokładności długie nogi. Na nogach białe buty, na podwyższonej podeszwie, ze złotymi emblematami i srebrnymi sznurówkami. Na górną część ciała narzuconą miał dżinsową koszulę, która na ramionach miała wszyte kolorowe wzory i cekiny. Rękawy miała pofalowane, zaś guziki od mankietów w złotym kolorze. Dół był jaśniejszy niż góra, przez co przykuwał swoistą uwagę. To ten ciuch promował na dzisiejszej sesji. Całość dopełniał idealnie dobrany, delikatny makijaż.
- Miło mi poznać. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna - fotograf przemówił swoim głębokim, lekko zachrypniętym głosem. Dziwnie elektryzujący dreszcz przeszył kręgosłup blondyna, a dłoń zadygotała, gdy została ściśnięta przez drugiego mężczyznę.
- Też mam taka nadzieje - zachrypiał, nie mogąc oderwać wzroku od fotografa. W tym momencie nie zwracał uwagi na to, że przez miesiąc będzie zmuszony pracować ze swoim wrogiem. Stał jak zahipnotyzowany, patrząc w fotografa jak ciele w malowane wrota.
Co się ze mną, kurwa, dzieje?

*~~*~~*

Po pokoju rozniósł się dźwięk dochodzącego połączenia ze Skype'a. Shinya ściszył muzykę do minimum i odłożył na bok zeszyt od matematyki. Skończył własnie jedno z trudniejszych zadań dotyczących trygonometrii. Odetchnął z ulgą i odebrał połączenie od Honga. 
- Siemaneczko mój wspaniały przyjacielu. Słuchaj, wiesz, że cię kocham niemalże nad życie i ten...
- Tak, prześlę ci notatki z matematyki - przewrócił oczami, kręcąc głową z politowaniem. Ten chłopak częściej go demontował, niżeli montował. Nie miał pojęcia, jak Ki mógł wytrwać taki szmat czasu na studiach. Czasem miał wrażenie, że jedyną wiedzę posiadał z geografii, a przez resztę przedmiotów prześlizgiwał się jak sprytny lis. Albo na farcie zaliczał sesje. 
- Ah, jesteś cudny - wykrzyknął uradowany Lee, uśmiechając się szeroko na ile tylko mógł. Japończyka aż rozbolał zgryz na ten widok. 
- Tak, wiem. Zdaję sobie z tego sprawę. Dzwonisz tylko w tej sprawie? - zapytał Terachi, sięgając po puszkę coli stojącą obok laptopa.
- No w sumie to tak. Nie chciało mi się do ciebie pisać. Komórka ładuje mi się w salonie, a wiesz jaki ja jestem leniwy, gdy już rozłoże swoje racie - westchnął z udawanym zmartwieniem, jakby faktycznie był tym faktem wybitnie zmęczony.- A zobaczyłem, że akurat jesteś dostępny na skype, to sobie do ciebie zadzwoniłem. Ot, cała historia - wzruszył ramionami, rozkładając się na fotelu, a nogi wykładając na biurku.
- A wiesz o tym, że masz internet w laptopie? I ten internet prowadzi do strony facebooka. Cały technologiczny świat nie opiera się na aplikacji w telefonie - parsknął, gniotąc już pustą puszkę po napoju. Wrzucił ją do kosza, znajdującego się pod biurkiem.
- Naprawdę? - w jednej chwili twarz przyjaciela zbliżyła się niebezpiecznie do ekranu, robiąc zaskoczoną minę.- Kurde, chłopie, całe życie w kłamstwie - zacmokał z  nietęga miną, robiąc dzióbek z ust.- A tak serio, to miałem zamiar zagrać w cs'a, a akurat ty mi wyskoczyłeś, że jesteś dostępny, to wolałem teraz załatwić sprawę - odparł już w normalnym tonie, zgarniając z biurka piłeczkę do ping ponga na której było niebywale dużo podpisów, jak na jej wielkość. Zaczął nią podrzucać, pogwizdując przy okazji w takt cichej melodyjki, jaka wydobywała się z głośników Terachiego. 
