sobota, 29 sierpnia 2015

Zaklęci w czasie - 3 - Witaj Europo!

Andrej


- Pasażerowie samolotu, proszeni są o zapięcie pasów. Za kilka minut lądujemy - rozbrzmiał w głośnikach delikatny głos jednej z stewardess. Frieda natychmiast wyjrzała przez małe okienko, aż nabierając więcej powietrza w płuca. Rzym z lotu ptaka wyglądał zachwycająco! Kolorowe światła migotały zabawnie, rozświetlając potężne miasto swoim blaskiem. Ze względu na późną porę, księżyc na niebie wznosił się wysoko i zachęcał pasażerów do pogrążenia się we śnie. Jednak Rose była zbyt podekscytowana, by przez jej głowę przechodziły myśli o spaniu.
- Jenny? Jenny! - szturchnęła przyjaciółkę palcem pod żebra, chcąc ją obudzić.- Jak możesz spać? Lądujemy zaraz!
     Parker mruknęła coś niewyraźnie, odganiając starszą dziewczynę dłonią. Odwróciła się plecami do Friedy, dając jej jednoznaczną odpowiedz, że nie ma zamiaru jej słuchać.
- Daj jej spokój. Wstanie, gdy już będziemy wysiadać. Która godzina, tak w ogóle? - zapytał Andrej, wstając minimalnie ze swojego fotela. Wypiął nieświadomie swoje seksowne pośladki, zwracając na siebie uwagę mężczyzny siedzącego za nim.
- Zaraz sprawdzę, czekaj - powiedziała i zaczęła szperać w swojej torebce. Zaraz jednak usłyszała cichy pisk ze strony Andreja, który odwrócił się do tyłu.
- Co ty sobie wyobrażasz, koleś? - warknął na faceta, siedzącego za jego fotelem. Mężczyzna dość, że nie był przystojny, to miał lekką nadwagę. Tacy kolesie byli... Najgorszymi zboczeńcami.- Jeszcze raz twoje łapska znajdą się na moim tyłku, to ci wpierdole, czaisz? - zagroził, ściągając brwi w wyrazie gniewu.
     Andrew słysząc podniesione głosy, podniósł powieki i pierwsze co zobaczył, to burze blondwłosych kosmyków. Podniósł się odrobinę i ujrzał Pejica grożącemu jakiemuś facetowi, który miał minę, jakby zaraz miał się rozpłakać.
- Co tu się dzieje? - szepnął, sprawdzając czy Georg przypadkiem się nie obudził.- Ciszej, co? Tu ludzie śpią.
- Ten dupek śmiał mnie dotknąć - powiedział podniesionym o oktawę głosem i gdyby dorysować mu dym ulatniający się z nosa, wyglądałby jak żądny krwi smok. Ewentualnie lokomotywa, żądna rozjechania pary nastolatków, całujących się na torach.
- Daj spokój. To tłusty frajer, miej go w głębokim poważaniu - odparł spokojnie, a Frieda zaśmiała się lekko i popchnęła Andreja, by ten usiadł na fotelu.
- Jest pięć minut po pierwszej - poinformowała, uśmiechając się szeroko. Zaraz po tych słowach samolot wpadł w lekkie turbulencje. Jenny natychmiast podskoczyła w miejscu i rozejrzała się wystraszona wokół. Stado ptaków wpadło do silnika?!
- Zaraz lądujemy. Nie bój się - pocieszyła przyjaciółkę Rose, niemożliwie szczęśliwa. Już była przecież... W Rzymie!

*~~*~~*
 
 
Na zegarkach wybiła właśnie godzina dziesiąta. Słońce wisiało już wysoko na niebie bez towarzystwa jakiejkolwiek chmury. Temperatura przekraczała czterdzieści stopni, a spikerzy pogodowi radzili odziewać głowę. Jednak piątka przyjaciół nie zważała na gorąco panujące w mieście. Z zachwytem podziwiali Rzymskie alejki, atrakcje oraz zabytki. Spróbowali słynnej pizzy z krewetkami oraz risotto, które tak im posmakowało, że wzięli numer telefonu restauracji w której zjedli przysmak.
- Tu jest cudownie! Tak... Tak pięknie! Jejcia! Ej, chłopaki... A myślicie, że pojedziemy do Pompei? - zapytała Frieda, poprawiając swoje jeszcze wilgotne włosy. Razem z Andrejem zdecydowali się, by przed wyjściem na miasto wziąć prysznic, który zdecydowanie rozluźnił ich bolące plecy i ścierpnięte tyłki. Reszta również nie pogardziła hotelowymi łazienkami.
- Tak. Mamy wylot z Neapolu, godzinę drogi do Pompei - poinformował Andrew, uśmiechając się promiennie. Trzymał w pewnym uścisku dłoń Georga, a ludzie przechodzący obok, posyłali im radosne uśmiechy. Mieszkańcy byli bardzo tolerancyjni czym zaskarbili sobie przychylność Amerykaninów.
- Kiedy idziemy zwiedzać Koloseum? Chodźmy już! Aż mnie stópki świerzbią! - jęknął prosząco Andrej, robiąc słodką minkę. Ubrany był w krótkie, dżinsowe spodenki, które dobrze opinały jego pośladki oraz dopasowaną do stroju koszulkę na ramiączkach z nadrukiem wąsów i kapelusza. Włosy spiął w koński ogon, spinając je gumką z ozdobnymi, małymi czaszkami. Na nadgarstkach pobrzękiwały różnego rodzaju bransoletki i pieszczoty. W zasadzie... To wyglądał jak seksowna kobieta, na której widok faceci mają wzwód w spodniach.
- Możemy już teraz...
- Patrzcie! Jakie ładne kapelusze! Chodźcie! - Frieda przerwała wypowiedz Biersacka, łapiąc Jenny za dłoń i pociągnęła ją do sklepu z pamiątkami, gdzie na jednej z wystaw powywieszane zostały różnorakie kapelusze.
     Pejic mruknął coś o "kobietach nie mających za grosz kultury" i niemrawo podążył za przyjaciółkami. Stanął kawałek dalej, oglądając bransoletki.
- Ej, Andrej! Ten by ci pasował! - odparła Rose z zniewalającym uśmiechem i założyła blondynowi na głowę pleciony kapelusz z trzema, niebieskimi kwiatkami z boku. Frieda już dawno zauważyła, że Pejic'owi pasuje wszystko... Co w zasadzie jest bardziej kobiece.
- Jest tu gdzieś lusterko? - zapytał, marszcząc śmiesznie nos.
- W środku. Idź się przejrzyj. Ślicznie wyglądasz, blondyneczko - zachichotała farbowana blondynka i wróciła do Jenny, przeglądającą za ten czas kolorowe czasopisma o motoryzacji.
    Andrej wszedł do sklepu i podszedł do wielkiego lustra, przyczepionego na połowę ściany. Że też go nie zauważył wcześniej! Przyglądał się swojemu odbiciu, dochodząc do wniosku, że jego sylwetka ostatnio stała się bardziej wysportowana i seksowniejsza. Nogi wyszczuplały co je optycznie wydłużyło i działało na korzyść właściciela. Był zadowolony, że miał androgeniczną urodę. Mógł ubierać się zarówno w damskie jak i męskie ciuchy oraz, nie oszukujmy się, podrywać heteroseksualnych mężczyzn. Co prawda, nie pójdzie z nimi do łóżka... Ale wystarczy "niewinny" flirt. A co do kapelusza, to nie miał zastrzeżeń. Uśmiechnął się pod nosem i ruszył do kasy. Plecionka ładnie prezentowała się na jego głowie... Oraz pasowała do ciuchów.
- Ej, Andrej! Patrz! - odwrócił głowę w stronę przymierzalni skąd wydobył się głos Andrewa. W pierwszej chwili jego oczy przybrały kształt pięciozłotówek, by po chwili wybuchnął głośnym śmiechem. Andy był... Ubrany w różową sukienkę! Zasłonił usta dłonią, gdy sprzedawca spojrzał na niego, a po chwili na Biersacka. Mina jaką przybrał sprzedawca... Bezcenna!
- Andy! Zdejmij to, bo wyglądasz... Pedalsko! - krzyknął rozbawiony Pejic i zapłacił za kapelusz osiem dolarów. Włożył go na głowę i podszedł do przyjaciela, który okręcił się wokół własnej osi przy okazji prawie się wywracając.
- Masz coś do pedałów? Mam ci strzelić gonga? - Andrew specjalnie zmodulował głos, chcąc brzmieć jak mało inteligentny dres, zaczepiający laski. Udało mu się to perfekcyjnie czym wywołał znów śmiech ze strony Andreja.
- Dziewczyny! Mamy nową przyjaciółkę! Nie ogoloną... Ale mamy! - krzyknął do kobiet, oczekując ich przyjścia. Nie musiał długo czekać. Jenny odłożyła gazetkę i weszła do budynku, pijąc wodę mineralną Friedy. Widząc w co się ubrał Andy, wypluła w iście spektakularny sposób wodę na podłogę, oblewając dodatkowo swoje adidasy.
- Pojebało was! Andy ściągnij kieckę do jasnej cholery! - wytarła dłonią usta i zerknęła na mężczyzna zza ladą. Na jej szczęście, ten był odwrócony tyłem i zawieszał kwiecistą dekoracje na hakach. Korzystając z położenia sprzedawcy, chwyciła pierwszy lepszy materiał leżący w koszyku i wytarła pobieżnie podłogę. Odłożyła szmatkę, którą okazała się damska koszulka z napisem "I love Roma".
     Andrew razem z Andrejem, parsknął kpiąco, oglądając poczynania przyjaciółki. W czasie, gdy Jenny zakopywała brudną bluzkę kolejnymi warstwami innych ubrań, do sklepu weszła Frieda, w ręce trzymając słomkowy kapelusz z różnokolorowymi piórkami. Stanęła w miejscu, wpatrując się w Biersacka jak w jakiś niezwykły okaz.
- Co wy tacy wszyscy w szoku? To tylko kiecka!
- Kiecka w którą jesteś ty ubrany. - wtrącił Georg, który wyszedł za parawanów, niosąc ze sobą wisiorek w kształcie buta na obcasie. Kontur całej powierzchni Włoch.
- No i? Dobra. Przebieram się i spadamy do Koloseum. Inaczej Andrej zacznie nudzić - odparł i poklepał jeszcze oburzonego Pejica po ramieniu, nim zniknął za zasłonką.
- Jemu chyba przygrzało słonko za bardzo - mruknęła Rose i podeszła do kasy, ignorując głupi uśmieszek Andreja. Nie miała nawet siły by skomentować owłosionych nóg Andrewa.
     Jenny uciekła z miejsca zbrodni wychodząc ze sklepu jakby nic się nie stało, a Georg również przeszedł do lady, by zapłacić za wisiorek. Pejic szczęśliwy, że w końcu idą zwiedzić Koloseum, wyszedł z wielkim uśmiechem przed sklep, czekając razem z Parker na przyjaciół.
 
