czwartek, 18 sierpnia 2016

Danse Macabre - 2 - Żółta karteczka



Żółty Chevrolet Camaro zajechał na parking pod klubem "Hot or Not" na ulicy Gazowej. Z wnętrza samochodu wysiadły dwie osoby - kobieta oraz mężczyzna, skrupulatnie poprawiający swoje ubrania, które potencjalnie mogły się wygnieść podczas jazdy.
- To tutaj? - pytanie Soo przebiło ciszę, panującą przed budynkiem. Zapewne w ciągu wieczornej pory, na ulicy roiło się od bywalców tego zacnego przybytku. Teraz jednak wiało pustką przed Krakowskim pubem.
- Według adresu, owszem. Chodźmy - odparła Dominika, kierując się do szerokich, metalowych drzwi. Promienie słoneczne odbijały w nich swój blask, niczym reflektory w ciężarówce o zmierzchu, a czerwona farba, nałożona na powierzchnie, połyskiwała jak wypastowane buty detektywa Soo. Kobieta pchnęła ciężkie, dwuskrzydłowe drzwi, ściągając z nosa okulary przeciwsłoneczne. Wewnątrz klubu panował charakterystyczny chłód, jaki towarzyszy budynkom z klimatyzacją. Po lewej i prawej stronie, wzdłuż ścian, znajdowały się loże z, na oko Koreańczyka, wygodnymi kanapami, gdzie w samym środku położone zostały małej wielkości, okrągłe stoliki. Spiralne schody prowadziły na górne piętro, prawdopodobnie do pokojów z Dark Roomami. Ale takie założenie może być tylko błędnym przypuszczeniem. Ogromnych wielkości parkiet, długi barek, kolorowe światła i... Podesty z rurami do striptizu, gdzie dwóch mężczyzn wyginało się w rytm muzyki, puszczanej z głośników.
   Kim zatrzymał się w połowie kroku, zaskoczony widokiem jaki prezentował się przed jego oczyma. Umięśnione, spocone ciała tancerzy, niemalże hipnotyzowały i zapewne, jeszcze przez kilka sekund taksowałby je wzrokiem, gdyby nie wyzywające spojrzenie jednego z mężczyzn i jego figlarny uśmieszek. Soo odchrząknął i podbiegł do partnerki, która właśnie siadała na jednym z barowych stołków.
- Kto by przypuszczał, że nasza ofiara, to homoseksualista - powiedziała Dominika, przyglądając się drzwiom z napisem "Tylko dla personelu". Jak na złość nikt się nie zjawiał. Okulary przewiesiła na dekolcie swojej białej koszuli, wetkniętej w czarne, eleganckie spodnie.
- Skąd przypuszczenie, że jest gejem? - zapytał głupio Koreańczyk, chociaż doskonale znał odpowiedz na swoje pytanie. Wątpliwe, by witali tutaj heteroseksualiści. Chyba, że wyłącznie kobiety. A to także było bardzo wątpliwe.
- Nie wmówisz mi, że jest hetero. Możemy teraz różne historie zakładać. Morderca jest homofobem, albo zamordował go jego były facet - podsunęła tezę, a Soo przytaknął, mrużąc oczy, przez co te przybrały postać wąskich szparek. Co prawda, rozwiązywali sprawy w których zabójcą okazywali się byli partnerzy ofiar, jednakże... Nigdy nie rozpruwali swoich kochanków. Zazwyczaj morderstwa zostawały popełnione poprzez uduszenie bądź bardziej spektakularnie - zadawane obrażeń nożem, podpalenie. Jeszcze nigdy nie spotkali się w "twórczością" zabójcy.
- Zgadzam się. Teraz mamy sieć utkaną w rożnych kierunkach - odparł w momencie wejścia na sale rosłego, łysego mężczyzny, pokrytego tatuażami od szyi po ręce. Na dalsze partie skóry, wzrok detektywów nie sięgał. Spojrzał na gości bez wyrazu, podchodząc do dwójki nonszalanckim krokiem.
- Bar zamknięty. Wróćcie tutaj o ósmej - oschły ton głosu mięśniaka, wybitnie nie przypadł do gustu Dominice. Wyciągnęła z kiszeni swoją odznakę, pokazując ją typkowi z krzywym uśmiechem.