Shinya miał zamiar coś odpowiedzieć, ale podniesione głosy słyszane w holu uniemożliwiły mu tę czynność. Spojrzał na drzwi, a następnie na obraz Honga.
- Dobra, to zagraj sobie w tego cs'a. Mama już wróciła. Wpadnę do ciebie za godzinkę, albo dwie, to sobie spiszesz notatki. Elo - pożegnał się skrzętnie i rozłączył. Odpiął laptopa od ładowarki, wyłączając go przy okazji całkowicie z zasilania. Zamknął klapę i zerwał się z krzesła, wybiegając z pokoju.
- Mamo! Kupiłaś mi te dobre ciasto? - zaskomlał, zbiegając po schodach w dół. Wpadł w ramiona matki, która roześmiała się serdecznie na reakcję syna.
- Kochanie, czasami zachowujesz się jak małe dziecko. Nie, nie kupiłam. Mam kogoś, kto sam ci upiecze placek z jagodami - odparła z uśmiechem, jednak Terachi patrząc na matkę, zmarszczył brwi. Wydawała się czymś wybitnie skrępowana. Może nawet poddenerwowana. 
- Mamo? 
- To jest Kim Jae Wook, skarbie - odsunęła się w bok, prezentując Shinyi długowłosego mężczyznę o czarnych włosach. Nieznajomy, a raczej Kim Jae Wook, był wysokim azjatą, średnio umięśnionym. I, cóż... Na pewno atrakcyjny. Może termin najprzystojniejszego faceta na świecie do niego nie pasował, ale z pewnością był w pewien sposób seksowny i dla większości również atrakcyjny. W tym dla Shinyi. Wpasowywał się w jego gust. I to chyba aż za bardzo.
- Shinya Terachi - uścisnął dłoń starszego, kłaniając się lekko. Ten tylko przytaknął, usmiechając się blado.- Kto to? Twój przyjaciel? - zapytał student, zakładając dłonie na piersi.
Jedyna kobieta w towarzystwie najpierw wypuściła powietrze pełną parą, a następnie zwróciła swoje kroki do kuchni. Towarzysz Akemi i jej syn spojrzeli po sobie, by następnie pokierować się za aktorką. Wook usiadł przy stole kuchennym, a dwudziestolatek oparł o framugę, patrząc na matkę wyczekującą.
- Widzisz kochanie. Pamiętasz, jak wspominałam, że spotykam się od pewnego czasu z pewnym mężczyzną? - zapytała spięta, pocierając dłonią swoje ramię. Zawsze tak robiła, gdy była czymś wyraźnie zestresowana. Japończyk zmarszczył brwi i rzucił krótkie spojrzenie mężczyźnie siedzącego przy stole.
- No, coś tam mówiłaś kilka miesięcy temu.
- Dokładnie, to siedem- uściśliła, wyjmując z lodówki sok pomarańczowy. 
- No i co w związku z tym? - westchnął, przyglądając się poczynaniom matki. Ręce drżały jej przy nalewaniu napoju do wysokiej szklanki, przez co parę kropel spało na blat kuchenny.
- Twoja matka chce powiedzieć, że to ja jestem tym mężczyzną - głos Jae dotarł do Terachiego z kilkoma wydźwiękami. a każde kolejne echo było bardziej żałosne, jak nie zawodzące. Jednak heteryk, kurwa. 
- Dobra. Sypiacie ze sobą. I to przez to, mamo, tak się denerwujesz? Przedstawiasz mi swojego chłopaka, miło. Ale chyba nie potrzebujesz mojego błogosławieństwa? - parsknął, odbijając się ramieniem od framugi. Ponownie zmarszczył brwi, widząc, że dwójka dorosłych ani trochę się nie rozluźniła. Wręcz przeciwnie. Kim odchrząknął, a Akemi wypiła sok za jednym haustem, jakby była mocno spragniona. 