 
*~~*~~*
 
 
- O matko! Jakie... To wielkie! - krzyknął Andrej, wpatrując się w Koloseum z zachwytem w oczach. Jego postawa świadczyła o podekscytowaniu jak i ogromnym zaskoczeniu. Nie ma się co dziwić! Rzymskie dzieło zapierało dech w piersi i wprawiało w podziw. Starożytni Rzymianie potrafili tyle pięknych budowli stworzyć, nie posiadając maszyn, które dzisiejszych czasach funkcjonują.
- Dzień dobry! Mam na imię Pablo Angelo i będę waszym przewodnikiem, Oprowadzę was po imponującej architekturze starożytnych Rzymian i opowiem historię powstania Koloseum - odparł młody chłopak, płynnie posługując się angielskim. Jednak akcent pozostał rodowity. Robił duży nacisk na samogłoski, a wymawiając swoje imię, jego głos zmienił modulacje głosową.
- Całkiem przystojny ten Pablo - powiedziała Frieda, uśmiechając się do Andreja. Pejic przyjrzał się uważnie chłopakowi, który wprowadził ich właśnie do wnętrza Koloseum przez Kamienne wejście.
- Tak, masz rację. Ma seksowny tyłek. Tylko... Te buty stanowczo nie pasują do spodni. Są okropne - stwierdził blondyn, robiąc niezadowoloną minę. Przyjaciółka zerknęła na jego nogi i skrzywiła się paskudnie.
- Tak. Zdecydowanie. A popatrz na jego krawat...
     Andrew przewrócił oczyma, słysząc rozmowę dwójki przyjaciół. Nie rozumiał o co im dokładnie chodziło. Chłopak miał normalne buty jak i krawat. Może nie znał się na modzie, ale Andrej z Friedą troszkę przesadzali. Pocieszał się faktem, że są na samym końcu wycieczki, więc przewodnik nie mógł ich usłyszeć. Jedyny plus! Przynajmniej papużki nie urażą jego uczuć...
- I pomyśleć, że ta ziemia jest splamiona hektolitrami ludzkiej krwi - mruknął Georg, instynktownie odnajdując dłoń swojego partnera. Zawsze był wrażliwy na ludzką krzywdę, a pomyśleć, że tyle niewinnych istnień zginęło przez te głupie walki na arenie... To mu się w głowie nie mieściło.
     Andy widząc drżącą wargę swojego kochanka, objął go mocno, przystając na moment.
- Skarbie... Popatrz na mnie - chwycił partnera za policzki, wręcz zmuszając do uniesienia głowy. Dostrzegł jak po policzkach toczą się łzy jego słoneczka, a płuca biorą głębokie hausty powietrza.
- Bo... ci gladiatorzy... Niewolnicy... - wydukał niepewnie i nie zdążył dokończyć, gdy jego ciałem wstrząsnął cichy szloch. Przeklinał w duchu swoją wrażliwość, która była za bardzo wygórowana. Ale co miał poradzić na to, że jego oczy same uwolniły na powierzchnie łzy?
- Co się dzieje? - zapytała Jenny, podchodząc do mężczyzn. Obok niej stanęła pozostała dwójka.
- Georg pomyślał o tym, że ludzie tutaj ginęli i no... Sami widzicie - przytulił mocniej drżące ciało, głaszcząc uspokajająco Boleyn'a po plecach.
     Andrej prychnął rozbawiony i położył dłonie na biodrach. Jego zdaniem George czasami poważnie przeginał.
- Oj, kotku to było dawno, dawno temu! Nie płacz - Frieda również przytuliła przyjaciela, głaszcząc go po włosach. Rozczulał ją w takich sytuacjach. George chwytał wprost za serce i wykrzesywał z niej opiekuńcze instynkty względem jego osoby.
     Jenny w tym czasie wpatrywała się w dolną część Koloseum, która ją bardzo zafascynowała i na jej nieszczęście była zabarierkowaną ze znakiem "Nie schodzić!". Najciekawsza część w całych tych nudnych ruinach, a i tak nie można zobaczyć co tam się kryje... A może jednak można?