- Jesteśmy z policji. Miłoby było, gdyby zaczął pan z nami współpracować. Jeżeli nie, mamy obowiązek przesłuchać pana na komisariacie. Więc jak będzie? - syknęła, chowając odznakę do kieszeni. Jej uśmiech przeistoczył się w triumf wymalowany na twarzy, gdy koleś ukazał swoje zakłopotanie.
"Nie taki wilk zły, jak go malują" pomyślała, wyjmując mały, podręczny notesik z tylnej kieszeni spodni z przyczepionym do kartek długopisem.
- Jasne. Tylko czego wy ode mnie chcecie? Nic nie zrobiłem. Jestem właścicielem tego klubu - odparł spokojnie, jakby ta informacja upoważniała go do nietykalności i oparł się łokćmi o barek. Lustrował dokładnie policjantów, jednak jego wzrok częściej uciekał w stronę Koreańczyka. Zrozumiałe.
- Może pan nie, ale pracowała tutaj ofiara, niejaki - spojrzała w swój notatnik, marszcząc czoło w wyrazie skupienia.- Piotr Skałka. Na stanowisku barmana, prawda? - dopytała kobieta, a łysy osobnik zmarszczył swoje krzaczaste brwi, wyglądając jeszcze groźniej niż w rzeczywistości.
- Co ten chłopak przeskrobał? Tak, pracuje tutaj. Nie zwalniałem go, mimo, że wczoraj nie zjawił się na swojej zmianie - odniósł się do czasu przeszłego, jakiego użyła Dominika.
- Może i pan nie, ale ktoś uznał, że nie jest potrzeby, by chodzić po tym świecie. Wczoraj rano znaleźliśmy jego ciało w parku Józefa Janosa - przekazał Soo, a Włodarczyk potwierdziła słowa partnera, skinieniem głowy.- Pan Piotr nie żyję, a pana, jako pracodawcę, prosilibyśmy o istotne informacje - dodał, zakładając nogę na nogę. Mężczyzna po usłyszeniu słów ze strony detektywa, niemalże się zapowietrzył, gwałtownie prostując swoje muskularne ciało.
- Piotrek nie żyję? - wydukał zszokowany, wodząc zaskoczonym wzrokiem po ladzie baru.- Jak?
- Wydaje mi się, że poprzez pozbawianie go wnętrzności, ale mogę się mylić - odparła arogancko kobieta, a Hyun kopnął ją w kostkę pod krzesłem.
- Trochę wyczucia! - syknął i zwrócił się do właściciela klubu.- Może nam pan zdradzić, czy Piotr spotykał się z jakimś mężczyzną?
- Cóż... - mruknął, zastanawiając się przez chwilę intensywnie.- Trudno mi powiedzieć. Jego współpracownicy powinni wiedzieć więcej. Podobno kręcił się koło niego jakiś młody chłopak, na oko po dwudziestce. Ale czy kręcili ze sobą? Tego nie wiem, naprawdę. Z Piotrem tyle co zamieniałem kilka słów przy wypłacie. Był dobrym chłopakiem i solidnym pracownikiem. Dlatego też zdziwiła mnie jego wczorajsza nieobecność - wyjaśnił, wpatrując się nieobecnym wzrokiem w pojemnik z piwem Tyskie. Dominika zapisała coś w notatniku, zakreślając w kółko.
- A może nam pan dać ich adresy zamieszkania oraz numery telefonów?
- To poufna informacja.
- Oczywiście, możemy wrócić z nakazem, jednakże jest dla nas ważny czas. Nie mamy pewności, czy morderca nie czyha na kogoś z otoczenia Piotra. Czas to kluczowy element - przekazała kobieta, podchodząc w sposób psychologiczny do psychiki mężczyzny. Najwidoczniej, zadziałało.
- Naprawdę tak sądzicie? - dopytał właściciel, drapiąc się po tyle czaszki, brzydko skrzywiony.
- Tak zakładamy - skłamała bez mrugnięcia powieką, aż w końcu wytatuowany byczek, przytaknął i przekazał, że zaraz wróci. Dominika odwróciła głowę w stronę Soo, wykrzywiając usta w zwycięski uśmieszek.- Ja nie dam rady? - zakpiła, na co Koreańczyk przewrócił oczyma. Kiedy zaczynał pracować z detektyw Włodarczyk, nie sądził, że jego partnerką okaże się narwana dwudziestosześcio letnia lesbijka, wyzwolona kobieta i pyskata piękność, która nawet podczas pracy nie znosiła ciętego języka. Jednak nie narzekał. Polka nie ma sobie równych w inteligencji i sprycie, nabytego podczas dwu letniej kadencji.
