poniedziałek, 25 maja 2015

2. Totalny Kataklizm



Miewacie czasem takie dni, że zawieszacie się całkowicie i zastanawiacie się, czy to co ma się wydarzyć, jest jawą czy snem?
Jeżeli tak, to witam bardzo serdecznie w moim klubie!
Ostrzegam, że nadmierne występowanie tegoż stanu, może doprowadzić do męczącego filozofowania innym biednym, Bogu winnym, duszyczkom.
Chcecie znać powód mojego stanu?
Dzisiaj jest niedziela.
Godzina osiemnasta. Minut jedenaście. Sekund czterdzieści.
Co teraz robię?
Biegam jak pojebany po całym domu, szykując się na wyjście!
Gdyby dwa tygodnie temu, ktoś powiedział mi, że mój szef, SZEF, zaprosi mnie na przejażdżkę samochodem, do tego FERRARI, chyba wysłałbym go do zakładu psychiatrycznego...
Zabawne jak życie potrafi się zmienić w zaledwie kilka dni, prawda?
W czasie, gdy siłowałem się z guzikiem przy spodniach, które swoją drogą były na mnie o rozmiar za małe, ale fajnie opinały i uwydatniały mój tyłek, na komodzie stojącej przy szafie, rozdzwonił się telefon. Zmieliłem pod nosem kilka przekleństw i podbiegłem do komórki.
- Kto znowu?
Warknąłem do aparatu, wiedząc, że to z pewnością Hidan dzwoni, wypomnieć mi moją nieobecność w pracy.
= Miło się odzywasz do szefa.
Eee... Co? Skąd on ma mój numer do cholery?
- Szefuńcio?
- Tak. Czekam przed kamienicą. Schodź już.
Po tej krótkiej wiadomości, usłyszałem dźwięk przerwanego połączenia. Jak zawsze stanowczy. Zero kreatywności, powiadam ZERO.
Ubrałem jeszcze czerwoną koszulę i przejrzałem się w lustrze. Wyglądałem zajebiście, jak zawsze zresztą. Zamknąłem dom i zbiegłem po schodach na parking przed kamienicą. Już z daleka dojrzałem samochód szefuńcia. No proszę was... Jak można nie odróżnić Ferrari od jakiś starych gratów?
Podbiegłem do auta i zająłem miejsce od strony pasażera.
- Więc... Gdzie jedziemy, panie Akasuna?
Uśmiechnąłem się figlarnie, zakładając nogę na nogę. Sasori zagapił się na mnie z dziwną minął i odpalił samochód.
- Zabiorę cię do restauracji, a potem nad Sumide.
Wyjaśnił, stając na czerwonym świetle.
- Restauracja? Nie przypominam sobie, byś zapraszał mnie na randkę.
Zaśmiałem się, sięgając dłonią do jego włosów. Może i było to śmiałe, ale teraz przynajmniej znam powód, dlaczego nie ma żoneczki. Czemu nie spróbować? Nie codziennie trafia się takie gej ciasteczko, w dodatku nie zawsze okazuje się twoim szefem! Musiałbym być głupi, żeby nie skorzystać.
- A ja nie przypominam sobie o spoufalaniu. W dalszym ciągu jestem twoim szefem.
Wyjaśnił, jednak nie odsuną się ode mnie. Oh, słodko. Chce grać niedostępnego? Za późno.
- Zapraszasz mnie na randkę, a teraz gadasz o relacjach pracownik-szef? Szkoda. W takim razie zatrzymaj się na tamtym przystanku. Autobusem wrócę do domu. Przecież nie mogę umawiać się z szefem, prawda?
Przekazałem, a jego zaskoczona mina prawie doprowadziła mnie do śmiechu. Musze grać, ciekaw jestem co wymyśli.
- Eee... Nie o to mi chodziło. Chodziło mi raczej... Emm...
- Dobra, dobra. Jedź do tej swojej restauracji.
Odparłem, zabierając rękę i odwróciłem się w stronę okna, wpatrując się w widoki zza oknem. Mam cały wieczór na podryw, prawda?
Resztę drogi przebyliśmy w całkowitym milczeniu. Nie przeszkadzało mi to za specjalnie. Sasori zaparkował Ferrari przed jakąś ekskluzywną restauracją, która już samym wyglądem doprowadzała mnie do załamania nerwowego. Przecież dania w niej podawane muszą kosztować majątek!
Weszliśmy do budynku, a we mnie jak obuchem uderzyło uczucie dziwnej euforii pomieszanej z zakłopotaniem. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, zadowolony, że samą swoją osobą wywołałem takie zamieszanie. Oczy wszystkich obecnych na sali, wbiły się w moją sylwetkę. Pochlebiają mi...
- Proszę za mną.
Poszliśmy w ślady młodego kelnera, który zaprowadził nas do prywatnej sali. Miałem ochotę zagwizdać, ale bynajmniej w tej sytuacji takie zachowanie nie odpowiadało. Zająłem swoje miejsce i odebrałem menu od kelnera. Ten na odchodne posłał nam firmowy uśmiech i zostawił nas samych.
- No, no... Potrafisz zaskoczyć szefuńciu.
Zaśmiałem się radośnie, poprawiając swoje długie, blond włosy. Grzywka była zdecydowanie za długa. Najwyższa pora wybrać się do fryzjera.
- Mów do mnie po prostu Sasori.
Okej, okej. Jak tam chcesz. I tak nie będę tego stosował, ale dla pozoru pokiwałem głową. Otwarłem kartę i... Totalnie mnie wcięło. Dobra... Mam pojęcie tego, że ten zasrany biznesmen ma forsy jak nikt inny, ale żeby za głupi stek dać tyle kasy, to się w głowie nie mieściło! Akasuna najwyraźniej pochwycił moje zszokowane spojrzenie, ponieważ zabrał mi kartę z daniami i odłożył wraz ze swoją na rogu stolika.
- Zamówię ci ich najlepszy specjał. Wolałbym cię nie reanimować już na naszej pierwszej... Naszym pierwszym spotkaniu.
Chciał powiedzieć randce! Ja to wiem! Co za cholerny dupek. W końcu zapląta się mu język, a wtedy wpadnie.
- Może być cokolwiek, bo zdążyłem dojrzeć kilka... interesujących cen, więc domyślam się, że wszystko musi być tutaj bardzo smakowite.
Sasori kiwnął głową i pociągnął za złoty sznureczek, zwisający ze ściany. Zapewne do przywoływania kelnera. Wszystko w tej przeklętej restauracji przypominało bajkę! Nie wiem czemu, ale moja wyobraźnia przywoływała śmieszne wizję filiżanki i dzbanka z pięknej baśni "Piękna i Bestia". Nie wiem czemu, ale zawsze, gdy wracałem do tej bajki, nachodziły mnie marzenia, by doświadczyć takiej samej miłości.
Po kilku sekundach do sali wszedł ten sam kelner, który nas tu zaprowadził, dzierżąc w dłoni butelkę wina. Czerwony płyn wypełnił do połowy nasze kieliszki, które ślicznie błyszczały w świetle kryształowego żyrandolu. Chłopak przyjął nasze zamówienia i ponownie opuścił pomieszczenie.
- Powiedz mi Deidara... Jakie jest twoje hobby?
No to dojebał, jak cygan złomu.
- Uwielbiam malować. Jest to zajęcie, które odpręża mnie w najbardziej banalny sposób. W przyszłości, gdy skończę już studia, chcę tworzyć piękne cuda na ciałach innych osób.
- Chcesz zostać tatuażystą?
- Tak. Planuje nawet zrobić sobie tatuaże, ale to musze jeszcze przemyśleć.
Napiłem się wina i jakoś szczególnie nie byłem zaskoczony, że smakowało wyśmienicie. Nie chce nawet pytać, który rocznik...
- Tak? To ciekawe. wiesz, że to na swój sposób szpecenie skóry? Chociaż może źle to ująłem. Nie jest to szpecenie. Do ciebie raczej tatuaż by nie pasował. Masz specyficzną urodę i osobiście nie wyobrażam sobie ciebie z tatuażami.
Zaśmiał się, a ja... No cóż, musiałem przyznać mu rację. Mama tak samo powiedziała, gdy podzieliłem się z tym pomysłem.
- No widzisz, tak to już bywa. A ty? Czym się interesujesz?
- Może zabrzmi to dosyć dziecinnie, ale... Uwielbiam tworzyć lalki.
Lalki? Nie mami mnie słuch? On powiedział... Lalki? Podniosłem w górę jedną brew i wpatrywałem się w niego z wyczekiwaniem.
- Chodzi o porcelanowe lalki.
- Aha! Trzeba było tak od razu. Czemu nie tworzysz tego zawodowo?
- Musiałem przejąć rodzinną firmę, a ze względu na to, że jestem jedynakiem, musiałem kontynuować rodzinne przedsiębiorstwo. Co nie znaczy, że nie tworzę swojej sztuki. Przychodzę do domów dziecka i rozdaje takie laleczki.
- Ojej, jakie to słodkie Sasori!
Pisnąłem podekscytowany. Nie sądziłem, że ma takie kochane serduszko! Wygląda raczej na zimnego skurwysyna, który ma wszystkich głęboko w dupie. Wiem, mam cudne słownictwo.
- Wybitnie.
Reszta rozmowy potoczyła się bardzo swobodnie.