- Nie żeby coś... Ale odstajemy od grupy. I to sporo - stwierdził Pejic, wskazując kciukiem na gromadkę ludzi, znikających za zakrętem.
- Dobra. Już lepiej. Macie chusteczkę? - zapytał nieśmiało Georg odsuwając się od Friedy i Andrewa. Przekrwione białka i rumiane policzki aż pchały człowieka, by przytulić tą słodką istotkę.
- Tak, mam. Proszę - Rose wygrzebała z torebki chusteczkę o zapachu mięty i podała przyjacielowi. Ten uśmiechnął się do niej w podzięce i wysmarkał nos.
- Słyszeliście mnie?
- Tak Andrej, ciebie nie sposób nie słyszeć - żachnęła Frieda, wywracając oczyma.
- Wracajmy do wycieczki - stwierdził Boleyn już całkiem uspokojony. Sam nie potrafił zrozumieć swojej natury, ale cóż... Każdy ma swoje dziwactwa.
- Ok. Jenny chodź... Jenny? - Pejic odwrócił się do barierek przy których powinna stać dziewczyna. No właśnie... Powinna.
- Gdzie ona jest? Jenny! - krzyknęła Frieda i podeszła do ogrodzenia. Pisnęła jak mała dziewczynka, gdy zobaczyła Jenny na samym dole. Co ona do cholery sobie wyobraża?!
     Pozostała trójka podbiegła do Rose, a ich miny... Nie były jakoś niebywale zaskoczone. Cóż... Nastolatka nigdy nie stosowała się do ustalonych norm i robiła wszystko na opak. Z natury była buntowniczką i miała zasadę: "Żyje się tylko raz. Więc czemu nie postawić wszystko na jedną kartę? Trzeba być odważnym i posiadać swoje zdanie. Dlatego ja jestem... Niezdyscyplinowana."
- Cześć! Schodzicie? - zapytała Parker, machając do przyjaciół. Uśmiechnęła się szeroko i rozejrzała po ruinach. Upatrzyła sobie jedno z wydrążonych w kamieniu wejść z których, najpewniej w dawnych czasach, wypuszczano gladiatorów na pojedynek.
- Jenny! Nie bez powodu stoi tutaj ten znak! Wchodź na górę, albo będziemy mieli poważne kłopoty! - powiedziała zdesperowana Frieda, patrząc na nastolatkę z wyczekiwaniem. Czy ona naprawdę postradała zmysły?! Ma osiemnaście lat, a zachowuje się jak pięcioletnie dziecko nie znające słowa "zasady".
     Parker jedynie wzruszyła ramionami i ruszyła szybko do ciemnej "jaskini". Pozwiedza i wróci, jeżeli oni nie chcieli. W czym problem? Nikt jej nie widział, wycieczka już dawno się oddaliła, więc warto skorzystać z okazji.
- Jak nie, to nie - odparła i zniknęła w wejściu, wprawiając Rose w szybkie bicie serca.
- Nie wiem jak wy, ale ja wole tam do niej iść. Nie ma nawet latarki! Po za tym... To jedyna taka okazja - Andrew nie wiele myśląc przeskoczył przez barierkę i wolno zszedł w dół, uważając na osuwające się kamienie. Zaraz za nim poszedł George, a Andrej po kilku sekundach krzyknął "wreszcie coś ciekawego" i ruszył za przyjaciółmi, wesoły jak nigdy dotąd.
- Czy was do reszty pogięło?! Nawet ciebie Andrej?! - nie potrafiła zrozumieć, dlaczego jej przyjaciele byli tacy... Nieodpowiedzialni. Przez takie coś mogą mieć poważne kłopoty!
- Zaraz znów wrócimy! Zobaczymy tylko co jest w środku. Chodź z nami! - odparł Pejic, zadzierając głowę do góry. Czuł przyjemne motylki w brzuchu, które zrodziły się przez narastającą adrenalinę.
- Ale... Mam kieckę i balerinki! - próbowała się obronić, choć sama wiedziała, że zaraz postąpi tak lekko myślnie jak jej przyjaciele.
- Złapie cię. Tylko przeskocz przez barierkę, podejdź do skarpy i zeskocz w moje ramiona - zaśmiał się Andrew, wiedząc jak zabawnie zabrzmiało jego zdanie. Poczuł, jak George walną go lekko w ramie i fuknął niezadowolony.
- Jak księżniczkę! Dobra - zgodziła się Rose, aż zdziwiona jak szybko dała się namówić. Zazwyczaj ludzie musieli się porządnie wysilić by ją do czegoś przekonać. Może na podjęcie decyzji wpłynął fakt, że Jenny sama jest w tych ciemnościach? Przeskoczyła gładko ogrodzenie i podeszła do skraju skały.
- Księżniczką, to jestem ja! - oburzył się Georg, zakładać ręce na piersi.
- Nie ma się czym chwalić Georg - odparł Andrej, spoglądając na przyjaciela jak na debila. Poprawił swój kapelusz i przyjrzał się, jak Andrew łapie Friede i ostrożnie stawia na ziemi.
- No i? To zawsze mnie nosi na rękach, gdy idziemy do pokoju i...
- Urwij w tym momencie swoją wypowiedz i chodźmy za tą szurniętą Tomboyką! - Rose ruszyła przodem, poprawiając sobie krwistoczerwoną sukienkę z koronkami. Boleyn podszedł do Andrewa i pocałował go mocno w usta, nie zwracając uwagi na Andreja udającego, że "rzyga tęczą".
- Gdzie jest ta dziewucha! - warknęła Rose wchodząc w ciemność. Trzymała się blisko Pejica, chociaż wiedziała, że w razie niebezpieczeństwa, to zginie na pierwszej linii. Andrej z pewnością nie nadawał się na chłopaka heteroseksualnej dziewczyny. Ona sama przy nim czułaby się jak... Lesbijka. Jednak tego by mu nie powiedziała. Chłopak zareagowałby dosyć gwałtowanie, znając jego wybuchową osobowość.
     Andrew wyjął z plecaka latarkę i wcisnął guziczek zapalający. Mrok rozproszył się pod wpływem światła, uciekając w popłochu na boki. Zauważyli, że kamienne podłoże wnikało wewnątrz, zniżając się z każdym calem. Przypominał pospolity podjazd, jakie służą najczęściej, gdy dom jest na wyższym wzniesieniu niż ulica.
     Cała czwórka zeszła w dół, nawołując Jenny, jednak nie odzyskiwali odzewu. Skręcili korytarzem w prawo, dostrzegając... Mnóstwo cel z kratami.
- Czuje się jak w więzieniu - wymamrotała Rose, trzymając się kurczowo ramienia Andreja. Przebiegł jej po plecach dreszcz ekscytacji. Nie na co dzień można zwiedzić takie miejsca. Domyśliła się, że tutaj najpewniej trzymani byli gladiatorzy.
- A ja jak w filmie jakimś - dodał George, rozglądając uważnie. Większość prętów było tak słabych, że ledwo trzymały się w pionie. Pozostałe walały się pośród zburzonych kawałków kamieni.
- Jenny! Gdzie jesteś! - krzyknęła Frieda, martwiąc się o przyjaciółkę. Co jeśli coś poważnego jej się stało? Albo...
- Bu! - Jenny wyskoczyła zza zaułka, dotykając szybko boków przyjaciółki. Ta wrzasnęła głośno i złapała się za serce z przerażoną miną. Andrej roześmiał się głośno, łapiąc za brzuch, a Andrew westchnął głośno z ulgi jaką odczuł. Przynajmniej ją odnaleźli... A raczej ona ich.
- Pojebało cię?! Chcesz, żebym umarła?! Zabije! - Parker słysząc groźbę przyjaciółki, szybko ominęła oniemiałego Georga i pobiegła w głąb korytarza, skręcając w prawą stronę. Frieda już miała za nią pognać, gdy to całej czwórce krzyk Jenny zjeżył włosy na głowie.
- Kurwa! - przeklną Andrew wyobrażając sobie najgorsze wizje i podążył w stronę głosu, ciągnąc za sobą kochanka. Reszta postąpiła równie impulsywnie co para kochanków.