- To jest mój narzeczony, kotku - cichy głos kobiety okazał się doskonale słyszalny akustycznie. W kuchni zapanowała cisza. Nawet bzycząca jeszcze jakiś czas temu mucha, zamilkła, jakby wyczuła napiętą atmosferę.
- Kim jest? - wiązkę milczenia przerwał Shinya, wpatrując się w matkę z widocznym niedowierzaniem. 
- Narze... - odchrząknęła, wyczuwając chrypkę.- Narzeczonym - powiedziała, poprawiając swoje włosy. Czuła się tak, jakby nie rozmawiała z synem, a ojcem, który musi udzielić jej i wybrankowi serca błogosławieństwa. 
- Jak, kurwa, narzeczeństwem?! Po siedmiu miesiącach znajomości?! - krzyk ze strony studenta był tak niespodziewany, że nawet mężczyzna siedzący przy stole podskoczył.
- Shinya, wyrażaj się. Tak. Czuję, że Wook jest tym jedynym. Powinieneś się cieszyć moim szczęściem - powiedziała z przejęciem, jakby taka wersja musiała istnieć już od początku.
- Cieszyć twoim szczęściem? Ja pierdolę. To tak, jakbym przyprowadził ci do domu faceta, którego znam pięć miesięcy i oznajmił, że wyprowadzam się z nim za granicę! - stopień wkurwienia szatyna rósł z każdą chwilą. Już nawet nie przejmował się tym, że własnie przyznał się otwarcie nowemu facetowi matki, że jest gejem. 
- Ale ja się nie wyprowadzam. To Wook się do nas wprowadza. Zresztą... to moje życie i pozwól, że sama o nim zadecyduje. tobie jedynie oznajmiłam, że będziesz miał w końcu wzór do naśladowania.
- Wzór do naśladowania? Ile ten młodzik ma lat, co? - warknął, patrząc na Jae z niechęcią.
- Dwadzieścia osiem - tutaj głos Akemi zabrzmiał mniej pewnie. Krótki śmiech ze strony Shinyi zmusił dwójkę dorosłych do spojrzenia na studenta.
- Wiecie co? Pierdolę to wszystko. Puszczasz się z fagasem młodszym od siebie o całe osiem lat. O, spójrz jaki zabawny zbieg okoliczności! Ode mnie również jest starszy o osiem lat! - zaśmiał się krótko, klaskając w dłonie.- Serio sądzisz, że będzie moim ojczymem? Czy chuj jeden wie, kim? Mylisz się. Bo ten kretyn może być co najwyżej moim kumplem. A teraz wiecie co? Mam was w dupie. Spadam. I nie dzwoń do mnie. Nie życzę sobie, byś spierdoliła mi dzień jeszcze bardziej - wysyczał z nienawiścią, wychodząc z kuchni. Trzaśnięcie frontowych drzwi upewniło parę, że zostali sami. Pani domu stała zszokowana przy blacie kuchennym, nie wiedząc do końca, co własnie się tutaj odbyło. Jej grzeczny, ułożony i dobrze wychowany syn, nagle zmienił się w osobę, której nie znała. Klnącego chłopaka, bez żadnych manier i szacunku, jaki powinien okazywać. Nie była pewna, kiedy jej ramiona zatrzęsły się od wzbieranego płaczu, a silne ramiona ukochanego mężczyzny obięły pocieszająco w pasie. 

C.D.N

1 komentarz:

  1. Dlaczego no ostatni wpis jest z 2017? Mam nadzieję, że jeszcze wrócisz do pisania tak jak i ja. Po 6 latach! Swojego czasu czytałaś moje Drarry - o to to to - http://opetane-serce.blogspot.com
    Jak ja wróciłam to Ty też możesz :) Czekam cierpliwie i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń