niedziela, 7 września 2014

Rozdział 5 - "Teraz zacznie się prawdziwa zabawa..."

Ten rozdział dedykuję Olci. Mam nadzieję, że się podoba. Krótki, ale lepsze to niż nic. Jak się domyślacie (lub nie) kolejny rozdział będzie BARDZO interesujący, to mogę wam zagwarantować miśki. A teraz pięknie podziękuje za komentarze (trzy, ale zawsze coś). Specjalny telegram podziękowania kieruję również do "dziecka nieba". Pod rozdziałem na moim drugim blogu wnioskuję,  że się poprawiłam, więc myślę, że tutaj czegoś nie przegapiłam. Jeżeli tak, to przepraszam. Nie sprawdziłam rozdziału drugi raz, ponieważ niedawno wróciłam z morskiego oka, więc czasu nie mam zbytnio. Zwłaszcza, że jeszcze musze się pouczyć historii (się rozpisałam). Nie będę już przynudzać. Życzę miłego czytania i zaganiam do komentowania ~



*~~*~~*


Przełknąłem ślinę, która zalegała mi już od dłuższego czasu w ustach i odwróciłem wzrok na przypadkowego mężczyznę przechodzącego akurat korytarzem. Wszystko lepsze niż przenikliwe, ciemne oczy Piotrka. Zastanawia mnie tylko... co on tu robi? Pracuję? Co prawda mówił, że pracuje, ale żeby tutaj? To wymaga zakończenia studiów. Chyba, że jest praktykantem... teraz do mnie dotarło, że go w ogóle nie znam. No Adrian hello! Spotkałeś się z kolesiem dwa razy i myślałeś, że go poznasz tak dobrze jak tego menela obok siebie, zwanego potocznie Darkiem? Apropo tego menela...
- Adriaaaan! - szarpał moje ramię jak psychopata. Zaprawdę... jebne go kiedyś tak mocno, że zęby mu zadzwonią, a jego mikroskopijny móżdżek poobija się z głuchym echem po czaszce.
- Czego kurwa? - warknąłem wściekły. Z tego wynika, że za głośno, gdyż zwróciłem niechcianą uwagę pewnej głupiej dziw... pani...
- Adrian! Jak ty się wyrażasz? - zapytał wielce oburzony paszczur. Chodzi mi o naszą wychowawczynie jakby co...
- Po polsku? - odpysknąłem robiąc w jej stronę krzywą minę.
- Tak? No to proszę bardzo. Wyjdź z budynku, przemyśl, to jak się zachowałeś i jak zdecydujesz się przeprosić, to wrócisz - jaka pizda. Dobrze wie, że ja NIGDY NIKOGO NIE PRZEPRASZM. Ma tylko pretekst, żeby się mnie pozbyć. Pfy, co za brak jakiegokolwiek szacunku do osób lepszego pokroju.
    Z gracją o jakiej ta głupia flądra może tylko pomarzyć, odwróciłem się i wymaszerowałem. Tym razem skorzystałem z windy. Jakoś odwidziało mi się szukanie schodów w tym labiryncie korytarzy. Wyszedłem przed budynek i stanąłem przy lipie pod którą zapaliłem papierosa. Wreszcie spokój...
- Widzę, że jakimś zwyczajem w Polsce jest, że tak młode osoby jak ty zaczynają palić - spojrzałem za siebie i zdębiałem. Nie sądziłem, że pójdzie za mną.
- Taki rytuał. Cóż począć. Nie mówiłeś mi, że chcesz zostać naukowcem - zgasiłem peta, wydmuchując z płuc ostatni siwy dym. Odwidziało mi się jaranie fajki, gdy obok stoi tak porządny mężczyzna. Mmmm... idealnie do niego pasuje...
... WAT?! Adrian skróć fajki bo ci na mózg pada chłopie...
- Nie pytałeś - uśmiechnął się, zaplatając ręce na klatce piersiowej.
- Piękne wytłumaczenie. Skoro już ze sobą gadamy, to zapytam się czy chciałbyś w piątek o siedemnastej przyjść na imprezę. Organizuje u mnie w domu bo starego nie będzie, a ty mógłbyś zostać do niedzieli - tak, dobrze myślicie. Jeżeli będzie u mnie na nockę czemu by tego nie wykorzystać?
- Do niedzieli? Hmm... W takim razie wezmę sobie wolne w pracy i wpadnę - puścił mi oczko, a ja pod wpływem impulsu podszedłem do niego i wbiłem się w jego wargi. W tym pocałunku zawarłem wszystkie swoje dzisiejsze emocje. Gniew, rozczarowanie, szczęście, drwinę i irytacje. Mógłbym tak wymieniać i wymieniać... Ale po co?
    Poczułem jak jego język przejeżdża po moich wargach, a zęby podgryzają dolną wargę. Mmmm. Otworzyłem usta pozwalając mu tym samym na wepchnięcie swojego języka do mojego gardła. Dwa śliskie organy rozpoczęły walkę o dominację i namiętny, erotyczny taniec. Jęknąłem cichutko, zarzucając mu ręce na ramiona i wtuliłem się w ciepłe ciało mocniej. Byłem niemal pewny, że ktoś nas obserwuję. Jednak bardziej byłem pochłonięty czystą rozkoszą niż tym, że czuję czyiś nachalny wzrok na swojej sylwetce. Pocałunek z każdą chwilą stawał się bardziej namiętny i rozpalał zmysły. Gdyby pozbyć się scenerii ogrodu laboratorium i móc zastąpić ją moim pokojem, już dawno rozbierałbym go na łóżku. Niebywałe, że w tak krótkim czasie uzależniłem się od Piotrka. Po prostu niebywałe.
   Odkleiliśmy się od siebie z prędkością światła, gdy za naszej prawej strony doszło nas głośne chrząknięcie. Z mordem w oczach odwróciłem się w tamtym kierunku. Rozszarpie...
- Widzę, że miło spędzasz wolny czas - w głosie Maksymiliana pobrzmiewała nuta, która wywołała u mnie niekontrolowany dreszcz.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałem oschle, przybierając najgroźniejszą minę jaką tylko potrafiłem. Zadanie utrudniały mi opuchnięte wargi i rumieńce, które powstały podczas płomiennego pocałunku.
- Stoję. Nie widać?
- Nie powinieneś być na wycieczce?
- Wymknąłem się i pomyślałem, że przyjdę sprawdzić gdzie się mój piękny chłopak podziewa - dodał nacisk na słowo "chłopak" patrząc wymownie w oczy Anioła, który był nadzwyczajnie zszokowany.
- Jakiego kurwa chłopaka? Pojebało cię? - krzyknąłem oburzony jego zuchwałością. Co ten debil sobie wyobraża? Ze coś przez to osiągnie? Niedoczekanie jego...
- Oj słoneczko. Złość piękności szkodzi - odgarnął mi włosy z czoła, obejmując w pasie. Łapy przecz popaprańcu bo moja pięść zaprzyjaźni się z twoją mordą!
- Spierdalaj - odepchnąłem jego nachalne dłonie sycząc mu w twarz jak pospolity wąż.- Nie jesteśmy parą od dwóch lat - skierowałem te słowa w stronę Piotrka, który po usłyszeniu zdania wyraźnie się rozluźnił. Skierowałem najchłodniejsze spojrzenia na jakie było mnie stać temu dupkowi i z gracją damy pokazałem mu środkowy palec.- A teraz spadaj - warknąłem i chwyciłem starszego mężczyznę za rękę, pociągając go w stronę laboratorium.  Maks musi mieć niezły tupet, że pozwala sobie na takie odzywki. Czemu on nie może zrozumieć, że ja do niego już nic nie czuje? No... Prawię nic nie czuję. Mimo wszystko pierwszej prawdziwej miłości się nie zapomina.
- Prowadź w jakieś zaciszę - szepnąłem do jego ucha, nadgryzając delikatny płatek.
- Się robi księżniczko - wymruczał groźnie uśmiechając się zadziornie. Po niecałych pięciu minutach władował mnie do jakiegoś pomieszczenia, które po głębszych oględzinach okazał się czyimś biurem. Wywnioskowałem to z mahoniowego biurka na którym walały się różne papiery, pieczątki, długopisy i góra wszelkiego rodzaju książek. Po prawej stronie czyli pod oknem, stała duża skórzana kanapa, a pod przeciwległą ścianą półki i drzwi. Zapewne za nimi znajdowała się łazienka. Na środku gabinetu zostały ustawione dwa popielate fotele. Ten kto zajmował te pomieszczenie nie miał za grosz poczucia stylu. Do tego jeszcze dochodzi ohydna tapeta z imitacją jakiś zgniło żółtych prążków. Totalne bezguście.
- Kogo to... Sanktuarium?
- Mojego kolegi, który dostał wyższy szczebel i zarządza pewną strefą naukową. Jest starszy o trzy lata, więc skończył już studia - wyjaśnił i objął mnie w pasie.
- A on wie, że korzystasz z jego gabinetu?
- Czasami prosi mnie, żebym zajął się jego dzieciakiem, gdy go przyprowadza do pracy. Nie pytaj czemu. No i czasami potrzebuje coś z jego gabinetu, a on w tym czasie jest poza nim i muszę na niego czekać. Dlatego dał mi zapasowy klucz - mówiąc to wyciągnął z kieszeni srebrny kluczyk i zamknął nim drzwi.- Teraz mam pewność, że nikt nam nie przeszkodzi - powiedział uwodzicielskim głosem. Przyjemny dreszcz nawiedził moje ciało, gdy jego dłonie wkradły się pod moją bluzkę. Były takie delikatne i ciepłe. Jego usta wylądowały na mojej szyi obsypując ją drobnymi pocałunkami i liźnięciami. Moje ciało pobudzało się z każdą minioną sekundą, a niecierpliwe łapki sunęły po jego umięśnionym brzuchu. Wiedziałem, że robię źle spotykając się z nim. Przyzwyczajam się do tego przystojnego bruneta, a to nie wyjdzie mi na dobre.
- Nhm - westchnąłem błogo, wdychając jego unikatowy zapach.
- Jesteś słodki - szepnął i wgryzł się w moją szyję.
- Zgłupiałeś?! - prawie krzyknąłem odpychając go od siebie i złapałem się w miejscu ugryzienia. Cholera! Na pewno będzie ślad! A niech cię szlag Piotr!
- Co? - patrzył się na mnie tępo niczego nie rozumiejąc. Nosz kurwa! Niech cię piorun strzeli, jasna cholera!
- Będę miał malinkę! - warknąłem. Jeszcze się głupio pyta. Z nim gorzej niż z dzieckiem...
- I co z tego? - mogę cię uderzyć? Tak na dobry początek. Później wypatroszę z ciebie flaki, a następnie spale na stosie. Co ty na to?
Wziąłem kilka uspokajających oddechów (jak baba w ciąży) i cmoknąłem Anioła na pożegnanie w usta.
- Dobra. Ja już idę. A tak w ogóle... Jak się wyrwałeś? Miałeś nas oprowadzać.
- I mam w dalszym ciągu. Poprosiłem tylko kumpla, żeby pokazał jakieś sztuczki jakie potrafi nasza małpka. Ja powiedziałem, że zapomniałem pewnej teczki z dokumentami. I w rzeczywistości tak jest. Po drodze zajrzałem do ciebie i tak jakoś wyszło... To... - machnął ręką, a ja upewniłem się w tym, że ten człowiek jest niemożliwy.
- Ok. To... do zobaczenia - uśmiechnąłem się promiennie i czmychnąłem z gabinetu. Czułem, że moje serducho skaczę jak popieprzone w górę i dół. Chyba się czegoś nawdychałem, że tak mocno biję. Cosik gorąco na tym korytarzu...
- Sokół! - coś ciężkiego i głośnego uwaliło mi się na ramię. Boże. Czy dzień "wymęcz Adriana" nie może się szybciej skończyć?
- Czego chcesz - owym osobnikiem był Darek. Bijcie brawa, ślijcie pokłony oraz całusy. Przecież nikt nie miał pojęcia, że to Wątor, skądże znowu...
Mieliście kiedyś takie śmieszne wrażenie, że macie ochotę zabić swojego najlepszego przyjaciela i ani trochę byście za nim nie tęsknili? Ja też nie.
- Babka powiedziała, że mam cię znaleźć. Nie wiadomo czy tutejszy naukowcy nie wzięli cię za pedalską małpę - zrobił śmieszny dziubek i pokiwał głową. Jestem pedalską małpą? Eee, wolę pandę. Pandy są takie zabawne i fajnie. Kichające pandziątko! Oglądaliście? Fajny film...
... No dobra mega nudny, ale tytuł fajny.
- Ej, czemu jesteś czerwony jak buraczek? - dodał przyglądając się mojej zdezorientowanej twarzy  bardzo uważnie. Czuje się jak jakaś syrena pod bacznym spojrzeniem jakiegoś naukowca...
... Chociaż jakby tym naukowcem był Piotrek, a ja ową pół rybą, to spokojnie mógłbym być oglądany...
... Nie! Stop! To jest złe! Okropne! Jak można zachwycać się pięknymi, ciemnymi oczyma, które przypominają głębie oceanu? Kuszącymi, malinowymi wargami, które proszą o pocałunek? Sprężystym, wysportowanym ciałem wołającym "chodź tutaj Adrian, wiem, że chcesz"? Pf, śmieszne... Niech cię szlag pieprznięty ideale!
- Gorąco tu -  dla potwierdzenia swoich słów, zacząłem wachlować się końcem swojej koszulki. Oby kretyn uwierzył, oby kretyn uwierzył...
- Gorąco? Jak dla mnie jest chłodno, ale kto tam wie... - uwierzył. Westchnąłem z ulgą i pozwoliłem się ciągnąć Darkowi jak szmacianej lalce. Normalnie już dawno dostałby za to w łeb jednak wolę, żeby nie wrócił do niekomfortowego tematu.
   Nim się obejrzałem już staliśmy przy grupie. Klimkowa pieprzyła od czapy, Krzysiek (Guffi), Dawid (kula) i Kuba (woźny) gadali ile dziewczyn przelecieli (też mi temat do chwalenia) w ciągu tygodnia. Reszta była w swoich honorowych grupkach.
- Już jestem. Możemy przystąpić do zwiedzania - piękny melodyjny głos Piotrka wywołał u mnie niekontrolowany dreszcz i błogi uśmiech. Zachowywałem się jak rasowy ćpun. Ale co mogłem poradzić? Mężczyzna to ideał ze snów... Wat? Nie, nie, nie. Ideały nie istnieją ty głupi, niepracujący poprawnie i cofnięty w rozwoju, mózgu! Wiem, że jestem palantem. Gadam sam do siebie. I w dodatku obrażam swój mózg. Siostro! Kaftanik proszę!
- W takim razie, ruszajmy - obwieściła wychowawczyni. Spektakl czas zacząć...



*~~*~~*
- Wódka?
- Jest.
- Piwo?
- Jest.
- Szampan?
- Nie wiem po co, ale jest.
- Wino?
- Tego kompletnie nie ogarniam, ale również jest.
- I reszta alkoholu?
- Jest - odpowiedziałem na końcowe pytanie. Przez cały cholerny dzień Darek uzbrajał moją chatę w różnego rodzaju "potrzebne" składniki na imprezę. Rozumiem, że piwo i cała reszta tego badziewia jest "niezbędna" na domówkę, ale aż tyle skrzyń? Mógłbym to wszystko dać wojsku, a i tak było by tego za dużo. Jedzenie oczywiście było moją działką. Może było tego trzy razy mniej od alkoholu, ale i tak przypuszczam, że nieliczni będą jeść.
- To będzie najlepsza impreza ever! - podskoczyłem, gdy do moich pięknych i jakże waznych uszu doszedł głośny wrzask. Nosz kurdę! Dałby sobie chłop spokój! Przeżywa jak mrówka okres.
- Tak, tak. Mówisz to po raz... setny? - po moim jakże pięknym, retorycznym pytaniu usłyszałem dzwonek do drzwi. Wstałem jak najszybciej i polazłem na przedpokój. Jeszcze tego brakowało, żeby Darek fatygował się do otwarcia. Najpewniej polazłby z wódką, którą aktualnie trzymał w dłoni i miną typu "czego mi tu". Później do mnie miałby wąty, że ruszyć dupy nie potrafię, a jestem u siebie.
    Otworzyłem drzwi i... i wcięło mnie totalnie. Niestety nie możecie zobaczyć mojej miny... Ha! I dobrze! Bo wybuchlibyście gromkim śmiechem, a nie chcę żeby huczało mi w głowie. Co najwyżej możecie sobie to wyobrazić... Kurdę! Tak źle i tak niedobrze.
- Co ty tutaj robisz? - no kurna zaprosiłeś go jełopie, co nie? Wróć... zaprosiłem go, ale na siedemnastą nie na... właśnie, która jest? Spojrzałem na nadgarstek. Dochodzi szesnasta. Kurwa! Za godzinę zaczyna się impreza, a my jeszcze nic nie zrobiliśmy.
- Zaprosiłeś mnie, prawda? Pomyślałem, że wpadnę wcześniej i ci pomogę - wyjaśnił Piotr, posyłając mi niepewny uśmiech. Ależ on piękny... Znaczy ma piękny uśmiech... Nie! Nie o to chodziło... Dobra, nie ważne.
- Ah, dziękuje. Każda para rąk nam się przyda do pomocy. Darek! Przyszli z odsieczą! - krzyknąłem w głąb domu, przepuszczając w drzwiach Piotra.
- Jesteś z kimś?
- Z przyjacielem. Chodź, poznasz go. Tylko od razu informuję, że jest stuknięty.
- Słyszałem! - dobiegł nas krzyk Wątora. Spojrzeliśmy na siebie i wybuchliśmy śmiechem. Coś przeczuwam, że piękne będą te przygotowywania.
 