*~~*~~*

- Nie sadziłem, że rzeka Sumide w nocy wygląda tak pięknie...
Powiedziałem szczerze, uśmiechając się delikatnie. Księżyc odbijał się w tafli wody, tworząc magiczny obraz. Jachty zakotwiczone przy przystaniach lśniły w świetle srebrnego globie. Czuje się jak w mistycznym miejscu...
- Cieszę się, że ci się podoba. Chodźmy się przejść.
Zaproponował, a ja przystałem na jego pomysł z przyjemnością.
- To co? Kiedy kolejna randka?
Spojrzał na mnie rozbawiony, mimo, iż próbowałem nadać swojego głosu poważny ton.
- A podobała ci się ta?
- Jak najbardziej. Tylko... Dlaczego akurat teraz mnie zaprosiłeś? Nie mogłeś wcześniej?
Spojrzałem na niego uważnie, zatrzymując się przed jego osobą. Te pytanie nurtowało mnie przez połowę tego wieczora.
- Ponieważ teraz... Odważyłem się zrobić krok? Wcześniej nie byłem pewien czy jesteś...
Zmieszał się odrobinę, jednak w dalszym ciągu pozostawał twarz w kamiennym wyrazie.
- Homo?
- Eee... Tak. Jednak niecały tydzień temu przypadkowo usłyszałem kawałek twojej i Konan rozmowy, gdy żaliłeś się jej na brak stałego partnera, który... Mmm...
Odchrząknął i odwrócił wzrok w stronę rzeki, bym nie dojrzał jego zakłopotania. Doskonale wiem co usłyszał. Rozmawiałem z przyjaciółką na temat tego, że potrzebuje partnera, który potrafiłby mnie wyruchać do utraty tchu, zaspokajając moje potrzeby. Muszę zanotować: "Nigdy nie rozmawiaj na temat swoich potrzeb w miejscu pracy".
- Tak, wiem co mówiłem.
Odparłem i złapałem Sasoriego za dłoń. Ten zaskoczony zerknął na nasze splecione palce, by następnie przenieść swój wzrok na moją uśmiechniętą mordkę.
- Emmm...
- Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś słodki, gdy się rumienisz? Jeżeli nie, to ja będę pierwszy. I nie bądź taki sztywny. Myślisz, że mam zamiar zaprzestać na jednej randce? Pfy. Wyjdziemy jeszcze razem gdzieś co najmniej trzy razy z czym ten trzeci raz zakończy się seksem. Taki mam plan.
Roześmiałem się głośno i zarzuciłem ręce na szyje Akasuny.
- Jesteś... Bardzo kreatywny i szczery.
Stwierdził, obejmując mnie w pasie. Oho, rozkręca się! A jeszcze niedawno bronił się przed czułostkami, chowając się za terminem "szef".
- Jestem nie tylko kreatywny i szczery. Ambitny, zabawny i... gorący również idealnie opisują moją osobę.
Wyjaśniłem, z każdym słowem zbliżając się do twarzy Sasoriego.
- Deidara...
Nie powiedział nic więcej, gdyż moje usta uniemożliwiły mu potok słów. Przymknąłem oczy, rozkoszując się miękkością warg szefuńcia. Pamiętam dzień, w którym zatrudniłem się po raz pierwszy w pizzerii. Już wtedy zimny Sasori Akasuna zaczął mnie niemiłosiernie podniecać.
Przypominając sobie jego dystans, jaki zachowywał w moim pobliżu, z dością pogłębiałem pocałunek. Teraz miałem go na wyłączność, więc czemu nie korzystać?

*~~*~~*
 
Wybaczcie. Maj był dla mnie miesiącem bardzo trudnym, zawalonym pełnego rodzaju kartkówkami i sprawdzianami (uroki zakończenia roku szkolnego). Do tego dochodzi fakt, iż jadę 7 czerwca na kolonie i będę na niej przebywać do 15, więc nauczyciele muszą nam wcześniej wystawić oceny. Mam nadzieję, że wybaczycie jeżeli nie wstawie nic nowego do 16 czerwca. Pozdrawiam ~

1 komentarz:

  1. Wróciłam niedawno i bardzo się ucieszyłam, że jest już kilka nowych postów :) a co do opowiadania jest wspaniałe jak zwykle czekam na dalszą część

    OdpowiedzUsuń