- Jenn... Yyyyy... - głos ugrzązł Andrejowi w gardle i bezmyślnie wpatrywał się... Dziurę. Ale... Taką bardziej magiczną, przypominającą jakiś portal.
- To wygląda jak czarna dziura - wydukała Parker odsuwając się od tego czegoś.
- Czarna dziura na ziemi? Nie. Ale... Co to w takim razie jest? Może zawołać ochronę? - zaproponował Andrew, jednak jego spojrzenie nie oderwało się od poruszającego koła. To było... Takie nieprawdopodobne.
- Ochronę? My tu weszliśmy bez zezwolenia! To my dostaniemy opierdol! - odparła Frieda, a Andy musiał przyznać jej rację.
- To jest dziwne... A jednak w jakimś chorym stopniu fajne - mruknęła Jenny i zbliżyła się do dziury, która zmieniła kolor na blado niebieski z domieszkami czerwieni.
- Nie podchodź! - krzyknął Andy, ostrzegając nastolatkę. Skąd mogli wiedzieć co to jest? Czuł się jak w jakiejś głupiej kreskówce.
- Co się niby może stać? - zaśmiała się głupio i dotknęła portalu. W jednej chwili jasny blask oślepił wszystkich, zmuszając do zamknięcia oczu. Łuna światła, podobna to tej z latarki, jak szybko się pojawiła tak prędko znikła. Wyglądało to jak czyste złudzenie optycznie, tylko bardziej przeszywające.
- Wszystko w porządku? - zapytał Andrew, otwierając oczy. Widział wszystkich odrobine zamazanych z kolorowymi plamkami.
- Tak... Jenny? - Frieda spojrzała w miejsce w którym powinna znajdować się dziewczyna... Nie było jej.- Jenny?! - krzyknęła rozpaczliwie Rose, wpatrując się w wielką dziurę, która zmieniła obraz. Teraz w kuli można było dojrzeć wielki las pełen drzew, kamieni porośniętych mchem i... Jenny?
- Czy to... - Andrej nie dokończył, gdy to z jej objęć wyrwała się Frieda i z piskiem, rzuciła do wnętrza portalu. Znów nastąpił blask, tym razem dziura zmniejszyła swój obwód. Mężczyźni z szokiem dostrzegli jak Rose podbiega do nastolatki i przytula mocno.
- Jezu... Pierwszy raz widzę takie zjawisko - wymamrotał Georg i ostrożnie podszedł do portalu. Kobiety odwróciły głowy w ich kierunku z zaniepokojoną miną, więc Boleyn pomachał do nich z nadzieją, że go widzą. Niestety, te nie zareagowały. Jenny objęła mocniej przyjaciółkę, a Frieda jakby przeczuwając, że pozostali przyglądają im się, pokazała dłonią, że wszystko w porządku.
- Georg, ostrożnie - powiedział zaniepokojony partner, przełykając głośno ślinę. Dla niego ta sytuacja była wręcz nieprawdopodobna! Może oni śnią? Czasami takie mary senne nawiedzają go, gdy zje za dużo orzeszków. A tych wchłonął akurat mnóstwo w samolocie.
- Ta dziwna dziura działa na zasadzie lustra. My je widzimy, jednak one nas nie. Są po drugiej stronie... Nie wiem gdzie, ale... Kurwa! Ta dziura robi się coraz mniejsza! - krzyknął nagle Boleyn, robiąc wielkie oczy.- Przepraszam Andrew. Kocham cię, ale nie mogę zostawić przyjaciółek - pocałował kochanka w usta i wskoczył do portalu.
- Georg! - Andy rzucił się za swoim ukochanym z mocno bijącym sercem. W uszach mu szumiało, a oczy wręcz łzawiły od światła, które biło po oczach. Ostatnim co zarejestrował, to dłoń Andreja chwytająca go za łokieć.
     Podmuch wiatru świszczał przez szczelinę w kamiennej ścianie. Nic nie pozostało w wąskim korytarzu prócz zardzewiałych prętów, pajęczyn, mysz i kamieni. Portal zniknął, a razem z nim piątka przyjaciół.
 