- Ty zawsze dasz radę - burknął Kim, ponownie kierując wzrok na striptizerów. Z fascynacji, jaką odczuwał oglądając gibkich mężczyzn, nie zarejestrował dotarcia do ich dwójki, właściciela lokalu. To nie tak, że Samuel dla niego się nie liczył. Kochał go całym sercem od pięciu lat, jednak tancerze zaimponowali mu umiejętnościami i wykazanym kreatyzmem,
- Podoba ci się to, co widzisz? - podskoczył, gdy usłyszał basowy głos mężczyzny i odwrócił się w stronę barku. Dominika przepisywała do swojego notatnika skrupulatnie, dane osobowe pracowników klubu "Hot or Not". Spojrzał na uśmiechniętego, muskularnego byczka, odchrząkując zakłopotany.
- Ładnie się ruszają - powiedział szczerze Koreańczyk, przyglądając się Dominice, pogrążonej w całkowitym skupieniu. Najpewniej nawet nie zwracała na nich uwagi.
- Pasowałby pan detektyw do nich. Ewentualnie pode mną - powiedział bez ogródek, a Soo niemalże zakrztusił się śliną, którą miał przełykać. Szok, jaki wywołał jednoznaczny tekst właściciela klubu, okazał się ogromny. Mrugał i otwierał usta jak rybka, chcąca złapać trochę powietrza na lądzie. Poczuł zimny pot na plecach i nieprzyjemny dreszcz w okolicy krzyża. Pokręcił głową.
- Mam faceta - wykrztusił, krzycząc w myślach na Włodarczyk.
"Niech się pośpieszy" - z paniką mamrotał w głowie, bawiąc się palcami. Ten facet nie ma za grosz dobrego smaku i wychowania. Jak tak można?! I to jeszcze do kompletnie nieznanego mężczyzny, wypytującego go o morderstwo jego pracownika! Zero szacunku.
- Oh, to umywam rączki - uniósł dłonie nad głową z szelmowskim uśmiechem. Wyglądał bardziej na osobę, która ma w głębokim poważaniu, czy z kimś umawia się detektyw. I tak zapewne obrócił sobie Koreańczyka w myślach w każdej pozycji z Kamasutry, a Soo nie należał do głupich ludzi. Nie byłoby dla niego wtedy miejsca w policji.
- Dziękujemy za pomoc. Odezwiemy się jeszcze, jak będziemy czegoś potrzebować - odparła Dominika, oddając dziennik do rąk rosłego mężczyzny.- Poproszę jakąś wizytówkę z kontaktem - właściciel lokalu wyjął portfel, a z jego wnętrza czarną plakietkę ze złotymi literami i logiem klubu oraz jego usytuowaniem.
- Proszę - przekazał identyfikator do dłoni polki, by w następnej kolejności zniknąć za drzwiami
"Tylko dla personelu".
- Niejaki Krzysztof Miętus. Ukrywa coś, a ja się dowiem co takiego - pogroziła palcem wskazującym Włodarczyk, wychodząc z dusznego klubu. Kim zmarszczył brwi, wsiadając do samochodu na miejscu pasażera. Nie rozumiał swojej partnerki.
- Skąd takie przypuszczenia? - zapytał, zapinając pas. Polka uśmiechnęła się w jego stronę, rzucając na kolana swój nieodłączny notatnik.
- Jak zapytałeś go, czy Piotr spotyka się z facetem, oczy mu się chwilowo zaszkliły, a brew niepostrzeżenie dwa razy zadrżała. Tik nerwowy, który objawia się, gdy osoba ma zamiar skłamać. Oczywiście, każdy ma inny, który można dojrzeć poprzez dokładna obserwację. Nawet najlepszy kłamca nie jest wstanie oszukać swojego mózgu, który chce powiedzieć prawdę, a my go blokujemy. A teraz podaj mi pierwszy adres na liście.
"To się nazywa dobra dedukcja" - przeleciało przez myśl Koreańczykowi, nim nie wygłosił miejsca zamieszkania niejakiej Justyny Mikołajczyk.