 
 
*~~*~~*
 
 
Impreza trwała w najlepsze już od dobrych czterech godzin. W życiu nie przypuszczałem, że tak świetnie mogę się bawić. Schlebiam sobie? Nie mam pojęcia, ale naprawdę bawię się lepiej niż w nie jednym gejowskim klubie. Chyba będę częściej robić takie domówki. Ojciec dość często wyjeżdża na swoje jebane delegację, więc mam chatę wolną. Tylko dziwi mnie, że za każdym razem zostawia mi dużą sumkę pieniędzy. Wiecie... Czasami mam chore wrażenie, że on się o mnie martwi w ten swój pokręcony i dziwny sposób. Bo spójrzmy prawdzie w oczy. Inni ojcowie, gdy dowiedzą się, że ich syn jest gejem od razu wywala ich z domu i ma w dupie gdzie się podzieją. A mój? Tylko zwyzywał po marudził i... w zasadzie tyle. Nigdy nie podniósł na mnie ręki. Szczerze? Wolę mieć takiego ojca niż jakąś zatwardziałą homofobiczną świnię, która biję, wywala z domu i zostawia bez grosza na dwa tygodnie. Może to na skutek tego, że przypominam bardzo matkę? Nie wiem. Ale odejdźmy od tego dziwnego tematu i wróćmy do poprzedniego. Piotrek ciągle ciągnął mnie do tańca. Ruszał się rewelacyjnie! Pomińmy fragmenty w których łapał mnie za tyłek, całował w szyje i różne takie dziwne "przypadkowo" zrobione rzeczy. Co się interesujecie? Zaraz będziecie jak Darek... No dobra! Nie będę was porównywał do tego seksualnego frustrata, który cały dzień mógłby dymać dziewczyny. No kobietki! Ustawiać się w kolejce! Lepszego debila nie znajdziecie, więc korzystajcie! (albo spieprzajcie. Proponuje to drugie).
- Adrian! - odwróciłem się o zobaczyłem, że piękna długonoga blondynka zbliża się do mnie. Ideał Wątora, obiekt jego westchnień i częstych wytrysków, a dla mnie dobra znajoma. Potraficie polubić kogoś w ciągu czterech dni? Pamiętacie zapewne niejaką Klaudię Wilk. Tak, to ta co oprowadzała nas po laboratorium w poniedziałek. Piotrek poznał mnie z nią we wtorek i spędziliśmy miło czas. Oczywiście obowiązkowa obecność Darka, który nie mógł się powstrzymać od flirtowania z piękną Klaudią. Wiadomo, że nie udolnie, ale niech ma chłopak frajdę. Mam pytanie do kobiet. Czy każda z was spławia chłopaka udając, że nie istnieje? Wredne jesteście... Kocham was!
- Tak? - uśmiechnąłem się, podając dziewczynie drinka.
- Świetna impreza. Boska muzyka, przystojni chłopcy i super chłodna woda w basenie! - krzyknęła popijając swoje procenty. Ubrana była w dwuczęściowy, prosty aczkolwiek seksowny strój kąpielowy, koloru fiołkowego. Ślicznie wyglądała. Wątor zapewne walił gdzieś po kącie konia, ale kogo to interesuję? Bo mnie na pewno nie.
- Bo moja, haha. Oczywiście Darek dużo pomógł i Piotrek.
- To dobrze. Chodź. Gramy w butelkę. Rusz się, będzie bosko! Wszystko jest dozwolone! Matko, uwielbiam takie gry! - pociągnęła mnie w stronę ogrodu. Było tam już spore kółeczko. Dostrzegłem wśród tych wszystkich nastolatków Anioła, który siedział po turecku na żółtym kółku ratunkowym otoczony wianuszkiem cycatych dziewczyn. Czułem niemałą satysfakcję, że i tak nie zwróci na nich uwagi. Bo on się MNĄ interesuję haha! Em... wymarzcie tamto z pamięci. Teraz zacznie się prawdziwa zabawa...

6 komentarzy:

  1. Ja kcem, żeby Adrian był z Maksiem :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle, cuuuudo:)
    Szalony jest ten, Adrianek:P:P A ja lubię szalone osoby :D
    No ja też coś czuję, że Adi będzie z Maksem, prawda?
    Pozdrowionka
    Dużo weny!!!
    Fiolka

    OdpowiedzUsuń
  3. To tak rozdział mi się strasznie podobał. :D Adriana to w prost pokochałam <3 xD.
    Dużo weny i pozdrawiam ^u^.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehehe, będzie butelka ;) skoro wszystko dozwolone, ciekawe co takiego się wydarzy na imprezie (a najważniejsze co po niej...) między Aniołem i jego małym diabełkiem :D Już nie mogę się doczekać kol jnej notki
    Pozdro i dużo, dużo weny
    Olcia

    OdpowiedzUsuń
  5. (dziecko nieba dopiero teraz obczaiło podziękowania, bo jest nieogarnięte)

    OdpowiedzUsuń
  6. Te wymienianie alkocholi przypomniało mi, jak to mój brat jeat legendą w naszej miescinie. Nikogo nam jeszcze tu policja, śpiącego przy ulicy, nie złapała z ponad 3 promilami alkoholu we krwi. Ale cóż, bywa! Tak to jest gdy sie zmiesza kilka różnych alkoholi. I to trochę zabawne, bo mieszkam koło wawy.
    A odnośnie opowiadania. Oni się w ogóle maturą nie przejmują? Bez różnicy.
    Ale tak to fajnie piszesz i mi się podoba. Żałuję tylko troche SM. I tego, że nie umiem ścierpieć widoku błędów.
    Ale no, weny życzę ♥
    P.

    OdpowiedzUsuń