C.D.N
 
*~~*~~*
 
I oto rozdział na który wszyscy czekali! Wreszcie się przenieśli, haha! Może pomysł banalny, ale zapewniam, że wszystkiego będziecie się dowiadywać z czasem trwania opowiadania. Dziękuję za komentarze drogie istotki ^^ Nie jestem zadowolona troszkę z końcówki, gdy to Georg, Andrew i Andrej wskoczyli za dziewczynami, ale nie mam już pomysłu jak inaczej napisać. Już tyle kasowałam i pisałam na nowo, że głowa mi pęka. Rozdział wstawiony wcześniej, dlatego czwarty ukaże się później... W ogóle teraz rozdziały będą pojawiać się w dłuższych odstępach czasowych z wiadomych powodów. Mam straszne braki jeżeli chodzi o matematykę, więc czeka mnie długa potyczka.
Dziękuje jeszcze raz moim czytelnikom, którzy komentują rozdziały, to dla mnie bardzo ważne <3
Ah i faktycznie Vaiola... Zapomniałam o tak istotnej rzeczy jak dolary.
Pozdrawiam ~

3 komentarze:

  1. No... doczekaliśmy się!
    Jak dla mnie to pomysł nie był wcale banalny! Udowodnili tylko, że zależy im na dziewczynach. I pójdą za nimi wszędzie... W koncu sa przyjaciółmi...
    Co do Georg`a... To moim zdaniem nie pasuje on do Andrew! Jest taki.. ciotowaty za bardzo...
    Fajnie ze rozdział tak szybko... szkoda ze na następny będziemy musieli poczekać...

    Ach... wiem ze pisałaś o tym ze nie wstawisz rozdziałów innych opowiadań... Ale myślałam ze jak tak ładnie poproszę to pęknie Ci serduszko i coś naskrobiesz...

    Pozdrowionka i duuuzo veny

    OdpowiedzUsuń
  2. Niemoge doczekac się następnego rozdziału 😺. Pozdrawiam i życzę wen (^v^)
    Neko Chan 😸

    OdpowiedzUsuń