*~~*~~*
 
- Witam. Dziękuję, że państwo zgodzili się na spotkanie. Alan Jaworski - odparł Alan z lekkim uśmiechem, podając dłoń najpierw pani Skałce, a na końcu jej mężowi.- Proszę usiąść - wskazał dłonią dwa, wygodne fotele, obite kremową skórą. Osobiście sam zajął miejsce na czarnym krześle z kółkami, przysuwając się do mahoniowego biurka.
- Katarzyna, Robert. Chcielibyśmy wiedzieć więcej... O naszym... Piotrusiu - wyszeptała kobieta, patrząc bez wyrazu w brązową ścianę za plecami detektywa Jaworskiego. Opuchnięte, zaczerwienione oczy ukazywały prawdziwą tragedię rodziny Skałki. Blada cera, wysuszone wargi, przygarbiona postawa - wszystko świadczyło o dramacie, który rozgrywał się w sercach rodziców ofiary. Tego właśnie Alan nie lubił w swojej profesji. Jak poinformować rodziców jedynaka, że ci stracili swoje dziecko? Że całe wychowanie, wpajanie dobrych nawyków i płacenie za czesne na studia nie miało sensu, bo jakiś świr postanowił odebrać życie niewinnemu studentowi? Jak powiadomić rodzinę młodych ludzi, że już nigdy nie zobaczą syna, córki, ojca, matki? To jest naprawdę trudne zadanie.
- Sekcja zwłok nic nie wykazała. Morderca nie pozostawił żadnych śladów. Nie mamy odcisków, DNA... Nic. Żadnego punktu zaczepienia. Żadnych świadków. Moi ludzie aktualnie przesłuchują przyjaciół, współpracowników Piotrka z pracy. Jednak...
- Piotrek pracował? - pytanie ojca zbiło detektywa z tropu. Oderwał spojrzenie swoim błękitnych tęczówek od załamanej kobiety, przenosząc na mężczyznę. Z całą pewnością student z wyglądu przypominał swojego ojca. Oczywiście, wtedy, gdy jeszcze miał oczy i wszystkie wnętrzności na prawowitym miejscu.
- Tak. Dorabiał w klubie jako barman - wyjaśnił detektyw, uważnie obserwując reakcję obojga rodziców. Znaczy... Już byłych.
- Nie wiedzieliśmy. Nigdy się nam nie zwierzał, a ja, chcąc się czegoś dowiedzieć z jego życia, potrzebowałam dużej cierpliwości. Nie lubił się dzielić swoimi sprawami. Co dziwne, ostatnio spotkałam jego wieloletnią przyjaciółkę. Byłam bardzo zdziwiona, gdy powiedziała mi, że Piotrek zerwał z nią kontakt. Tak nagle. Kazał jej się nie zbliżać do niego, bo pożałuje. To jeszcze bardziej mnie zdziwiło. Piotrek i takie słowa? Nie pasowało mi to - wyjaśniła kobieta, z nerwów drapiąc swój nadgarstek po długości bransoletki. Mąż położył swojej żonie rękę na ramieniu, by dodać jej znikomej otuchy. Ważne, że w ogóle ma jakiekolwiek wsparcie od strony osób trzecich.
- Może mi pani podać dane tej dziewczyny? Musimy z nią porozmawiać - podsunął notes i długopis w stronę kobiety, patrząc na nią wyczekująco. Pani Skałka przytaknęła nieznacznie i zaczęła pisać na kartce to, o co prosił ją detektyw Jaworski.- A czy państwo... Kontaktowali się z synem w tym tygodniu? - dopytał, odbierając dziennik z krótkim "dziękuję".
- Dzwoniłam do niego trzy dni temu, by dopytać, czy sobotnie spotkanie jest aktualnie. Chciał nam kogoś przedstawić. Prawdopodobnie poznał jakąś dziewczynę - Alan gwałtownie uniósł głowę znad notatnika, patrząc uważniej na rodziców barmana.
- Dziewczynę? A może podejrzewa pani... Kogoś?
- Jak już mówiłam, Piotrek nam nic nie mówił. Może poznał kogoś w tym klubie, co dorabia. Tego już nigdy się nie dowiemy - szepnęła pani Katarzyna, pociągając nosem. Detektyw, widząc łzy żony Roberta, podał jej opakowanie chusteczek. Najczęściej tylko takie sytuacje wynikały u niego w gabinecie.
- Bardzo mi przykro z powodu państwa syna. Postaramy się schwytać mordercę. Ale to co teraz mamy... - westchnął bezradnie, jednak matka ofiary tylko przytaknęła, wstając z fotela wraz z mężem. Alan postąpił podobnie.
- Chcę tylko ciało syna. Należycie go pochować. Nic więcej. Mamy go zidentyfikować? - zapytała cicho, chwytając dłoń swojego partnera. Policjant zaprzeczył.
- Nie jest to potrzebne. I w takim stanie... Wątpię, by pani wytrzymała. Ciało... Zostało potraktowane bardzo brutalnie. Wydamy go państwu za trzy dni - przekazał detektyw, a małżeństwo przytaknęło.
- Nie wie pan, jaki to ból, przeżyć własne dziecko.
I nigdy się nie dowiem.
 
*~~*~~*
 
- Tak, kochanie. Już wychodzę z pracy. Będę za dwadzieścia minut - mówił do telefonu, zamykając gabinet. Przelotnie spojrzał na nadgarstek, który zdobił zegarek. Zbliżała się jedenasta. Słysząc raport Soo i Dominiki, był pod dużym szokiem. Ofiara okazuję się ładnym, homoseksualistą. Klasyczny przypadek... Ale pobicia. Morderstwo ze szczególnym okrucieństwem? Nie trzymało się to kupy, nawet w najbardziej desperackiej wersji. Na jutrzejszy dzień czekało ich przesłuchanie przypuszczalnego adoratora ofiary, niejakiego Nikodema Jastrzębskiego. Może to ta "osoba", którą chciał Piotr przedstawić rodzicom? Bo bez wątpienia, ci nie wiedzieli o synu geju. Cała ta sprawa stawała się naprawdę poplątana. Jaki będzie koniec? - Tak. Aż ci się dziwię, że chciało ci się na mnie czekać. Jak przyjadę, wynagrodzę ci to należycie - uśmiechnął się pod nosem, by po kolejnych słowach Maksymiliana, rozłączyć się i schować komórkę do kieszeni spodni. Zjechał windą na parter, szukając odpowiedniego klucza do zamknięcia biura. Został ostatni, ochroniarze ulotnili się dwadzieścia minut temu. Wychodząc z budynku, uderzył w niego przyjemny podmuch ciepłego wiatru.
- Tyle dobrego dzisiejszego dnia - mruknął cicho pod nosem, zamykając dokładnie kraty jak i duże, drewniane drzwi. Cztery miesiące temu przemalowali cały budynek, wstawili nowe, duże okna i zainstalowali więcej kamer, w tym na sąsiednich budynkach. Chcieli uniknąć sytuacji z graffiti. I okazało się to dobrym rozwiązaniem. Wpisał jeszcze kod zabezpieczający i zszedł po schodach, kierując się na parking. Poza jego nowym Audi a4, nie było w pobliżu żadnego samochodu. Podchodząc bliżej, uśmiech uciekł z jego twarzy, zastępując go grymasem niepokoju. Rozejrzał się wokół, jednak nie dojrzał niczego, prócz papierków i liści z pobliskich drzew. Przełknął ślinę, wpatrując się tępo w żółtą karteczkę z dużą cyferką dziewięć, wetkniętą za wycieraczkę.
 
*~~*~~*
 
Bardzo przepraszam. Przegapiłam nawet trzecią rocznice swojego bloga, albowiem była ona 23 lipca. Brawa! Czekaliście długo, zdaję sobie z tego sprawę. Nie obiecuje, że kolejny rozdział pojawi się szybko, niemniej jednak... Postaram się jak tylko potrafię. Dziękuje za komentarze, mimo... Że jest ich naprawdę mało. Czekał ktoś na Danse Macabre? Za każdą opinię, serdecznie dziękuję. Jesteście kochani. Pozdrawiam i miłej końcówki wakacji! ~

2 komentarze:

  1. Rozdział jak zwykle idealnie napisany. Mam wrażenie jakbym czytała dobrą książkę 😊
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, bo zżera mnie ciekawość co to za karteczka!
    Pozdrowionka i życzę veny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zakochałam się w tym opowiadaniu <3
    Chcę więcej, więcej i więcej...

    OdpowiedzUsuń